Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział XXI

  Nie było dużo do roboty. Nie wiem jak i kiedy, ale chłopcy dokładnie wysprzątali cały dom. Szczerze mówiąc, to był nawet większy porządek niż kiedyś. Mi pozostało tylko umycie naczyń i wytrzepanie dywanów. Kastiel bezcelowo pokręcił się po pokojach, a potem opadł "zmęczony" na sofę. Lys trochę mi pomógł przy dywanach a następnie usiadł w fotelu pod oknem ze swoją lekturą w ręce. 
- Słuchajcie, przydało by się skoczyć do sklepu po jakiś prowiant - stanęłam w drzwiach
- To idź - powiedział Kas - ty tu jesteś gospodynią - uśmiechnął się sarkastycznie
- Kaaastieeel? - powiedziałam najsłodszym tonem, na jaki było mnie stać - Nie chce ci się przejść do sklepu? Świeże powietrze, dookoła przyroda, dobrze działają na samopoczucie. No prooooszę. 
Wiem, jak to wygląda. Ale naprawdę nie miałam ochoty teraz wychodzić z domu. Rozalia mogła wpaść w każdej chwili. Nie mogłam ich zostawić samych.
- Nie ma mowy - zaśmiał się
- No Kastiel, dama cię uprzejmie prosi - uśmiechnął się Lysander 
- Nie - powiedział z zaciętością
- Kastiel proszę - popatrzyłam na niego
Czerwonowłosy odwrócił się do nas plecami. 
- Kastiel! - krzyknęliśmy równocześnie
Westchnął ciężko i z ociąganiem odwrócił się do nas
- Niech wam będzie - przewrócił oczami - Ale masz u mnie dług, Jess - jego złowieszczy uśmiech nie wróżył nic dobrego.
Skrzyżowałam ręce na piersi i zagryzłam wargi.
- Zgoda - powiedziałam po chwili
- No to ustalone! - krzyknął, w ekspresowym tempie wkładając buty - Nie róbcie niczego beze mnie - zaśmiał się patrząc na Lysa
- Tylko żadnego alkoholu! - krzyknęłam za nim
- Jesne szefowo - rzucił mi swój wredny uśmieszek i trzasnął drzwiami
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Chyba powinnam zacząć się szykować
- Ja też pójdę - usłyszałam ciepły głos Lysa za sobą - Muszę powiedzieć bratu, że dziś wrócę później. Na pewno będzie się denerwował. 
- Jasne, nie ma problemu - uśmiechnęłam się - I tak wszystko jest już gotowe
- Dziękuję Jessico. Postaram się wrócić jak najwcześniej
Poczułam że moje serce gwałtownie przyspiesza. Nogi miałam jak z waty. Lysander nie odrywał ode mnie wzroku. Te jego piękne, dwukolorowe oczy... Uspokój się idiotko! - skarciłam się w myślach. Lysander zbliżył się do mnie. Dobiegł mnie zapach jego delikatnej wody kolońskiej.
- Widzimy się później - szepnął mi do ucha. 
- Dobrze.. - powiedziałam cicho
Minął mnie i delikatnie zamknął za sobą drzwi. Stałam tak w miejscu chyba z dziesięć minut. Przed oczami cały czas miałam wizję Lysa, który obwinia siebie za tą całą sytuację w Kastielem. "Powinienem tam być... Powinienem cię chronić" Słyszałam te słowa w głowie tak wyraźnie, jakby Lysander stał tuż obok mnie. "Powinnam się opanować. To, że był dla mnie miły, wcale nic nie znaczy" Próbowałam przemówić sobie do rozsądku. Jeżeli dalej tak będzie to nabawię się arytmii serca, albo gorzej. Ciekawe, czy już jej nie mam. To by wyjaśniało mój przyspieszony puls.
Zmusiłam się do ruszenia z miejsca. Machinalnie przeszłam przez salon, a później wyszłam po schodach do mojego pokoju.
Muszę znaleźć w szafie coś ładnego. To nie tak, żebym chciała ładnie wyglądać ze względu na Lysandra, czy coś w tym rodzaju. Po prostu potrzebny mi był zastrzyk pewności siebie, bo inaczej nie dałabym rady stawić czoła tym wszystkim nowo poznanym ludziom, którzy mieli zamiar tutaj przyjść. Szybko umyłam włosy, a potem wysuszyłam je suszarką. Niedługo potem usłyszałam Kastiela, który darł się z dołu, że już jest. Odkrzyknęłam, żeby jakoś rozstawił jedzenie na stoliku, bo ja się szykuję.
- Dobra. A co konkretnie robisz? prysznic bierzesz? - usłyszałam rozbawienie w jego głosie
- Spóźniłeś się - odpowiedziałam z łazienki i próbowałam doprowadzić swoje włosy do ładu.
Kiedy w końcu mi się to udało, wzięłam się za szukanie odpowiedniego stroju. Wyrzuciłam prawie połowę szafy, zanim znalazłam to, czego szukałam. Moją ulubioną luźną, błękitną podkoszulkę bez pleców z napisem "Belive in yourself" i czarną, krótką, skórzaną spódniczkę. Szybko się przebrałam i poprawiłam makijaż. Nie zajęło mi to długo, byłam gotowa w dwadzieścia minut. Spojrzałam na siebie w lustrze ostatni raz i zeszłam na dół. Kastiel jak zwykle leżał rozwalony na kanapie. Westchnęłam i przeszłam do kuchni. Oczywiście Kas wszystko przygotował. Oprócz szklanek. Kiedy przechodziłam przez próg, czerwonowłosy podniósł głowę i spojrzał na mnie lubieżnie.
- Łaaaał - gwizdnął - świetnie wyglądasz. Do twarzy ci w tym kolorze.
- Dzięki, ale i tak nie pozwolę ci pić u mnie w domu - powiedziałam ze złośliwym uśmiechem
- Czy ktoś ci już kiedyś powiedział, że jesteś okropnie zadziorna?
- Jesteś pierwszy. Dołączę to do listy komplementów od ciebie.
Kastiel spojrzał na talewizor.
- Lubisz komplementy? Może bym ci parę powiedział, gdybyś przestała w kółko skakać mi do gardła
Zagryzłam wargi, żeby nie powiedzieć mu czegoś uszczypliwego i weszłam do kuchni
- Podziwiam twoje poczucie humoru - powiedział
- Dzięki 
- Podziwiam też twoje zdynstansowanie i poczucie własnej wartości. Oraz posiadanie własnego zdania
- Zapomniałeś o obojętności na komplementy - powiedziałam, niosąc szklanki do salonu
- No dobrze, tego aż tak bardzo nie podziwiam.
Parsknęłam śmiechem. Ustawiłam wszystkie szklanki i spojrzałam na zegarek. Dochodziła ósma. W tej chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam roześmianą Rozalię. Miała na sobie piękną, rozkloszowaną, białą sukienkę z czarną różą wbitą w dekolt. Wyglądała naprawdę ładnie. 
- No nareszcie! - krzyknęłam - Ślicznie wyglądasz - uśmiechnęłam się
- Dziękuję. Leo uszył tą sukienkę specjalnie dla mnie - zobaczyłam iskierki w jej oczach - Ty też świetnie wyglądasz - odwzajemniła uśmiech
- Dzięki. No ma talent ten twój Leo. Właź do środka, nie stój tak - zachęciłam ją gestem ręki
- Łał, postarałaś się - obróciła się dookoła - A on kiedy przyszedł? Myślałam, że będe pierwsza - powiedziała, patrząc na Kasa
- Ech, on wcześniej przyszedł, żeby mi pomóc - próbowałam mówić lekko i spokojnie.
- A ode mnie to nie chciałaś pomocy! - przewróciła oczami - No już trudno. Chodź, włączymy muzykę
Rozalia przyniosła własną płytę z piosenkami i nie pozwoliła puścić moich. Nie chciałam się z nią kłócić. 
Po chwili goście zaczęli się schodzić.

5 komentarzy:

  1. Oj czuję, że coś się wydarzy, a może się mylę. Czekam na dalszy los :D a i oczywiście weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mylisz się, ale nie będe nic więcej zdradzać :D dziękuje bardzo ^^

      Usuń
    2. Teraz muszę czekać co dalej się wydarzy, aż umieram z ciekawości :D. Nie ma za co ;)) .

      Usuń
  2. Gdzie je na końcu Lys?
    Ja tu czekałam na Lysa! :D
    Świetny rozdział, już nie mogę się doczekać kto przyjdzie na imprezę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo. I znowu nocy będzie mało, będzie głośno! Będzie radośnie. Znów przetańczymy, razem całą noc.

    OdpowiedzUsuń