Przez jakieś dziesięć minut siedziałam w toalecie z twarzą ukrytą w dłoniach starając się uspokoić moje rozczarowanie i złość.
W głowie cały czas powtarzałam pytanie: Dlaczego?
Dlaczego on jest taki ślepy?
Dlaczego ja wcześniej nic nie zrobiłam?
Dlaczego tak musi być?
W końcu jakoś udało mi się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i poprawiłam makijaż. Wiedziałam co muszę zrobić. Nie mogę się poddać bez walki.
Tylko czemu ja to robię? Sama nie wiem, po prostu nie chcę żeby Kas znowu przez nią cierpiał.
Po wyjściu z mojego tymczasowego schronu skierowałam się do piwnicy. Miałam nadzieję że on tam jest.
Niewiele się pomyliłam, stał przed drzwiami. Przyspieszyłam kroku.
- Lys, musimy pogadać - złapałam białowłosego za rękaw.
- Co się stało Jessico? - spytał z troską.
- Rozmawiałam z nią.. Jej fałszywy uśmiech.. Ona musi kłamać.. A Kastiel.. zgodził się! Lysander on się zgodził.. - głos uwiązł mi w gardle.
- Spokojnie Jessico. Weź głęboki oddech i powiedz powoli wszystko od początku - położył mi rękę na ramieniu i rozglądnął się dookoła - Może chodźmy w spokojniejsze miejsce - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę dachu. Po chwili byliśmy już na górze. Usiadłam na ziemi opierając się o ścianę.
- Dobrze, a teraz powiedz wszystko po kolei - odparł siadając obok mnie.
- Rozmawiałam z Debrą. Powiedziała, że Kas przyjął propozycję współpracy. Wyjeżdżają po koncercie - wydusiłam z siebie. Na zewnątrz nie było aż tak zimno, ale cała dygotałam. Niesamowite, jak w jednej chwili można przeobrazić się z pewnej siebie licealistki w chuderlawą okularnicę z podstawówki z aparatem ortodontycznym na zębach.
Czemu w ogóle myślałam, że Kas tego nie zrobi? Przecież to jego życie. To irracjonalne ale aż do teraz łudziłam się, że czerwonowłosy zaśmieje się tej żmii w twarz, a ona po prostu odejdzie z liceum i w ogóle z naszego życia, a ja zapomnę że kiedykolwiek ją znałam. Niestety, rzeczywistość chyba nie działa w ten sposób.
Białowłosy spojrzał na mnie. Jego spojrzenie totalnie mnie zmroziło. Malował się w nim niewyobrażalny smutek i rezygnacja.
- Nie myślałem, że to zrobi - powiedział cicho, chyba bardziej do siebie niż do mnie.
- Proszę cię Lys, tylko nie mów że nie możemy w tej sprawie nic zrobić - zmusiłam białowłosego, żeby na mnie spojrzał łapiąc go za rękę.
Milczenie.
- Jessico, wiesz jaki jest Kastiel. Ale naszym obowiązkiem jest próba zrobienia czegoś w tej sprawie - uśmiechnął się smutno.
- Więc na samym początku powinniśmy powiedzieć wszystko Rozalii. To ona jest mistrzynią w planowaniu intryg - uśmiechnęłam się pokrzepiająco - Może we trójkę uda nam się coś wymyślić.
- Masz rację. Porozmawiasz z nią po szkole. Słyszałem, że gdzieś się wybieracie - uśmiechnął się tajemniczo.
- No tak, mamy iść do sklepu Leo.. Ale skąd to wiesz? - zdziwiłam się.
- Tajemnica - położył palec na ustach i podniósł się z miejsca - A teraz wracajmy na lekcje.
Podał mi rękę i pomógł wstać. Razem skierowaliśmy się do sali A na kolejną nudną lekcję.
Po dzwonku zerwałam się z ławki i wybiegłam z klasy szukać Rozalii. Nie musiałam długo szukać, białowłosa stała na korytarzu przy swojej szafce wyciągając strój na WF. Podbiegłam do niej.
- Musimy pogadać - złapałam ją za ramię. Roza spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Widzę po tobie, że to coś poważnego - mruknęła - Dobra, chodźmy do szatni. Ty teraz też masz WF? - spojrzała na mnie pytająco. Kiwnęłam głową - Dobrze się składa. Teraz w szatni nie będzie nikogo, więc spokojnie pogadamy.
Zamknęła z trzaskiem swoją szafkę i obie skierowałyśmy się w stronę sali gimnastycznej i szatni. Po chwili już siedziałyśmy na jednej z ławek a ja wyjaśniałam białowłosej zaistniałą sytuację. Słuchała mnie uważnie w skupieniu, co nieczęsto jej się zdarzało. To znaczyło, że jest bardzo poruszona całym zajściem.
- Nie wierzę, że to zrobił - jęknęła, kiedy skończyłam opowiadać.
- To lepiej uwierz. Proszę Roza, musisz nam pomóc - spojrzałam na nią błagalnie.
- Pomogłabym wam nawet, kiedy prosilibyście żebym się nie wtrącała - zaśmiała się. Mimowolnie ja również się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć.
- Mówiłaś, że będzie chciała się zemścić - kontynuowała białowłosa - Dlatego my skierujemy jej zemstę przeciwko niej samej.
- Ale my nawet nie wiemy, co ona planuje - mruknęłam.
- Dlatego trzeba być nadzwyczajnie czujnym i orientować się jakie ma stosunki z poszczególnymi osobami w szkole. Tym oczywiście zajmę się ja - mrugnęła do mnie.
- A wtedy będziemy mogli się zorientować kto jest po naszej stronie, a kto przeciwko nam - uśmiechnęłam się.
- No właśnie - klasnęła w dłonie - Na razie nic nie róbmy i poczekajmy na rozwój sytuacji. Z Kastielem raczej nie będzie można o tym pogadać. Pewnie nawet nie będzie chciał słuchać naszej namowy do zmiany decyzji.
- Z pewnością. Może nawet się wkurzyć - mruknęłam, mając na myśli sytuację, która zdarzyła się niedawno w sali biologicznej.
Właśnie w tym momencie do szatni weszła mała grupka dziewczyn.
- Dobra, my też się już zbierajmy. Resztę omówimy w drodze do sklepu Leo - uśmiechnęła się.
Po chwili obydwie byłyśmy już gotowe. Niesamowite, jak krótka rozmowa może podnieść człowieka na duchu. Przyszłość już nie wydawała mi się taka przygnębiająca, na jaką wyglądała kiedy siedziałam w toalecie.
Z uśmiechem weszłam na salę gimnastyczną.
Na szczęście WF był moją ostatnią lekcją.
Po dzwonku skierowałam się prosto do swojej szafki, żeby wziąć. Nagle stanęłam ja wryta.
Debra stała oparta o moją szafkę. Czekała na mnie.
Moją pierwszą myślą była ucieczka stamtąd. Kiedy jednak się nad tym zastanowiłam doszłam do wniosku, że jednak nie będę cały czas przed nią uciekać. Poza tym co ona może mi zrobić w takim tłumie?
Nie pokazując po sobie zdenerwowania podeszłam do szafki.
- O witaj kochana! - zapiszczała na mój widok.
Postanowiłam zagrać w jej nieczystą grę.
- Cześć Deb, co u ciebie? - uśmiechnęłam się i otworzyłam szafkę.
- A nic nowego. Czekałam na ciebie.
- Aha. Po co?
- Co tak niegrzecznie odpowiadasz? - zapiszczała na cały regulator. Połowa tłumu popatrzyła się w naszą stronę.
- Nie piszcz tak, głowa mi pęka - mruknęłam. Jej pisk działał mi na nerwy i nie potrafiłam nawet wymusić uśmiechu.
- Ojej a ja chciałam cię tylko zaprosić na herbatę, a ty tak mnie obrażasz - pisnęła.
Wyłapałam z tłumu parę zgorszonych spojrzeń wpatrujących się we mnie. Trzasnęłam drzwiami i spojrzałam na tą idiotkę. W oczach miała łzy, a jednocześnie posyłała mi swój złowieszczy uśmiech. O mój Boże, jak ona to robi?
- Jak chcesz pogadać to nie piszcz. Ja muszę lecieć do domu - odwróciłam się od niej. Nie mogłam już tego znieść.
- Jak możesz rzucać do mnie takimi obelgami? Koniec naszej przyjaźni! - krzyknęła i pobiegła zapłakana w stronę toalety. Teraz wszyscy patrzyli się tylko na mnie tym przeszywającym człowieka wzrokiem pełnym wyrzutu.
Nie mogłam tego wytrzymać.
Wyszłam na dziedziniec w totalnym szoku.
Ta jędza ;-; przez nią wszystko się wali :c. Czekam na ciąg dalszy i weny
OdpowiedzUsuńO nie, o nie, o nie. Tak nie będzie. Ja się nie zgadzam. Ja to bym ją wysłała na drugi koniec świata z biletem w jedną stronę i nigdy by już nie wróciła. Wredna żmija. Już widzę, jak każdy zaczyna tracić zaufanie do Jess. No cóż, czekam jak potączą się sprawy dalej. :)
OdpowiedzUsuńJak moja twarz wyglądała kiedy czytałam scenę z Debrą? o.O a w myśli: What the fuck?
OdpowiedzUsuńOna jest nie poważna... Jedyne co mi się ciśnie na usta na jej temat to: PIER**LNIĘTA!
Naprawdę.
Głupia suka.
Przepraszam za te wulgaryzmy ale nie mogę się powstrzymać. Błagam kobieto obiecaj mi, że nie zribisz tak, że Kastiel odejdzie? Błagam! Nie możesz mi tego zrobić ;C
Jezu Debra, co ona se ubzdurala... Biedna Jess. Czekam na next. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Czekam na next !
OdpowiedzUsuńGrr, jaka jędza. Aż mnie świerzbią ręce by przywalić jej w ten wytapetowany łeb.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał. Jak zawsze ;) Zajefajnie.