Po chwili z łazienki dobiegł mnie odgłos wody lecącej z kranu. Westchnęłam i powoli podsniosłam się z klęczek.
Podeszłam do łóżka i poprawiłam pościel. Zastanawiałam się, jak to wszystko dalej się potoczy. Z dołu dało się słyszeć odgłosy walki i krzyki, najwyraźniej Kastiel oglądał następny film. Spojrzałam na telefon, dochodziła jedynasta. Szybko ubrałam mój niebiesko-czarny podkoszulek większy o dwa rozmiary i moje ulubione czarne spodenki. Byłam strasznie zmęczona tą całą sytuacją, więc chciałam jak najszybciej znaleźć się pod kołdrą. No cóż, gdyby ciotka dowiedziała się że spałam w domu z dwoma chłopakami, to nie byłoby ciekawie. "Cholera, mogłam zaprosić Rozalię na noc! Nie czułabym się tak dziwnie" Opadłam zrezygnowana na łóżo, przykryłam się kocem i zamknęłam oczy. Leżałam tak przez dłuższą chwilę, starając się przy tym nie zasnąć. Cały czas myślami wracałam do Lysandra. Dlaczego w jego obecności moje serce gwałtownie przyspiesza? Nie dopuszczałam do siebie ewentualności zakochania się. To totalnie nie w moim stylu. Leżałam tak spokojnie rozmyślając, gdy nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi mojego pokoju. Nie odwróciłam się, nie miałam siły się ruszyć. Czułam się, jakbym przebiegła maraton. Po chwili poczułam, jak ktoś delikatnie siada obok mnie na łóżko. Zamarłam w bezruchu. To Kastiel, czy Lys? Z łazienki już nie lała się woda. A z telewizora ucichły krzyki. Leżałam tak dłuższą chwilę, lecz w końcu ciekawość wzięła górę. Powoli odwróciłam głowę. Na brzegu łóżka zobaczyłam Lysandra. Miał schowaną twarz w dłoniach, wyglądał na przybitego. Z jego włosów lała się jeszcze woda, a do mokrego ciała przylegał biały podkoszulek. Moje serce zaczęło mocniej bić, nie byłam w stanie oderwać od niego wzroku. Nagle podniósł głowę. Szybko odwróciłam się do ściany, przeklinając w myślach moją ciekawość. Miałam cichą nadzieję, że tego nie zauważył.
- Jesssico? - cholera. Zauważył.
- Tak? - spytałam cicho. Byłam na siebie wściekła.
- A więc jednak nie śpisz - odwróciłam się w jego stronę i usiadłam na łózku.
- Nie, ja tylko.. odpoczywałam.
- I słusznie, to był naprawdę długi dzień. Ale powinnaś się już położyć - uśmiechnął się
- Nie, jeszcze nie. Muszę jeszcze posprzątać na dole po wyczynach kulinarnych Kastiela. Jestem pewna, że sam nie posprząta
- Jesteś stanowczo za miła dla niego, Jessico. Jestem pewien, że posprząta po sobie. Osobiście tego dopilnuję.
Wygramoliłam się spod koca i usiadłam obok niego. Uśmiechnął się smutno. Jego wzrok był wbity w ścianę, byłam pewna że coś go trapi. Bardzo chciałabym się dowiedzieć, co.
- Dziękuje Lys. Mogłabym zadać ci jedno pytanie? - oderwał wzrok od ściany i spojrzał na mnie
- Oczywiście - odparł
- Nad czym myślisz? Czy... coś cię martwi? - wydusiłam z siebie
- Miałem nadzieję, że nie zauważysz - uśmiechnął się smutno - to nic takiego, naprawdę
Nie, to nie było nic takiego. Jeszcze nigdy nie widziałam smutnego Lysandra. Ale jeżeli nie chciał nic mówić, to widocznie nie chciał mnie martwić. Albo nie byłam godna jego zaufania. Tak, czy tak, bardzo mnie to bolało, ponieważ widziałam ile wysiłku wkłada w swój wymuszony uśmiech. Jednak nie nalegałam. Siedzieliśmy więc w ciszy. W pewnym momencie Kastiel krzyknął:
- Ej wy tam, ja ide spać. Jess, jak by co to możesz się przyłączyć. Łóżko jest dość duże - dało się słyszeć rozbawienie w jego głosie. Powoli podniosłam się z łóżka i wyszłam na korytarz zostawiając Lysandra sam na sam z myślami.
- Dzięki, nie skorzystam - odpowiedziałam. Kas podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. Stałam oparta o poręcz schodów i patrzyłam prosto na niego.
- No, no - gwizdnął - z tej perpektywy wyglądasz dużo ciekawiej - zaśmiał się, patrząc na moje nogi.
- Zamknij się zboczeńcu! - wzięłam poduszkę, która leżała obok mnie i cisnęłam nią w Kastiela. Niestety, uniknął mojego ataku.
-Hej, spokojnie - uśmiech nie schodził mu z twarzy - mówię poważnie. No nie daj się prosić i zejdź tu na dół - zrobił minę zbitego psiaka
- Nie ma mowy!
- No chodź, wiem, że chcesz - uśmiechnął się złowieszczo
- Nie mam najmniejszej ochoty - zaśmiałam się
- Lepiej tu zejdź - popatrzył na mnie uważnie
- Nie zejde - rzuciłam mu triumfalne spojrzenie i odwróciłam się by wejść do pokoju
- Chciałem po dobroci - powiedział i usłyszałam jak biegnie po schodach. Rzuciłam się do ucieczki i w ostatniej chwili wleciałam do pokoju. Rozbawiona, zamknęłam drzwi na klucz. Oboje z Kasem nie mogliśmy powstrzymać śmiechu
- Poczekam tu sobie, aż wyjdziesz - powiedział rozbawiony Kastiel
- Niedoczekanie - odpowiedziałam, dalej stojąc przy drwiach. Odwróciłam się i spojrzałam na Lysandra. Wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem. Zapomniałam kompletnie, że siedzi w moim pokoju.
- Przepraszam cię Lys, ale chwilowo jesteś tu uwięziony - zaśmiałam się
- Nie szkodzi, może to i lepiej - spojrzał na mnie tajemniczo. Moje serce znowu zaczęło szybko bić, ale starałam się to ukryć
- Szczęściarz z ciebie Lys - krzyknął Kastiel po drugiej stronie
- Zamknij się! I odejdź od moich drzwi - krzyknęłam
- Nie ma mowy - zaśmiał się
- Nie licz na to, że stąd wyjdę
- Wyjdziesz, wyjdziesz
- Doprowadzasz mnie do rozpaczy - powiedziałam i usiadłam obok rozbawionego Lysandra.
- No cóż, nie jest tak źle - zaśmiał się białowłosy
- W sumie racja. Gdybym była zamknięta z Kastielem, byłoby gorzej
- Słyszałem! - krzyknął Kas
Wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Róbcie co tam chcecie, ja idę spać - powiedziałam i rzuciłam się na łóżko
- Dobranoc Jessico - zaśmiał się Lysander
Po chwili usłyszałam, jak Kas schodzi na dół po schodach. Jednak nie miałam siły żeby wygramolić się z łóżka i otworzyć drzwi Lysowi. Byłam pewna, że wstanie i sam sobie otworzy. Na pewno słyszał, jak czerwonowłosy schodzi na dół. Jednak zamiast wstać i otworzyć drzwi, poczułam jak delikatnie kładzie się obok mnie. Zrobiło mi się strasznie gorąco. Miałam wrażenie, że Kastiel na samym dole słyszy moje serce, które biło niewyobrażalnie szybko.
- Jessico? - usłyszałam. Delikatnie się odwróciłam
- T-tak..? - wykrztusiłam
- Przeszkadza ci to, że się tu położę? - spytał
- Nie.. - szepnęłam. Miałam kompletną pustkę w głowie. "Jezu, co ja robie?" - zdążyłam pomyśleć, zanim białowłosy powiedział:
- To dobrze - zbliżył się. Był tak blisko, że czułam jego ciepły oddech.
- Lys... - szepnęłam
- Jessico, wiesz, że jesteś wyjątkowa? - szepnął. Miał zamknięte oczy.
Nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na niego. Chyba powoli zasypiał.
- Jessico - nagle otworzył oczy.
- Tak?
Nic nie odpowiedział, tylko powoli zamknął oczy i jeszcze bardziej zbliżył twarz do mnie. Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli. Nagle poczułam przyjemne ciepło, które rozlało się po całym moim ciele. Pocałował mnie. Zamknęłam oczy. Jego usta były ciepłe i delikatne. O niczym nie myślałam, skupiłam się całkowicie na jego ustach. Nagle odchylił głowę i spojrzał na mnie uważnie.
- Przepraszam. To było silniejsze ode mnie - szepnął
- Rozumiem - tak. Naprawde go rozumiałam i wiem co czuł, ponieważ ja teraz czułam dokładnie to samo. Przynajmniej tak mi się zdawało. Nagle przytulił mnie mocno. W tej chwili widziałam tylko gwiazdy za oknem. Były piękne i migotały do mnie . Miałam wrażenie, że pytają "Czy teraz jesteś szczęśliwa?"
Lysander w końcu mnie puścił i delikatnie zszedł z łóżka. Chciałam go zatrzymać, powiedzieć, żeby został, niestety nie mogłam. Bałam się.
- Lysander...? - wydusiłam z siebie
- Tak?
- Dziękuję za towarzystwo - uśmiechnęłam się
- Cała przyjemność po mojej stronie - odwzajemnił uśmiech i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Cudowne zakończenie! Uwielbiam Lysa ♥
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem <3
To jeszcze nie koniec, mam sporo planów dotyczących losów Jess ;D dopiero się rozkręcam ;3
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że to nie koniec!
UsuńJak to czytam to aż zbiera mi dech w piersiach!
Kurczę gdy kończę czytać to myślę sobie "Boże dlaczego to takie super!?". Zgadzam się z Liv xx jak to ona napisała "zapiera dech w piersiach" :3
OdpowiedzUsuńDziękuje wam za miłe słowa ;3 Nawet nie wiecie, jak bardzo one motywują mnie do dalszego pisania ;D
UsuńEpicko !! Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńKurde, a Kass ?! Wiesz mam nadzieję, że póżniej zacznie sie coa z Nathem bo na razie to lekko jakby Lusiu go zastępował :/
OdpowiedzUsuń