Kastiel nawet na niego nie spojrzał. Dalej udawał, że jest wielce zafascynowany widokiem przejeżdżających samochodów. Nastała niezręczna cisza. Lysander cierpliwie czekał na jakiekolwiek słowo od czerwonowłosego. Po raz pierwszy chciałam, żeby ta przerwa się już skończyła. Naprawdę nie miałam ochoty usłyszeć tego, co mieli mi do powiedzenia, pomimo mojej rosnącej ciekawości.
- Lys, jeszcze nie teraz - powiedział w końcu Kas
- Ej, słuchajcie, ja nie muszę nic wiedzieć. Naprawdę. To chyba wasze prywatne sprawy, nie chciałabym być ciekawska.. - zaczęłam
- Doceniam to Jessico - powiedział cicho białowłosy - ale naprawdę powinnaś wiedzieć, ponieważ dotyczy to ciebie - podniósł wzrok na mnie.
- Dotyczy.. mnie? - czułam, że moje policzki robią się czerwone pod wpływem jego spojrzenia - Tak, czy inaczej, Kastiel najwidoczniej uznał, że jeszcze nie powinniście mi tego mówić. Dlatego ja już pójdę - chwyciłam za klamkę. Lysander ruszył za mną. Czerwonowłosy nawet nie odwrócił się w naszą stronę. Przyspieszyłam kroku, żeby Lys mnie nie dogonił. Ale to i tak zdało się na nic. Kiedy już byliśmy na dole, chwycił moją dłoń i zatrzymał mnie.
- Jessico..
- Nie chce nic słyszeć. Naprawdę. Ja.. ja nie chcę. Nie powinnam. Nie mogę - plątałam się we własnych słowach. To samo działo się z moimi myślami, których za nic nie mogłam ułożyć w spójną całość.
- Dobrze - szepnął - Rozumiem.
- Dziękuję - moje policzki nadal były czerwone.
- Jessico?
- Tak? - w końcu odwróciłam się by spojrzeć mu w oczy.
- Chodźmy do klasy.
Gdy przekroczyliśmy próg szkoły, zorientowałam się, że nadal trzymam go za rękę.
- Przepraszam.. - powiedziałam, zabierając dłoń.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się.
Ale się stało.
Może on tego nie dostrzegał.
Reszta lekcji minęła w miarę spokojnie. Kastiel przez cały dzień się do mnie nie odzywał. Lysadra złapałam na przyglądaniu się mi, ale poza tym również nie zamieniliśmy słowa.
Po szkole od razu wróciłam do domu. Jeszcze w autobusie umówiłam się z Rozalią na wspólny wieczór plotek. Miała wpaść po mnie o ósmej. Zgodziłam się, bo co miałam lepszego do roboty? Nie miałam zbyt dużo nauki na jutro, a perspektywa siedzenia przed telewizorem z miską popcornu nie była aż tak interesująca.
- Jestem! - krzyknęłam, przekraczając próg mieszkania.
- To wspaniale! - zawołała ciotka i wyszła z kuchni - Masz gościa - powiedziała z tajemniczym uśmiechem.
- Aha super - rozglądnęłam się dookoła bez entuzjazmu - A gdzie jest ten "gość"?
- U ciebie w pokoju - powiedziała i weszła z powrotem do kuchni.
Powlekłam się na górę. W drodze do pokoju jeszcze rozważałam, kto może mi zawracać głowę o tej godzinie.
Otworzyłam drzwi i pierwsze, na co zwróciłam uwagę były jego włosy w kolorze ciemnego blondu i wesołe, zielone oczy.
Zupełnie takie jak moje.
Czy ja mam halucynacje?
- Eric! - wrzasnęłam, rzucając się na mojego kochanego braciszka i tuląc go z całych sił.
- Siemasz siostra - zaśmiał się i odwzajemnił uścisk - Miło cię widzieć
- Czemu tu jesteś? Nie masz przypadkiem lekcji? - spytałam ze zdziwieniem.
- Nooo.. mam - powiedział z ociąganiem - Ale zrobiłem sobie wolne. Za zgodą mamy, oczywiście - uśmiechnął się łobuzersko.
Tak bardzo mi go brakowało. Był tylko rok młodszy ode mnie, ale zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Mimo tych wszystkich różnic i odmiennych zdań zawsze byliśmy sobie bliscy. Tata nawet czasami żartował, że podmienili nas w szpitalu, a mama zawsze wtedy wtrącała, że powinniśmy więcej się kłócić.
- I na ile zostajesz? - spytałam z uśmiechem.
- Na jakiś tydzień. Nie masz nic przeciwko mojemu szpiegowaniu cię ze swoimi chłopakami? - spytał niewinnie
- Tylko spróbuj, a ukatrupię i zwłoki powieszę na ścianie - powiedziałam, zrzucając kurtkę na łóżko i przeczesując włosy palcami.
- Zobaczymy - powiedział ze złośliwym uśmiechem na ustach.
W tym momencie usłyszałam głośne stukanie o blachy dachu. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak przez moje okno do pokoju wskakuje Kastiel ze swoim słynnym szyderczym uśmiechem.
- Normalni ludzie używają drzwi - powiedziałam do czerwonowłosego.
- Przecież kiedyś zapowiedziałem, że wejdę oknem, a ja nie rzucam słów na wiatr - powiedział, ciągle jeszcze dysząc po tej wspinaczce.
W tej chwili przypomniałam sobie o Ericu. Gdy spojrzałam na jego szeroko otwarte usta i wielkie oczy, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Kastiel powędrował za moim spojrzeniem i chyba dopiero teraz zauważył, że mam gościa.
- Wystarczy, że przez dzień się do ciebie nie odezwę, a ty już sprowadzasz sobie nowego? - zrobił obrażoną minę
- Jess, kto to jest? - spytał Eric, kiedy w końcu trochę mu przeszedł ten szok.
- Jestem jej psychofanem, chłopakiem i podglądaczem. Szpieguję ją przez dwadzieścia cztery na dobę i robię zdjęcia na każdym kroku. Mów mi Kastiel - uśmiechnął się złośliwie.
- Po prostu kolega ze szkoły - westchnęłam
- "Kolega" co? - zaśmiał się
- Przecież nie powiem, że natręt - przewróciłam oczami i usiadłam na łóżku obok brata. Kas najwyraźniej poczuł się jak u siebie w domu i oparł się spokojnie o moje biurko.
- Jessico, to według ciebie jest normalne? - spytał Eric nie odrywając wzroku od czerwonowłosego.
- W jego przypadku tak - powiedziałam obojętnym tonem
- Jess, przedstawisz mi w końcu swojego...?
- To nie jest mój chłopak - wstałam. Eric zrobił to samo i podszedł do czerwonowłosego - Poznajcie się. Kas, to jest Eric. Mój kochany braciszek.
Ahh cudowny dział. Kazik xDD zostawie bez komentarza. Lysiu jak zawsze chce być szczery <3. Cudddnie *.*
OdpowiedzUsuńKas zazdrośnik! :D Eric na tydzień? Sądze, że coś sę wydarzy! ^^
OdpowiedzUsuńHahaha xD
OdpowiedzUsuńAle o co chodziło na dachu? :> Co tak żno z Nathem? Jaka umowa?1 O.o Cholera ja jestem spragniona! Pragnę wiecej Kasa i jego psychicznych zachowań <3
OdpowiedzUsuń