Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział XXV

  Szłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie i po co, po prostu chciałam znaleźć się jak najdalej. W głowie miałam totalny mętlik. Odkąd poznałam Lysandra i Kastiela często mi się to zdarzało. Nie mogłam poukładać logicznie wszystkich moich myśli. I choć nie wiem, jak się starałam, spełzało to na niczym. W końcu dałam sobie spokój z wszystkimi domysłami i po prostu starałam się podziwiać kraiobraz, który mnie otaczał. Szłam powoli, nigdzie się nie spiesząc. W pewnym momencie usłyszałam za sobą głośne kroki i nagle ktoś szarpnął mnie gwałtownie za ramię. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z niebieskooką
żmiją o blond włosach, którą widziałam ostatnio w obstawie Dake'a. Tym razem towarzyszyły jej dwie dziewczyny o pogardliwym wyrazie twarzy.
- O tutaj jesteś kochana - usłyszałam szydercze śmiechy
- No jestem, jak widać - nagle poczułam dziwny niepokój. Zignorowałam go.
- My się jeszcze nie znamy, prawda? Ale już nieraz na siebie wpadłyśmy. Dla twojej wiadomości jestem Amber. Na pewno wiele o mnie słyszałaś - zlustrowała mnie spojrzeniem od góry do dołu. Gdy na nią patrzyłam chciało mi się śmiać. Pierwszy raz spotkałam taką księżniczkę, po której wyrazie twarzy już było widać, że ma wygórowane ego. Musiałam jednak ugryźć się w język, żeby tam nie wybuchnąć śmiechem.
- Miło poznać, jestem Jessica - rzekoma Amber najwyraźniej nie wyczuła w moich słowach sarkazmu, ponieważ ciągnęła dalej.
- Tak więc, Jessico, zauważyłam że Kastiel i ty jesteście sobie dość bliscy - w jej słowach dało się słyszeć pogardę - Dlatego jestem zmuszona cię ostrzec. Kas jest mój. Nie masz prawa z nim rozmawiać, a tym bardziej go tknąć, zrozumiałaś? Daruję ci tym razem, ponieważ nie miałaś o tym pojęcia. To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, dotarło? - zarzuciła do tyłu swoje blond loki. No nie, teraz to już przesadziła. Ja i Kas? Czy ona upadła na głowę? Jesteśmy sobie bliscy? Chyba jest ślepa. Nigdy, przenigdy nie chciałam być blisko z Kasem. Boże, widzisz i nie grzmisz
- Nie jesteśmy sobie bliscy - starałam się zachować poważny ton - Jesteśmy tylko znajomymi. A tak poza tym to chyba moja sprawa z kim się zadaję, prawda? Nie będę się tobie spowiadać - powiedziałam i już chciałam odejść, kiedy ta żmija wbiła mi swoje pazury w ramię
- To ostrzeżenie, rozumiesz idiotko? Lepiej nie lekceważ moich słów -  wyskrzeczała mi do ucha. Wyszarpnęłam się z jej uścisku.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a osobiście obrobię ci tą śliczną buźkę - warknęłam
Amber zbladła na moment, ale zaraz potem wróciła jej równowaga i spojrzała na mnie z wściekłością
- Lepiej uważaj, na to co mówisz. Mam spore wpływy w szkole, a nauczyciele bezgranicznie mi wierzą. Jeżeli zrobisz coś, co mi się nie spodoba, to możesz nawet wylecieć
- Tacy jak ty to tylko zatruwają świeże powietrze i nic poza tym - westchnęłam ciężko i przewróciłam oczami - Widzę, że już nie mamy o czym rozmawiać. Do widzenia, księżniczko - ukłoniłam się sarkastycznie i odeszłam od tej trójcy. Ta cała Amber chyba nie wie, że radziłam sobie z jeszcze gorszymi żmijami. W starej szkole się od nich roiło. Kątem oka jeszcze widziałam, jak z uśmiechem na ustach wyciąga telefon z kieszeni. "Nie wiesz, z kim zadzierasz" - uśmiechnęłam się do swoich myśli i ruszyłam dalej.
Po godzinie wróciłam do domu. Wciąż nie było nikogo, jednak coś się zmieniło. Weszłam do pokoju, w którym spał Kas. No tak, wszystkie jego rzeczy zniknęły. Po Lysandrze też nie został ślad. Pewnie wrócili już do siebie, w końcu to już koniec weekendu. Bolało mnie tylko to, że nic mi nie powiedzieli. Po prostu wyszli bez pożegnania. Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju. Resztę dnia w nim przesiedziałam czekając na jakikolwiek znak życia od któregokolwiek z nich. Niestety, nie doczekałam się. Późnym wieczorem usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do schodów. 
- Jessie, słońce, jak sobie poradziłaś? - w drzwiach salonu stanęła rozbawiona ciotka - Jak widzę, całkiem nieźle. Jest nawet czyściej, niż przedtem. Muszę cię częściej zostawiać samą - zaśmiała się
- Cześć ciociu - zrezygnowana zeszłam na dół. Nie jej się spodziewałam
- Jessie, wszystko w porządku? - spytała z troską patrząc na mnie smutno
- Jasne, w jak najlepszym - wysiliłam się na uśmiech. Jednak nic nie było dobrze. Ale przecież nie mogę jej nic powiedzieć, bo jak by to zabrzmiało? "Jestem zła, bo chłopcy wynieśli się z domu bez słowa podziękowania za nocleg. Nie dziwi mnie to u Kastiela, jednak to zupełnie nie w stylu Lysandra. Dlatego trochę mnie to martwi." Tak, na pewno byłaby szczęśliwa z mojego dobrego uczynku względem Kasa. 
- To ja pójdę już spać. Jestem troszkę zmęczona - ziewnęłam i wycofałam się do pokoju. Usłyszałam jeszcze "dobranoc" ciotki i pognałam do góry po schodach. Zamknęłam drzwi do pokoju i opadłam na łóżko. Mimo niepokoju i zdenerwowania, zasnęłam od razu.


4 komentarze:

  1. Ostatnio pokazałam twojego bloga mojej kuzynce i dzisiaj się z nią widziałam to była zachwycona i mówiła, że twój blog miło się czyta :D Jestem tego samego zdania :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszy mnie to bardzo :D pozdrowienia dla was i jeszcze raz dziękuję ♥

      Usuń
  2. Suuuuuuuuper *.* co tu więcej powiedzieć? ;u;. Czekam co dalej wymyślisz ;)

    OdpowiedzUsuń