Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec zajęć, powlekłam się niechętnie do wyjścia. Czemu niechętnie? Ponieważ wizja spotkania z Natanielem nie była zbytnio kusząca. Mimo wszystko po lekcjach zmusiłam się by zastukać do pokoju gospodarzy.
- Proszę - usłyszałam cichy, spokojny głos niebieskookiego. Ostrożnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
- Och, to ty - Nat uśmiechnął się do mnie promiennie zza wielkiego biurka założonego stertą papierów i dokumentów.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech.
- Śmiało, usiądź - wskazał gestem krzesło przed sobą. Wykonałam jego prośbę.
- Chciałem cię zabrać do kafejki, żeby spokojnie pogadać, ale niestety jestem zmuszony prosić cię o dzisiejszą pomoc w przygotowywaniu koncertu - powiedział służbowym tonem.
Nie mogłam nic wyczytać z jego pokerowej twarzy. Jego głos był bardzo chłodny.
- Jasne, nie ma najmniejszego problemu - ucieszyłam się, że mogę zająć się przygotowaniami. Szczerze, to już nie mogłam się doczekać, aż usłyszę Lysandra.
- Szczerze cię przepraszam, że mówię o tym tak późno. Ale ja też zostaję, żeby pomóc, więc to chyba nic straconego - uśmiechnął się.
- Nie musisz przepraszać.
- Muszę - uciął krótko i wrócił wzrokiem do papierów.
Nastała chwila milczenia. Czułam się trochę nieswojo. Miałam wrażenie, że Nat chce mi coś powiedzieć, ale ta cała jego powaga mu na to nie pozwala. Atmosfera była tak sztywna, że po kilku minutach już nie mogłam tego znieść.
- Mówiłeś, że mam pomóc - zagaiłam.
- Tak, ale czy możesz chwilkę poczekać? Muszę tylko to skończyć - nawet nie podniósł wzroku znad biurka.
- To ja poczekam na korytarzu - wstałam. Chyba udało mi się zwrócić na siebie jego uwagę, ponieważ oderwał wzrok od papierów i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- No dobrze - odparł.. zawiedziony?
Nie, chyba mi się tylko zdawało.
Wyszłam na korytarz i wysłałam cioci sms-a, że dzisiaj wrócę później.
Chodziłam po korytarzu w tę i z powrotem dobre kilka minut. W szkole nie było już żadnego ucznia. Jedynie parę nauczycieli przechodziło nerwowo z pokoju nauczycielskiego do którejś z klas, ale mimo to nic. Po dłuższej chwili Nataniel wyszedł z pokoju gospodarzy, który nazywał swoim "drugim domem". Już wiem dlaczego.
Podszedł do mnie, z kluczami w ręce.
- Wybacz, że musiałaś czekać. To co, idziemy? - spojrzał na mnie pytająco.
- Jasne, ale gdzie?
- Do piwnicy - posłał mi tajemnicze spojrzenie i oboje ruszyliśmy w tamtym kierunku. Nat otworzył jakieś wielkie, metalowe drzwi i moim oczom ukazało się przestronne, ale niezbyt czyste pomieszczenie. Było pomalowane na szaro. Po ziemi walały się jakieś papierki, pudła, stare ławki, krzesła i Bóg wie co. Musiałam mieć niezbyt inteligentną minę, bo na mój widok Nataniel serdecznie się zaśmiał.
- Spokojnie, we dwójkę pójdzie nam szybko.
- We dwójkę? Może zadzwonię po kogoś i zapytam, czy mógłby nam pomóc? - uśmiechnęłam się.
Niebieskooki westchnął ciężko i rozglądnął się dookoła.
- W sumie masz rację, ale chciałem z tobą pobyć trochę na osobności.
Gdybym coś piła, to w tym momencie zakrztusiłabym się tym.
- To znaczy.. chciałem powiedzieć.. - zrobił się lekko czerwony.
Przyznaję, to jego zakłopotanie całkowicie mnie rozbroiło i nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć.
- Nie musisz się tłumaczyć, zrozumiałam - powiedziałam z uśmiechem. Natanielowi chyba ulżyło, gdy zobaczył moją minę i również się uśmiechnął.
- Jeśli chodzi o to co kiedyś powiedziałem, to przepraszam. Nie powinienem był się wtrącać - powiedział poważnie.
- Spokojnie, nic się nie dzieje. Wybaczam - spojrzałam na niego ciepło. Naprawdę, teraz to już nie miałam mu niczego za złe, ponieważ gdzieś w głębi czułam, że mówi szczerze.
- Jesteś niesamowitą osobą, Jessico - uśmiechnął się z ulgą - Nie wiem dlaczego ale tylko przy tobie czuję, że mogę zachowywać się normalnie, bez sztucznej uprzejmości.
- Cieszę się - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Chyba w końcu znalazłam wspólny język z Natem - Trochę mi przeszkadzała ta twoja sztywna mina - starałam się ją odtworzyć i powiedziałam to poważnym tonem. Blondyn wybuchnął śmiechem.
- Naprawdę tak wyglądam? - spytał, kiedy trochę się uspokoił.
- Mniej więcej.
- Dziękuję, że mi to uświadomiłaś. Postaram się być trochę "na luuuzie" - odparł przeciągając sylaby. Teraz to ja wybuchnęłam śmiechem.
- Dobra, dość bo już mnie brzuch boli - odparłam, starając się uspokoić - Lepiej zadzwońmy po innych i szybko z tym skończmy.
- Tak jest! - zaśmiał się.
Wyszłam na korytarz. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam kolejno do Rozalii, Lysandra i Armina. Wszyscy zareagowali pozytywnie na moją prośbę, Roza nawet się trochę zezłościła, że jej wcześniej nie powiedziałam. Tak czy inaczej, obiecali że za chwilę będą w szkole. Gdzieś w podświadomości mignęło mi, żeby zadzwonić po Kastiela, ale od razu odrzuciłam ten pomysł. Po pierwsze, Nataniel i Kastiel w jednym pomieszczeniu dłużej niż pięć minut równa się wojna. Po drugie Kas nie lubi udzielać się społecznie. Po trzecie po tym co zrobił nie miałam najmniejszej ochoty go widzieć. Zablokowałam telefon i wróciłam do Nata.
- I jak? - spytał.
- Przyjdą - uśmiechnęłam się.
- A kto ma przyjść?
- Roza, Armin i Lys - wzruszyłam ramionami.
- To co, czekamy na nich, czy zaczynamy porządki? - zatarł ręce i się uśmiechnął.
Rozglądnęłam się uważnie dookoła.
- Czekamy - rzuciłam i usiadłam na podłodze. Nataniel podszedł i usiadł obok mnie.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Zamknęłam oczy.
- Jessico? - usłyszałam ciepły głos Nata.
- Tak? - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Dziękuję - uśmiechnął się ciepło.
- Ale za co? - nie rozumiałam o co mu chodzi.
- Że się na mnie nie gniewasz. I że tutaj jesteś - oparł głowę o ścianę i spojrzał z uśmiechem przed siebie.
Trochę zdziwiły mnie jego słowa, ale cieszyłam się że już nie muszę go unikać.
- Też ci dziękuję. I przepraszam - szepnęłam, ale i tak usłyszał. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Ale za co?
- Że tak się o mnie martwisz - uśmiechnęłam się, mając na myśli naszą wcześniejszą rozmowę o Kastielu. Uświadomiłam sobie, że Nataniel nie chciał źle, po prostu się martwił. Rozczulało mnie to.
- Mimo wszystko jednak nie powinienem był się mieszać w wasze sprawy. Zrobisz, co uważasz za słuszne - powiedział cicho.
- Właśnie to robię. I wiesz co? - odwróciłam się do niebieskookiego - Miałeś rację - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? - zdziwił się
- Naprawdę.
Odwzajemnił uśmiech i tak na mnie spojrzał, że zrobiło mi się ciepło. Natychmiast oparłam głowę o ścianę i spojrzałam przed siebie.
Nataniel chciał chyba coś powiedzieć, ale w tym momencie usłyszeliśmy głośne stuki na korytarzu, a po chwili śmiech białowłosej rozległ się po pustym korytarzu.
Super rozdzial. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńPisz częściej,to jest super:)
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje czy Nat okazuje uczucia Jess :O czekam na next
OdpowiedzUsuńUhuhuhu NAT ty podrywaczu! Świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńZajefajny rozdział ♥
OdpowiedzUsuń