Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział LXI

      Parę minut później już widziałyśmy czerwonawy dach mojego domu i czubek wielkiej lipy, która stała obok. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyprzedziłam białowłosą.
- Zapraszam do środka - powiedziałam otwierając jej drzwi.
- Ależ dziękuję uprzejmie - zaśmiała się i weszła do środka.
Wewnątrz było bardzo cicho, można by było pomyśleć że nie ma w domu żywej duszy. Zazwyczaj od progu słychać krzątaninę ciotki, a dzisiaj przeraźliwa cisza. 
- Jestem! - krzyknęłam oznajmiając wszystkim swoje przybycie. Po chwili usłyszałyśmy dźwięk podobny do biegu stada słoni i na schodach stanął Eric z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Oj, nie podoba mi się jego mina. Czegoś ode mnie chce.
- No nareszcie siostra! Głodny jestem - powiedział. Ha! Wiedziałam, że ma do mnie jakiś interes. Po chwili spostrzegł Rozalię - O, cześć Roza - uśmiechnął się.
- Cześć Eric - rzuciła białowłosa i wyłożyła się na naszej sofie.
- Teraz mam gościa. Wiesz, jest takie miejsce jak kuchnia, w której znajduje się pożywienie niezbędne do przeżycia - posłałam bratu sarkastyczny uśmieszek.
- Oj no weź - zaskomlał.
- Nie ma mowy. A tak poza tym gdzie ciotka? Miała być już w domu - spytałam kierując się do kuchni po sok i szklanki.
- Jak już tam jesteś to zarzuć batonem! - krzyknął - Ciotka była w domu i powiedziała żebyś podgrzała sobie naleśniki jak będziesz głodna. Są w lodówce. Ona poleciała do pracy, znowu jakieś pilne wezwanie - ton jego głosu wskazywał, że właśnie z dezaprobatą przewraca oczami.
Wyszłam z kuchni i rzuciłam w brata batonem. Na szczęście ma on tak samo dobry refleks jak ja.
- Orientuj się - uśmiechnęłam się stawiając szklanki i sok na stole.
- Dzięki sis - wyszczerzył zęby.
- Kiedy ciotka wraca? - usadowiłam się obok Rozy z telefonem w ręce.
- Zła jakieś sztery głodziny - odparł z połową batona w ustach.
Parsknęłam śmiechem.
- Dzięki za informację - odparłam i w tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podniosłam się z miejsca pewna, że to Lysander. Niestety, mój brat był szybszy.
- Ja otworzę! - krzyknął Eric i zerwał się z miejsca. 
Westchnęłam z rezygnacją i z powrotem opadłam na sofę. Rozalia parsknęła śmiechem.
- Z czego się tak cieszysz? - spojrzałam na nią pytająco.
- Jesteście do siebie strasznie podobni. Wiele was łączy - wzięła do ręki szklankę i napiła się. Spojrzałam na nią ostro.
- Jedyne co mnie łączy z tą pijawką to kilka chromosomów - odparłam. Roza zakrztusiła się sokiem ze śmiechu.
W tym momencie do pokoju wszedł Eric, a za nim stał Lysander z niepewnym wyrazem twarzy.
- Do ciebie - rzucił brat i z powrotem usiadł na fotelu.
- No nareszcie, co tak długo? - uśmiechnęła się białowłosa.
- Musiałem pomóc Leo w pewnej małej sprawie. Ale już jestem - uśmiechnął się ciepło i usiadł obok nas. 
Białowłosa wstała z miejsca i stanęła dokładnie przed nami z miną, która miała wydawać się poważna.
- A teraz proszę wszystkich zgromadzonych o skupienie! Akcja właśnie się rozpoczyna - uśmiechnęła się.
Eric podniósł się na łokciach w fotelu i przyglądał się Rozie nic nierozumiejącym spojrzeniem.
- Co się rozpoczyna? - spytał.
- Zaraz zobaczysz. Na razie rób to, co ci powiem - odparła białowłosa.
- Okej.. Zaraz co?
- Nie wychylaj się i jej słuchaj, zrozumiano? I ani słowa - wysiliłam się na najbardziej poważny ton na jaki było mnie stać.
- Skoro tak mówisz.. - mruknął Eric i zaczął bawić się swoją konsolą - Wszyscy jesteście dziwni.
Spojrzałam ostro na brata, ale on tylko wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu.
Westchnęłam ciężko.
- Dobra to dzwoń do Czerwonego! - rozkazała Roza tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Wyjęłam telefon z kieszeni i drżącymi rękami wystukałam numer Kastiela. Nieprawdopodobne, jak moja odwaga i pewność siebie szybko wyparowały. Do teraz się zastanawiam, czy Lysander zauważył jak bardzo się denerwuję, czy też zrobił to ponieważ uznał za słuszne. Fakt faktem, kiedy miałam już nacisnąć zieloną słuchawkę, białowłosy dotknął delikatnie mojego ramienia.
- Dasz sobie radę - szepnął, a jego ciepły oddech poczułam aż na karku.
- Chciałabym, żeby to było już za mną - starałam się uśmiechnąć.
- Niedługo będzie - oznajmił, odwzajemniając uśmiech. W tym momencie nacisnęłam słuchawkę. W głośniku rozległ się charakterystyczny dźwięk pikania. Po chwili usłyszałam znajomy trzask odbieranej słuchawki.
- Halo Jessica? - jako pierwszy odezwał się czerwonowłosy.
- C-cześć Kas.. - wydusiłam z siebie.
- Powiedz mi, gdzie wy do cholery jesteście? Czwarta już dawno minęła - mruknął obrażony.
- Jaka czwarta? O czym ty mówisz? - byłam kompletnie zbita z tropu.
- Wiesz, taka godzina, kojarzysz może? Albo nie przypominasz sobie przypadkiem, że mieliśmy mieć dzisiaj próbę? - usłyszałam sarkazm w jego głosie. Nie, to była góra sarkazmów. Całe himalaje. 
W jednym momencie przypomniałam sobie o tej całej przeklętej próbie. Uderzyłam się w czoło.
- Faktycznie zapomniałam o dzisiejszej próbie - spojrzałam znacząco na Lysandra i zobaczyłam jego minę w stylu "Ja nic nie wiem, nie mam i nie zrobiłem". Wyglądało to dość komicznie, więc musiałam się strasznie starać, żeby powstrzymać napad śmiechu.
- No nic, trudno. Odbijemy to sobie jutro - mruknął - Dzwonisz po coś konkretnego, czy po prostu trochę się za mną stęskniłaś? - w wyobraźni już widziałam ten jego wredny uśmieszek.
- Zależy w jakim kontekście pytasz - zaśmiałam się.
- W każdym możliwym.
- To może wpadłbyś do mnie na chwilkę? Chciałam pogadać - niepewnie przygryzłam wargę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Kastiel może to zrozumieć w złym kontekście.
Nastał chwila ciszy.
- No ja nie wiedziałem, że aż tak bardzo tęsknisz - zaśmiał się.
No pięknie. I właśnie o to mi chodziło, kiedy mówiłam że może zrozumieć to w złym kontekście. Westchnęłam ciężko.
- Kas nie o to mi..
- Dobra, dobra. Jestem tam za pięć minut. Szykuj łóżko - rzucił i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.
- Nie o to mi chodziło - mruknęłam ale odpowiedziało mi tylko znajome pikanie po zakończonej rozmowie. No pięknie. Rzuciłam telefonem na stół i opadłam zrezygnowana na sofę. Właśnie zdałam sobie sprawę, że najgorsze jeszcze przede mną.
- Świetna robota! Nic nie podejrzewa - zaśmiała się Rozalia siadając obok mnie.
- Nie, on tylko myśli że dzisiaj ma niepowtarzalną okazję skorzystać z mojego łóżka - ukryłam twarz za poduszką, głośno w nią krzycząc.
- Od początku nie podobał mi się ten pomysł - mruknął Lysander.
- Och Lys, nie narzekaj! W końcu wszystko się rozwiąże - zaśmiała się białowłosa.
- To teraz pozostaje nam tylko czekać - powiedziałam w poduszkę.
- Dokładnie. Chodźcie za mną do kuchni - odparła Roza, gestem ręki zachęcając by za nią poszli. Wszyscy zerwali się z miejsca i ruszyli za nią w kierunku kuchni.
- A wy gdzie? - przeraziłam się, zrzucając poduszkę na podłogę.
- Jak to gdzie? My się chowamy - zaśmiała się i zniknęła za drzwiami wraz z moim bratem i Lysem.
W tym samym momencie usłyszałam znajome szczekanie i w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka.

13 komentarzy:

  1. Super czekam na kolejny :D haha wyrobilam się przed 4 z przeczytaniem do koncs ~ Mika

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie xD
    Czekam na kolejne rozdziały B)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie xD kastiel ty zboku :D czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ;) Czekam na kolejny. :*
    (Po prostu zajefajny blog!)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :)
    Kiedy Lys i Jess będą razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może nie będą w ogóle razem? O.o Nic nie wiadomo, to wie tylko moja pokręcona wyobraźnia :D

      Usuń
  6. Szykuj łóżko XD Moja morda tak się ucieszyła :D No powiem Ci, że masz talent do pisania rozmów z Kasem XD On jest niesamowity. Lyśku jaki wystraszony <3 No cóż, ciekawe czy to łóżko będzie całe po wyjściu Kastiela :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam twoje wszystkie notatki kocham cię i twoje pomysły proszę pisz dalej bo ta seriA jest jak narkotyk.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja chce prima aprilis! Kas, ktory robi wszystkim zarty, Roza i Jess probujace sie mscic i zabawne teksty!

    OdpowiedzUsuń
  9. NIE! BŁAGAM! TYLKO NIE TEN BEHEMOT NA CZTERECH ŁAPACH!!!

    OdpowiedzUsuń