Na początku był zaskoczony, ale zaraz to odwazajemnił. Czułam ciepło jego ust, nasze dłonie splotły się ze sobą. W jednym momencie wszystkie złe emocje za mnie odparowały. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. "Boże, co ja robię? Lysander, Kastiel.. To za wiele" - pomyślałam i odsunęłam się od białowłosego.
- Przepraszam Lys - spuściłam głowę. Byłam zażenowana całą tą sytuacją.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się
Mimo wszystko nie czułam się najlepiej w tej sytuacji. Moje serce biło niewyobrażalnie szybko, miałam tysiąc myśli na sekundę. Chciałam spokojnie się położyć i zastanowić dokładnie, co ja naprawdę do niego czułam. Serce mówiło, że go kocham. Rozum, że to tylko chwilowe zauroczenie. Jeśli to naprawdę tylko zauroczenie, które może minąć w każdej chwili, to nie chciałam już powtarzać tej niezręcznej sytuacji. Czemu tak bardzo gubiłam się w swoich własnych uczuciach?
- Jessico..
Nie mogłam zrozumieć samej siebie. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. To dla mnie za wiele.
- Jessico
A jeżeli zrobię coś, co zrani Lysandra? Nie, tego bym nie chciała. A jeśli zraniłabym przy tym Kastiela? Może i miał swoje wady, ale nie chciałam go ranić. Zasługiwał sobie na to, owszem, ale ja nie potrafiłabym bawić się cudzymi uczuciami.
- Jessico! - z zamyślenia wyrwał mnie ciepły głos Lysandra
- Och, wybacz mi, trochę się zamyśliłam - zaczerwieniłam się
- Myślałem, że tylko mnie się to zdarza - uśmiechnął się - no już, spokojnie, postaraj się opanować. Widzę, jak się denerwujesz
- Przepraszam, to silniejsze ode mnie
- Jak się tak czerwienisz, to wyglądasz słodko - uśmiechnął się - A ja, patrząc na ciebie nie mogę przestać się obwiniać za to, co zaszło. Proszę cię, przyjmij moje przeprosiny - popatrzył na mnie smutnym wzrokiem
- Lysander, już ci mówiłam. To nie twoja wina
Białowłosy westchnął i powoli podniósł się z ławki
- Chodź, powinniśmy wracać do domu
Szliśmy w milczeniu. Starałam się nie patrzeć na Lysa, dlatego skupiłam swój wzrok na horyzoncie. Było południe. W oddali słyszałam rozbawione krzyki bawiący się dzieci. "Niech się skończy ten weekend, niech się skończy" - powtarzałam w myślach jak mantrę. Wiał lekki, jesienny wietrzyk. Szliśmy po dywanie kolorowych liści. Gdyby nie beznadziejne sytuacje, które miały miejsce w ostatnim czasie, to może potrafiłabym się cieszyć z pięknej pogody. W końcu doszliśmy do domu. Lysander wyminął mnie i otworzył mi drzwi zanim zdążyłam pociągnąć za klamkę.
- Dziękuję - szepnęłam
- Nie ma za co - posłał mi swój uroczy uśmiech.
Weszłam do domu i ściągnęłam trampki. "Ciekawe, gdzie jest Kas" - pomyślałam, wchodząc do salonu. Lysander wszedł do kuchni i nastawił wodę na ciepłą herbatę z cytryną.
- Kastiel, jesteśmy! - krzyknęłam
- Słyszę, nie musisz się tak drzeć - mruknął, schodząc ze schodów.
Minęłam go i weszłam na górę do swojego pokoju. W chwili, gdy zamykałam drzwi, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Rozalia
- Halo? - odebrałam
- Siemasz Jess! Co u ciebie? - zaczęła rozbawionym tonem
- W porządku - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech
- To dobrze. Co porabiasz?
- Własnie wróciłam do domu. Nie ma ciotki w domu, więc mam trochę spokoju - zaczęłam
- Nie ma twojej ciotki? To świetna wiadomość! - krzyknęła Roza
- Dlaczego? - nie rozumiałam jej podniecenia
- Jak to dlaczego? Przecież możemy zrobić u ciebie małą imprezkę! Co ty na to? Zaproszę resztę znajomych, poznacie się. Zajmę się wszystkim, nie musisz się martwić! Niedługo u ciebie będę, pomogę ci wszystko przygotować - nakręcała się
O nie. Nie mogłam pozwolić, by Rozalia tu przyszła i dowiedziała się, że spałam w domu z dwoma chłopakami! Muszę to rozegrać tak, żeby pomyślała, że Kastiel i Lysander przyszli do mnie na imprezę. Tylko żeby tak było, nie mogła szybko przyjść
- Nie, nie trzyba Rozalio! Zajmę się wszystkim, a ty zaproś kogo tam chcesz. Byle nie za dużo osób. I przekaż, że pod żadnym pozorem nie wolno im wnosić alkoholu! Mogę mieć przez to kłopoty - miałam przed oczami wizję upitego Kastiela, jeszcze bardziej nachalnego niż zwykle. Wzdrygnęłam się
- Tak jest! - zaśmiała się - Jesteś pewna, że sama dasz sobię radę?
- No jasne, nie jestem ostatnią ofiarą losu - uśmiechnęłam się
- No to ustalone! Widzimy się o ósmej! - powiedziała i się rozłączyła
Wtedy wrócił do mnie zdrowy rozsądek. "Zaraz zaraz... Imreza? U mnie? To żart? Na co ja się zgodziłam!" Uderzyłam się tak mocno w czoło, że aż zabolało. Zadzwoniłam jeszcze raz do Rozali
- Abonamet jest tymczasowo niedostępny, lub prowadzi obecnie rozmowę. Proszę zadzwonić później - usłyszałam w słuchawce mechaniczny głos
"Niech to szlag! Już wydzwania i wszyskich zaprasza!" Rzuciłam telefonem na łóżko. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. "Może ta impreza to nie taki zły pomysł? Trochę się odstresuję" - pomyślałam i ruszyłam w kierunku schodów, żeby wszysto powiedziedzieć chłopakom. Lysander jak zwykle siedział z książką w ręce, a Kastiel leżał rozłożony na sofie i oglądał wyścigi samochodowe ze znudzeniem na twarzy. "Im też przyda się trochę rozerwać" - pomyślałam, przekraczając próg salonu.
- Ekhem! - próbowałam zwrócić na siebie ich uwagę. Jak na komendę podnieśli wzrok na mnie.
- Stało się coś, Jessico? - spytał Lysander
- Nie, wszystko w porządku. Chciałam wam tylko oznajmić, że Rozalia zaprosiła do mnie parę osób..
- Masz na myśli imprezę? - zerwał się Kastiel, a w jego oczach dostrzegłam iskierki podniecenia
- Coś w tym guście - uśmiechnęłam się
- A kto przyjdzie? - spytał Lys
- Hmmm.. sama nie wiem. Rozalia ma się zająć zaproszeniem gości
- Rozumiem - zaśmiał się - Pewnie to pomysł Rozali, z tą imprezą?
- Skąd wiesz? - uśmiechnęłam się
- No cóż, dobrze znam Rozalię. Pewnie niechcący wspomniałaś, że nie ma ciotki w domu
- Podsłuchiwałeś, czy jak? - nie mogłam powstrzymać śmiechu
- Jak już mówiłem, znam dobrze Rozalię - uśmiech nie schodził mu z twarzy - A więc, o której mają się schodzić goście?
- Koło ósmej
- To jeszcze sporo czasu - powiedział Lys, wracając do swojej lektury
Kastiel całą naszą rozmowę siedział obrażony, gapiąc się bezmyślnie w telewizor. W końcu nie wytrzymał.
- Widzę, że świetnie się dogadujecie - mruknął
- Kastiel, proszę cię, zostaw te swoje fochy na później - upomniał go Lys
- Bo co? Jest wolność słowa. Mam prawo wyrażać głośno swoje myśli
Lysander ciężko westchnął.
- Jess, możemy pogadać? - czerwonowłosy oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na mnie
- A mamy o czym? - prychnęłam
- Nie chcę się wtrącać, ale moim zdaniem rozmowa to dobry pomysł - powiedział Lys nie odrywając wzroku od swojej książki
- Może i masz rację - westchnęłam - Więc, o czym chcesz pogadać? - zwróciłam się do Kastiela
Czerwonowłosy wstał i złapał mnie za nadgarstek
- Chodźmy do góry - powiedział, ciągnąc mnie w stronę schodów.
Wchodząc na górę jeszcze się obróciłam. Napotkałam zachęcające spojrzenie Lysandra i jego ciepły uśmiech. Na pewno chciał, żebym to sobie wyjaśniła z Kastielem. Kochany Lysander. Mimo wszystko, chciał nas pogodzić. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
Weszliśmy do mojego pokoju i Kastiel zamknął drzwi. Tym razem nie na klucz.
- Jess, strasznie cię przepraszam - popatrzył mi w oczy
- Ciekawe, czy wiesz chociaż za co - odwróciłam głowę w stronę okna
- Za tamtą sytuację. Głupio wyszło - podszedł bliżej
Milczałam. Już nie byłam aż tak zła, ale mimo wszystko nie chciałam na niego patrzeć
- Chcesz usłyszeć, jak mówię że jestem idiotą? - powiedział
- Bardzo chętnie, ale musisz wykrzyczeć to przez okno. Wtedy może ci wybaczę.
- Żartujesz sobie ze mnie? - prychnął
- Nie, mówię śmiertelnie poważnie - popatrzyłam mu prosto w oczy.
Czerwonowłosy westchnął i podszedł do okna. Otworzył je i obrócił się do mnie.
- Spróbuj to nagrywać - ostrzegł mnie
- Nic nie mam - pokazałam mu puste ręce. Ale w kieszeni miałam telefon z włączonym dyktafonem. Tak, wiem, jestem wredna. Ale nic na to nie poradzę.
Kas odwrócił się do okna i krzyknął najgłośniej jak umiał
- JESTEM IDIOTĄ, KTÓRY KOCHA JESS!
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Spojrzałam na ludzi, którzy stali na ulicy. Jedni się śmiali. Drudzy się przeżegnali, jeszcze inni krzyczeli, żeby go wywieźć do wariatkowa. Już leżałam na podłodze i zwijałam się ze śmiechu.
- Zadowolona? - zapytał zamykając okno
- Bardzo - odpowiedziałam, próbując powstrzymać śmiech
- Więc teraz mi wybaczysz?
- No pewnie! Od początku chciałam ci wybaczyć, ale jak zaproponowałaś, że krzykniesz to nie mogłam oprzeć się pokusie - zaśmiałam się
- Osz ty mała, wstrętna... - zaśmiał się Kas
W tej chwili do pokoju wbiegł zdenerwowany Lysander
- Wszystko w porządku? Usłyszałem krzyki
- W jak najlepszym - uśmiechałam się - po prostu Kastiel postanowił ogłosić światu, że jest idiotą
- Który kocha Jess - wtrącił czerwonowłosy z bezczelnym uśmiechem
- Naprawdę? - spytał rozbawiony Lysander - Jessico, jesteś niesamowita - zaczął się śmiać
Wszyscy troje zeszliśmy na dół i zaczeliśmy przygotowywać dom do "małej" imprezy Rozali.
Już nie mogę się doczekać co takiego się wydarzy na imprezie ^^
OdpowiedzUsuńMoże będzie kolejny adorator Jess? :D
I ten głupiutku Kas, a także podbijający moje serce Lysander ♥
Hahahaha, moment kiedy Kazik krzyczy :D bezcenne <3. Czekam na next
OdpowiedzUsuńZ takim nagraniem cuda można zdziałać.
OdpowiedzUsuńA Nath? Szczerze go nienawidze z całego serca, ale brakuje mi go :'( Bedzie.. prawda?!
OdpowiedzUsuńok, wstaw to nagranie na fb i cyknij fotkę zdziwionemu (lub wkurzonemu) Kastowi i wstaw ją na insta, powiedz wszystkim o tym na skypie i będzie ok!
OdpowiedzUsuńJESTEM IDIOTĄ, KTÓRY KOCHA JESS!!
OdpowiedzUsuń- Jebłam