Stałam tak sparaliżowana przez dłuższą chwilę. Nogi miałam jak z waty, myśli latały wokół osoby białowłosego. Za nic nie mogłam uchwycić choćby jednej z nich. Z dołu dobiegała cicha rozmowa pomiędzy Kastielem i Lysandrem. Jednak nie byłam w stanie rozróżnić poszczególnych słów. "Zaraz, chwila, co ja robię? Znowu podsłuchuję?" - wystraszyłam się. Nie chciałam słyszeć ich rozmowy, nie po tym, co przed chwilą tu zaszło. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku fioletowego fotela stojącego pod oknem, w którym zawsze relaksowała się moja ciotka. Gdy byłam mała często do niej jeździliśmy na wakacje, lub ferie. Wtedy często widywałam ją siedzącą właśnie w tym właśnie fotelu. Czytała swoje ulubione książki. Żadne tam romansidła typu "Morze utraconej miłości". O nie, to były kryminały, thrillery lub powieści detektywistyczne. Pamiętam, że gdy ciocia wychodziła z pokoju, podkradałam się tam i brałam te książki. Czytałam je po kryjomu do trzeciej nad ranem. Tak, to były piękne czasy.
Zrezygnowana opadłam na fotel. Moje myśli latały, gdzie im się żywnie podobało. Dalej szumiało mi w uszach. Starałam się przypomnieć całą sytuację, jednak za każdym razem w głowie pojawiał mi się obraz białowłosego i tych jego przenikliwych oczu. W tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju. Odwróciłam się gwałtownie. Kastiel wszedł do pokoju leniwym krokiem i usadowił się na stoliku przede mną.
- Przepraszam, że tak bez pukania - powiedział
- Nic się nie stało - wymamrotałam
Byłam jednak pewna, że nie było mu przykro. Odezwał się tylko po to, by zwrócić moją uwagę na siebie. Oderwałam spojrzenie od ściany i spojrzałam na niego. Miał na sobie luźny, czarny podkoszulek i stare dżinsy, trochę za duże na niego. "Więc zdążył się już przebrać" - pomyślałam. Czułam na sobie jego spojrzenie, badające z uwagą mój wyraz twarzy. Skrupulatnie unikałam patrzenia mu w twarz.
- Coś nie tak? - spytał. W jego głosie dało się słyszeć nutę zaniepokojenia.
- Nie, wszystko w porządku - dalej patrzyłam w podłogę - która godzina?
- Dziesiąta
- Lysander na dole?
- Tak, czyta jakąś książkę. Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości.
Kastiel nie odrywał ode mnie wzroku. Jeśli Lysander mu nie powiedział, że usłyszałam ich rozmowę, to zaraz się tego sam tego domyśli po moim zachowaniu. Z trudem podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. Wyglądał na zmartwionego. To coś nowego.
- O czym gadaliście z Lysem? - spuścił wzrok i lekko się zaczerwienił.
- O niczym - powiedziałam chyba zbyt szybko.
- O niczym? - zadrwił Kas - Nie ściemniaj. Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów, ale przynajmniej nie kłam - zdenerwował się
- Kastiel...?
Milczenie. Po dłuższej chwili jednak postanowił się odezwać. Lecz to nie było to, co chciałam usłyszeć.
- Co czujesz do Lysandra? - podniósł wzrok i popatrzył mi prosto w oczy. Teraz to ja zrobiłam się czerwona.
- Mam być z tobą szczera?
- Do bólu.
- Więc powiem ci: nie mam zielonego pojęcia.
Chciałam dodać do tego jeszcze jakieś wyjaśnienie, jednak zdałam sobie sprawę, że im bardziej będę się tłumaczyć, tym bardziej mi nie uwierzy. Tłumaczą się winni, czyż nie?
- A co czujesz do mnie? - jego słowa od razu mnie orzeźwiły. Czułam, jak odpływa mi krew z twarzy.
- Strasznie zbladłaś - zauważył.
- To nic takiego, po prostu zaskoczyły mnie twoje słowa.
- Dobra, wycofuję je. Chwila słabości. Nie odpowiadaj - chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi - chodźmy na dół, ktoś musi przecież przygotować kolacje - popatrzył na mnie znacząco.
- Masz na myśli siebie? Nie znałam cię od tej strony - zaśmiałam się
- Oj, źle się zrozumieliśmy. Mam na myśli ciebie - uśmiechnął się. Westchnęłam.
- No cóż, warto mieć nadzieję - spojrzałam w sufit.
- Nie marudź, tylko chodź, bo głodny jestem. A wiesz, że potrafię być nieprzyjemny, gdy jestem głodny - uśmiechnął się złowieszczo.
- W takim razie biedaku, chyba cały czas chodzisz głodny.
- Ej! - szturchnął mnie i zbliżył twarz do mojej twarzy - Jeszcze nie wiesz, jaki potrafię być wkurzający - powiedział cicho
- Zaczynam się bać.
- I powinnaś - dodał.
Zeszliśmy powoli po schodach. Lysander siedział na sofie trzymając w rękach jakąś książkę mojej ciotki. Gdy przechodziliśmy obok niego podniósł wzrok i uśmiechnął się tajemniczo. Usiadłam obok niego.
- Co chciałbyś na kolację? - spytałam. Ciągle czułam się nieswojo, mając w myślach naszą wcześniejszą rozmowę. Jednak starałam się to ukryć.
- Ja dziękuję, jadłem w domu - ten tajemniczy uśmiech nie schodził mu z twarzy - Robisz kolację?
- Taki mam zamiar.
- I tak już dużo ci zawdzięczamy. Przenocowanie nas u siebie stanowi przecież kłopot. Pozwól, że ja się zajmę kolacją w ramach podziękowania - patrzył mi w oczy.
- To nie musiałem ściągać cię z góry - zaśmiał się Kas
- Masz ochotę na coś konkretnego? - spytał Lys, nie komentując odzywki czerwonowłosego.
- Szczerze mówiąc, nie jestem aż taka głodna. Kastiel ściągnął mnie tutaj z tego powodu.
- A więc to tak - jego wzrok padł na Kastiela - w takim razie nigdzie nie idziemy, sam sobie znajdzie coś do jedzenia - zaśmiał się.
- Ej, to niesprawiedliwe! - oburzył się Kas
- Prawa natury - białowłosy wzruszył ramionami i wrócił do lektury. Kastiel jeszcze trochę ponarzekał, jednak po chwili wstał i ruszył w kierunku kuchni.
- Przepraszam za niego - westchnął Lys, kiedy czerwonowłosy zniknął w korytarzu.
- Nic się nie dzieje - uśmiechnęłam się
- Widzisz? Właśnie dlatego tu jestem - odwrócił się w moją stronę - Jessico, ja pójdę już do pokoju, który mi przygotowałaś.
- Jasne, nie ma problemu. Masz jakieś ciuchy do przebrania?
- Ech... nie. Ale to nie problem, poradzę sobie.
- Nie ma mowy. Chodź.
Powoli wstał i ruszył za mną. Weszliśmy do mojego pokoju. Lysander usiadł na łóżku, a ja zaczęłam grzebać w szafie. W końcu po długich poszukiwaniach znalazłam to, czego szukałam.
- Hej, orientuj się - zaśmiałam się i rzuciłam w jego stronę biały, męski podkoszulek z logo mojego ulubionego zespołu.
- Skąd masz męskie ubrania w swojej szafie? - popatrzył na mnie podejrzliwie
- Ta-je-mni-ca! - zaśmiałam się i rzuciłam do niego, również męskie, spodenki.
- Dziękuję Jessico. Jednak mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz
- Oczywiście - uśmiechnęłam się - a teraz idź się przebierz. Łazienka jest po lewej.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, a po chwili zniknął za białymi drzwiami mojej łazienki.
Obyś pisała najdłużej!
OdpowiedzUsuńEkstra :3 czekam na dalszy los ^^
OdpowiedzUsuń.... ehahahaha xD
OdpowiedzUsuńDobra, przyznaję się. Ja też czasem nosze męskie ubrania (z wygody), no ale nie wiem dlaczego zaistniałą sytuacja z Jess mnie śmieszy.
Nie tylko ty tak masz XD Sama noszę, a z niej się śmieję XDDDD
UsuńŚwietny rozdział :3
Dziewczyna ideał ! *.*
OdpowiedzUsuń