Popatrzyliśmy po sobie z Lysandrem zdziwieni. Potem z tępym wyrazem twarzy wlepiłam wzrok w drzwi, w których zniknął Kas. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam.
- Czy on.. - zaczęłam, ale głos uwiązł mi w gardle.
- Tak - powiedział Lys grobowym tonem - Poszedł do Debry - dokończył po chwili milczenia z ponurą miną.
- Można było się tego spodziewać - mruknęłam i usiadłam na ławce ukrywając twarz w dłoniach.
- Na razie nie możemy nic zrobić - westchnął - Chodźmy na lekcje - uśmiechnął się pokrzepiająco. Niestety, nie poczułam się lepiej po jego słowach. Przed oczami miałam fałszywy uśmiech tej żmii.
Ruszyłam za białowłosym do wyjścia. Po chwili wtopiliśmy się w tłum licealistów. Czułam się beznadziejnie. Nagle poczułam, że ktoś szarpie mnie za rękaw i odciąga do tyłu.
- Cześć Jessico - uśmiechnął się blondyn.
- Cześć Nat - starałam się odwzajemnić uśmiech.
- Coś się stało? - zapytał z troską w głosie. Najwyraźniej moja mina nie wyglądała w jego oczach na minę "Hej jestem Jessica i kocham świat". Chyba sprawiała wręcz odwrotne wrażenie.
- Nie, wszystko w porządku - unikałam jego wzroku.
- Chyba jednak nie - chwycił mnie za rękę i spojrzał na Lysandra stojącego obok mnie - Co się stało?
Tym razem jego pytanie było skierowane do białowłosego.
- Chodzi o Kastiela - westchnął Lys.
- No tak, a o kogo innego - mruknął blondyn i spojrzał na mnie ciepło - Nie przejmuj się nim Jess. To idiota.
Parsknęłam śmiechem.
- Dzięki za pocieszenie Nat.
- Nie ma za co - uśmiechnął się - Postaraj się nie wyglądać tak, jakbyś miała ochotę kogoś udusić - mrugnął do mnie.
- Postaram się - odwzajemniłam uśmiech. Tym razem chyba wypadło przekonująco.
- To świetnie. Ja już będę znikać, czeka mnie masa roboty - jęknął.
- Dasz sobie z tym radę, jesteś przecież naszym najlepszym gospodarzem - zaśmiałam się.
- A ty najlepszą przyjaciółką - szepnął z uśmiechem i zniknął w pokoju gospodarzy.
- Idziemy już na lekcje, czy wolisz jeszcze przespacerować się w tę i z powrotem? - uśmiechnął się białowłosy.
- Myślę, że najlepszym wyjściem teraz będzie udanie się na zajęcia - westchnęłam i skierowałam się do sali B.
- Też tak myślę - odparł i razem weszliśmy na lekcję historii.
Po skończonej lekcji postanowiłam wyjść na dziedziniec i trochę się przewietrzyć. Usiadłam na jednej z ławeczek i przymknęłam oczy. Czułam, że na krótką chwilę zapominam o całych problemach.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie.
- Och cóż to? Nasza śpiąca królewna znowu przysnęła? - usłyszałam nad głową szyderczy śmiech. Otworzyłam oczy i napotkałam chłodne spojrzenie Debry. Na jej widok od razu coś się we mnie zagotowało, ale starałam się tego nie okazywać.
- Odsuń się bo zatruwasz mi powietrze - mruknęłam.
Debra zaśmiała się nerwowo, ponieważ właśnie w tym momencie obok nas kręciła się Violetta. Niewiele myśląc usiadła obok mnie.
- Uważaj do kogo mówisz idiotko - syknęła mi do ucha.
- Mam się bać? - prychnęłam.
- Powinnaś - uśmiechnęła się złowieszczo. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz - Pewnie wiesz, że niedawno rozmawiałam z Kastielem.
- No wiem - odparłam przyglądając się jej uważnie. Do czego ona zmierza?
- Zgodził się przyjąć moją propozycję - zaśmiała się chłodno.
- Niemożliwe. Nie zrobiłby tego - powiedziałam spokojnie, chociaż w środku właśnie przeżywałam szok.
- Oj zrobiłby. Ten idiota za mną w ogień skoczy.
- Nie wyzywaj go od idiotów. To, że nie masz serca to nie znaczy że ci wszystko wolno! - prawie krzyknęłam. Zaczęłam też trząść się ze złości.
Debra odpowiedziała mi swoim szyderczym śmiechem. Cudem powstrzymałam się, żeby nie przyłożyć w ten jej wytapetowany pysk. Boże, jaką ja na to miałam ochotę w tym momencie.
- Kas nigdzie z tobą nie pojedzie - powiedziałam stanowczo i podniosłam się z miejsca.
- Czekaj, jeszcze nie skończyłam - chwyciła mnie za bluzkę i posadziła na ławce - Chcę poinformować cię, że wyjeżdżamy po koncercie. Więc zdążysz się jeszcze z nim pożegnać. A co do twojego .. występu - kaszlnęła pogardliwie. Udałam że nie widzę jej szyderczego wzroku - To wiedz, że się za to na tobie odegram. Ostrzegałam cię, żebyś nie zbliżała się do mojego Kasa, ale nie posłuchałaś - westchnęła teatralnie.
- To nie jest twój Kas, ty idiotyczny pustaku - warknęłam i ruszyłam wściekła w stronę szkoły. Byłam bezradna. Kas podjął decyzję.
Skierowałam się do toalety, ponieważ poczułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy.
Ale z Debry to je po*eb. (y) Kiedy ona w końcu zniknie? I oby Kas nie wyjchał ;o; Czekam na następny *_*
OdpowiedzUsuńQajdfehug za mało ;_;
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne tak samo zaje*iste rozdziały B)
Matko wszendzie czaji sie ta zmija Debra:( czekam na next.;)
OdpowiedzUsuńKurcze.. nie tak to sobie wyobrażałam, ale mam nadzieję, ze wszystko będzie okej.
OdpowiedzUsuńNie chcę, żeby Kastiel wyjeżdżał, a tym bardziej z tą paskudną papugą lafiryndą.
super ! O niej wole się nie wypowiadać :) Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńPodczas czytania bulwersowałam się na Debre. Ona jest zua ;-; Kastiel powinien przejrzeć na oczy a nie ślepy leci na tą lale.
OdpowiedzUsuńWeny :)
Debra ty...ty...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie zdenerwowało jej zachowanie!
Rozdział wyszedł Ci superrrr *-*
Czekam na nexta i życzę weny ;**
Chce kolejny !!!!
OdpowiedzUsuńZajefajnie. Moj blog nie moze sie rownac z twoim.....
Hahahahah chyba przerobiłaś wszystkie moje rozdziały w jeden dzień :D podziwiam cie XD a tak poza tym to dziękuję bardzo za twoje wszystkie miłe komentarze ^^
UsuńA żebyś wiedziała że przeczytałam wszystkie posty. No i to dwa razy! Po prostu bardzo mi się spodobało. Serio, czasami zachowuje się jak małe dziecko.
UsuńJeju jakie super ! Moje w porównaniu z twoim to gniot ;3 ... naprawdę masz talent !
OdpowiedzUsuń