Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział XIX

   Patrzyłam na jasne słońce, które świeciło prosto do mojego pokoju. "Piękny dzeń" - pomyślałam. Leniwie się przeciągnęłam i spojrzałam na telefon. Dochodziło wpółdo dziesiątej. Powoli przypominał mi się wczorajszy dzień. Kastiel, Lysander... "Ciekawe czy już wstali" - pomyślałam wstając z łóżka i podchodząc do szafy. Nagle uderzyła mnie jeszcze jedna myśl, dzięki której moje serce gwałtownie przyspieszyło. 
- Lys.. - szepnęłam
Czy on mnie wczoraj pocałował? Może mi się to przyśniło? Co on do mnie czuje? A co ja czuję do niego? Miałam kompletny mętlik w głowie. "Jeśli będę tu tak stać, to nie zdobędę odpowiedzi na te pytania" - pomyślałam i otworzyłam szafę. Ubrałam się z prędkością światła w czarne spodenki i fioletowy podkoszulek. Wpadłam jak burza do łazienki, szybko przeczesałam włosy i wypłukałam twarz w zimnej, orzeźwiającej wodzie. "Muszę się wszystkiego dowiedzieć" - pomyślałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Weszłam z powrotem do pokoju i otworzyłam okno na oścież. "No, to teraz mogę podbijać świat" - pomyślałam z uśmiechem, patrząc na bezchmurne niebo i zleciałam na dół po schodach. Rozejrzałam się dookoła. Ze zdziwieniem odkryłam, że w mieszkaniu panuje jeszcze większy porządek niż wczoraj. Powolnym krokiem przemierzałam kolejne pokoje. W salonie uderzył mnie zapach smarzonych naleśników i parzonej kawy. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku tego przyjemnego zapachu.
- No, no w końcu śpiąca królewna raczyła wstać - zaśmiał się Kastiel, gdy przekroczyłam próg kuchni.
- Łał, sam zrobiłeś naleśniki? - spojrzałam na czerwonowłosego opartego o blat szafki.
- No jasne, a co myślałaś? To, że czasem mi sie nie chce, to nie znaczy że nie umiem - uśmiechnął się
- Zaskakujesz mnie - spojrzałam na niego
- Musisz się jeszcze wiele o mnie nauczyć. No nie patrz tak na mnie, tylko siadaj i jedz - wskazał ruchem ręki krzesło
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech - a gdzie Lys? - spytałam, biorąc do ręki naleśnika, polanego obficie czekoladą
- Poszedł po coś do domu. Ale powiedział, że wróci - przewrócił oczami - Jak dziś będzie tu spał, to osobiście go zaprowadzę z powrotem do domu - popatrzył na mnie uważnie
- Róbcie co chcecie, mi żaden z was nie przeszkadza - odpowiedziałam beznamiętnym tonem zatapiając zęby w przepysznym naleśniku. Jednak nie byłam taka spokojna, jak mogło się wydawać. W głowie wciąż miałam dużo pytań, a serce nie chciało się uspokoić. Starałam się tego nie okazywać.
- Dziś nie wywiniesz mi się tak łatwo - zaśmiał się Kas - jeżeli zajdzie potrzeba wyważę drzwi. 
- Spróbuj tylko - zagroziłam - A tak w ogóle, jak się spało?
- Beznadziejne - zrobił obrażoną minę - w pokoju było zimno, łóżko twarde a obok nie było ciebie!
- Oj, nie przesadzaj - zaśmiałam się
- Nie przesadzam. Dlatego w nocy musisz dotrzymać mi towarzystwa. Jestem przecież twoim gościem - uśmiechnął się złowieszczo. Nie odpowiedziałam na jego uwagę, tylko głośno westchnęłam i dokończyłam śniadanie. 
- Dzięki, było pyszne - powiedziałam odkładając talerz do zlewu
- Nie ma za co - mruknął, nie odrywając wzroku od telefonu.
Wyszłam z kuchni i rzuciłam się na sofę w salonie. Długo szukałam pilota, aż w końcu Kastiel krzyknął z kuchni, że jest pod łóżkiem. 
- Skąd wiedziałeś, że szukam pilota? - zdziwiłam się
- Intuicja - odpowiedział wchodząc so pokoju
- Kosmita.. - wymamrotałam pod nosem i włączyłam telewizję
Kastiel usiadł obok mnie. Nic nie komentowałam, do momentu, w którym wyrwał mi pilota i zaczął jak szlony skakać po kanałach
- Kastiel, oddawaj - rzuciłam się na niego
- Kto ma pilota, ten ma władzę - zaśmiał się. Złapał mnie jedną ręką za nadgarstki, a drugą zaczął wymachiwać pilotem przed oczami. Starałam się wyszarpać jedną rękę, ale jego uścisk był niezwykle mocny. 
- Kastiel! - krzyknęłąm
- Jak powiesz, że mnie kochasz, to cię puszczę - zaśmiał się złowieszczo
- W życiu! 
- No to cię nie puszczę - uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Idiota!
Nagle wpadłam na pewien pomysł. Przestałam się szarpać i spuściłam głowę
- Kastiel.. 
- Taaaak? - spojrzał na mnie podejrzanie
Milczałam. 
- Jess? Wszystko okej? - spytał, lekko rozluźniając uścisk. Teraz była moja kolej. Wyrwałam mu ręce, a kiedy zdezorientowany patrzył co się dzieje, odebrałam mu pilota i odskoczyłam od niego.
- Kto ma pilota, ten ma władzę - uśmiechnęłam się i rzuciłam mu triumfalne sporzenie
- Ty mała... - zaśmiał się i rzucił w moim kierunku
Zrobiłam unik i pobiegłam w kierunku schodów. W tej samej chwili wrócił Lysander
- Jestem! - krzyknął
- Lys, ratuj! - krzyknęłam. Kastiel cały czas biegł za mną
- Oddawaj pilota!
- Niedoczekanie - zaśmiałam się i wpadłam do pokoju. Tym razem nie udało się zamknąć drzwi. Szybko schowałam się za łóżkiem
- No, teraz cię mam - uśmiechnął się Kas, zamykając drzwi na klucz
- Lysandeeeer! - wrzasnęłam
- Mnie w to nie mieszajcie - odpowiedział z dołu
Kastiel zblizył się do mnie. Już nie miałam szans. Mimo wszystko, schowałam pilota za plecami.
- Oddaj - popatrzył mi w oczy
- Nie poddam się bez walki!
- Chciałem po dobroci. Ale wiesz, że jestem tak samo uparty, jak ty?
Podszedł do mnie bliżej. Cofałam się, aż w końcu natrafiłam na ścianę. "No to koniec" - pomyślałam. Kastiel zbliżał się, aż w końcu dzieliły nas od siebie minimetry. Był tak blisko, że prawie dotykaliśmy się nosami. Słyszałam jego przyspieszone bicie serca i szybki oddech. Ja też tak dyszałam, w końcu przebiegliśmy cały dom.
- Teraz mi oddasz? - spytał
- Nie ma mowy - odpowiedziałam z zaciętością
Gwałtownie zbliżył twarz i... pocałował mnie. Byłam w szoku. Próbowałam go odepchnąć, ale był silniejszy. Całował mnie mocno i zawzięcie. W końcu udało mi się go odepchnąć
- A teraz mi oddasz? - spytał ze złowieszczym uśmiechem
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go w twarz.
- Ej, a to za co? - spojrzał na mnie zaskoczony
- Za żywota - odpowiedziałam i rzuciłam w niego pilotem. Byłam na niego zła. Nie, to mało powiedziane. Byłam wściekła. Szybkim ruchem ominęłam zdezorientowanego Kasa i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Jess, poczekaj - rzucił błagalnym tonem - Pogadajmy
- Nie mamy o czym - nawet na niego nie spojrzałam. 
Szybko otworzyłam drzwi i zeszłam na dół. W salonie siedział zamyślony Lysander i czytał jedną z książek mojej ciotki.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską 
Nie zwróciłam na niego uwagi, tylko przeszłam obok i wparowałam do kuchni. Usiadłam za stołem i popatrzyłam przez okno. Zobaczyłam małe, niewinne dzieci, które bawiły się piłką. Były naprawdę urocze. Nagle jedno z nich kopnęło piłkę do czyjegoś ogrodu. Gdy piłka znikła za ogrodzeniem, dziecko się rozpłakało. "Biedactwo" - pomyślałam i na myśl przyszedł mi mój młodszy brat, któremu sama chodziłam po piłkę do ogrodu sąsiadki. Nie wiem dlaczego, ale widok bawiących się dzieci był naprawdę rozczulający i przywoływał najlepsze wspomnienia związane z moim kochanym braciszkiem.
- Jessico, stało się coś? - usłyszałam ciepły głos Lysandra. Niechętnie wróciłam do rzeczywistości.
- Spytaj Kastiela - odpowiedziałam wściekła
- Ale ja chcę o to zapytać ciebie - spojrzał mi w oczy. 
W drzwiach mignęła mi sylwetka Kastiela, który wszedł do salonu.
- Nie mam na to ochoty - powiedziałam
Lysander popatrzył w stronę salonu
- Ach, rozumiem. Chodź Jessico, przejdźmy się. Ochłoniesz trochę - uśmiechnął się
- No.. dobrze - odpowiedziałam z wachaniem
Wyszłam z kuchni i ubrałam ulubione zielone trampki
- Kas, zajmij się domem - nie spojrzałam w jego kierunku
- Gdzie idziesz? - spytał gapiąc się w telewizor
- Nie musisz wiedzieć - odpowiedziałam i wyszliśmy na zewnątrz.

- Więc? Powiesz mi co się stało? - spytał Lys, gdy weszliśmy do parku
- Ech, nic wielkiego - odpowiedziałam, omijając go wzrokiem
- Widząc po twojej minie, to nie było nic wielkiego
Szliśmy powoli, omijając piękne, kolorowe drzwa. "Jesień w pełni" - pomyślałam, patrząc na rude wiewiórki, które uciekały przed nami do swoich kryjówek
- Lys.. mogę cię o coś zapytać? - powiedziałam niepewnie
- Oczywiście, przecież po to tu jestem - uśmiechnął się
- Mówiłeś, że Kastiel bawi się uczuciami dziewczyn... to prawda? - spytałam mając w myślach podsłuchaną rozmową pomiędzy Kasem a Lysandrem.
Białowłosy ciężko westchnął
- Tak, Jessico. Wszystkie swoje "zdobycze" rzuca po kilku tygodniach. Ale z tego co wiem, była taka jedna którą kochał ponad wszystko. Była dość ładna, razem z Kastielem tworzyli nawet piosenki. On grał, ona śpiewała. A ja pisałem. Naprawdę robiło mi się ciepło na sercu, gdy ich razem widziałem. Dla niej się zmienił. Przestał się spóźniać na lekcje, jego oceny poprawiły się. Bardzo się starał, to było widać. Pamiętam jeszcze, jak planował ich wspólną przyszłość. Kochał ją ponad wszystko. Był naprawdę szczęśliwy.. - przerwał Lys
- I co było dalej? - ponagliłam go
- Od początku miałem co do niej złe przeczucia. Jednak nie mówiłem nic Kastielowi, ponieważ nie miałem serca burzyć jego szczęścia. Jeżeli on był szczęśliwy, to ja też. Niestety moje przypuszczenia co do niej potwierdziły się. Wykorzystała Kastiela, by robić karierę. Podczas jednego z ich koncertów pewien wpływowy menager ją zauważył i zaproponował współpracę. Wtedy bez skrupułów zerwała z nim a potem wyjechała w trasę koncertową. Kastiel był załamany. Próbowałem go pocieszać, jednak to wszystko spełzło na niczym. Siedział całymi dniami w swoim pokoju i nie wychodził z niego. Bałem się o jego zdrowie psychiczne. Jednak pewnego dnia wyszedł z tamtąd jakgdyby nigdy nic. Wtedy powrócił stary Kastiel. Od tej pory żadnej nie udało się go w sobie rozkochać. To on rozkochiwał je, a następnie łamał im serca, tak samo, jak zrobiła to Debra
- Debra? Tak miała na imię ta dziewczyna? 
- Tak - powiedział cicho
Byłam w szoku, nie znałam Kastiela z tej strony. To wiele wyjaśniało. Już wiedziałam, dlaczego tak się zachowywał w stosunku do mnie. Chciał mnie rozkochać, a później rzucić. Jednak jego przeszłość wcale nie usprawiedliwiała zachowania. Powinien odegrać się na Debrze, a nie na Bogu ducha winnym dziewczynom. Mimo wyjaśnień Lysandra, dalej byłam na niego zła.
- Dobrze, ja odpowiedziałem na twoje pytanie, a teraz ty odpowiesz na moje - uśmiechnął się Lys
- Dobrze - odwzajemniłam uśmiech
- Co się stało na górze? Dlaczego byłaś taka zdenerwowana? - spojrzał mi w oczy
- To wszystko przez Kastiela - odpowiedziałam
- Zrobił ci coś? - zdenerwował się Lysander
- Tak.. Nie.. sama nie wiem - opadłam zrezygnowana na ławeczkę, która stała obok pięknęgo, rozłożystego klonu i ukryłam twarz w dłoniach
- Powiedz Jessico. Co tam się stało? - usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem
Milczałam dłuższą chwilę. W końcu zdecydowałam się powiedzieć.
- On... pocałował mnie - szepnęłam 
- Co zrobił? - spytał zdenerwowany - Opisz mi to dokładnie 
Lys był biały jak jego włosy 
- Zbliżył się... a potem pocałował. Próbowałam go odepchnąć. Nie dałam rady. Poddałam się. Kiedy w końcu skończył, uderzyłam go w twarz i wyszłam stamtąd. Kiedy mnie całował to.. naprawdę bolało - przy ostatnim zdaniu pociekły mi łzy
Lysander delikatnie mnie przytulił i pozwolił mi się wypłakać. Kiedy trochę uspokoiłam swoje nerwy powiedział coś, co mnie zaskoczyło
- To moja wina. Przepraszam cię Jessico, nie powinienem był do tego dopuścić. A ty.. wołałaś mnie. Jednak myślałem, że tylko się wygłupiacie, tak jak poprzedniego dnia. Powinienem go powstrzymać, ale ja wolałem siedzieć obrażony w salonie. Przepraszam... - jego słowa zmieniły się w szept
- Lysander - odsunęłam się od niego i popatrzyłam mu w oczy - to nie twoja wina. Ja sama nie wiedziałam, do czego on zmierza. Też byłam pewna, że to tylko żarty - popatrzył na mnie
- Mimo wszystko powinienem cię ochronić - spuścił wzrok
- Lys... - odsunęłam kosmyk włosów z jego oczu.
I wtedy go pocałowałam. 

6 komentarzy:

  1. Mam obsesję na punkcie twojego bloga :D
    I czekam z niecierpliwością na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jenaś jak fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam się bac, bo zamiast się uczyc czytam twojego bloga, ale on wprost sie prosi by wiedziec co bedzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Lyśkaaaa!!!!! Niech oni będą razem!!!

    OdpowiedzUsuń