Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział VIII

   Moje myśli wciąż krążyły wokół Lysandra. Zastanawiałam się, dlaczego. "To niemożliwe, żebym się już zakochała. Nie ja." Nigdy w życiu nie zakochałam się tak szybko. Postanowiłam dać sobie z tym spokój i więcej o nim nie myśleć. Wzięłam się za odrabianie zadań. Jednak nie mogłam się na nich skupić. 
- Pierwiastek z trzydziestu dwóch do kwadratu pomnożony przez... przez.. Cholera!
Kompletna pustka. W tym momencie mój telefon postanowił zadzwonić. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Słucham?  
- Cześć mała - usłyszałam znajomy głos.Jednak nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należy.
- Nie jestem mała. A tak poza tym, kto mówi?
- Jak to, nie poznajesz? - ktoś po drugiej stronie się zaśmiał.
Ten śmiech.. na końcu świata bym go rozpoznała.
- Kastiel?! Skąd masz mój numer telefonu?
- Nie musisz wiedzieć, mam swoje źródła.
- Jeśli się tak wysiliłeś, żeby zdobyć mój numer, to na pewno masz jakiś sensowny powód, dlaczego postanowiłeś zadzwonić.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Nie można sobie tak po prostu zadzwonić?! - zdenerwował się
- Można, można, spokojnie Kas. Po prostu jestem ciekawa
Kastiel westchnął.
- Jesteś niemożliwa. Nie dość, że postanawiam z grzeczności zadzwonić, to ty jeszcze narzekasz.
- Ej, ja nie...
- Dobra, dobra, co tam u ciebie? - przerwał mi
Teraz to ja westchnęłam
- Wszystko w porządku, a u ciebie?
- Też. Co myślisz o psach?
Aha. Coś się szykuje.
- Nie mam nic przeciwko nim, nawet trochę je lubię. Czemu pytasz?
- To świetnie. Wychodzę z moim na spacer, idziesz z nami?
- Spoko, mogę, daj mi dziesięć minut.
- Za pięć jestem u ciebie - rozłączył się.
On jest niemożliwy. Ciotka raczej nie ma jakichś większych planów dotyczących mnie i dzisiejszego wieczoru, więc nie będzie miała nic przeciwko moim wyjściom. Szybko narzuciłam na siebie moją ulubioną skórzaną kurtkę, poprawiłam włosy i zeszłam na dół.
- Ciociu, wychodzę! - krzyknęłam
- Gdzie idziesz?
- Idę się przejść
- Aaaa, pewnie z kolegą. No idź już, nie patrz tak na mnie, kiedyś też byłam młoda. 
No cóż, mimo wszystko spodziewałam się raczej coś w stylu "Kiedy ja byłam w twoim wieku... bla bla bla". Okazuje się jednak, że mocno się myliłam. Zaczynam lubić to miejsce. Ubrałam moje ulubione trampki i wyszłam.
- Ale się wleczesz - usłyszałam Kastiela.
Odwróciłam się. Koło jego nogi stał wielki potwór. "Boże, na co ja się zgodziłam" Przeklinałam w duchu. Mogłam najpierw go spytać, jakiej rasy ma psa. Świetnie.
- Cześć Kas, jak zwykle miło cię widzieć - podeszłam do nich - Jak się wabi?
- Demon - rzekł dumny Kastiel
- Pasuje mu
Zbliżyłam rękę do psa. Wiem, to szaleństwo, jego pies sięgał mi do ud. Mimo wszystko postanowiłam się zaprzyjaźnić. Demon najpierw głośno zawarczał, lecz zaraz potem zaczął się łasić i merdać ogonem. Jest! Ujarzmiłam bestię! Byłam z siebie dumna. Czerwonowłosy zrobił wielkie oczy.
- Kim naprawdę jesteś i co zrobiłaś z moim psem?!
- Jestem Jessica, ta sama, którą porwałeś pierwszego dnia na dach.
- Niemożliwe
Zaśmiałam się. Nie spodziewałam się, że to zrobi na nim aż takie wrażenie. Ruszyliśmy w kierunku parku. Demon wyglądał na szczęśliwego. Popatrzyłam na Kasa. W świetle księżyca wyglądał niesamowicie. Nie mogłam oderwać wzroku. Spojrzał w moją stronę.
- Stało się coś?
- Nie, nic.. - zmieszałam się
- To co tak patrzysz?
- Ja po prostu.. Nie ważne
Uśmiechnął się. Musiałam to przyznać, ten wieczór był niesamowity. Gwiazdy było widać jak na dłoni. Nie mogłam się napatrzeć. 
- Pięknie, prawda? - spytałam. Popatrzył w górę.
- Faktycznie, nie ma ani jednej chmurki - zamyślił się
Dlaczego zaczęłam czuć dziwny niepokój? Serce biło mi bardzo szybko. 
Pospacerowaliśmy jeszcze trochę, rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Szkoła, rodzice... W końcu ni z tego, ni z owego Kastiel spytał:
- Znałaś wcześniej Kena?
- Ehhh, tak, znałam. Chodziliśmy razem do klasy
- Tak właśnie myślałem. Na lekcji cały czas gapi się.. na ciebie. Nie przeszkadza ci to?
- Zdążyłam się przyzwyczaić. Ken od zawsze taki był
- Oj, to ci współczuje - wyszczerzył zęby w złowieszczym uśmiechu
- Nie musisz udawać, że cię to interesuje. Możemy spędzić ten czas w milczeniu.
- Nie, ja lubię cię dręczyć
Nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty. Czułam się zmęczona. 
- Kastiel, ja będę już wracać do domu
- Już mnie opuszczasz? Zobaczysz jeszcze..
- Jakby było do czego - przerwałam. Wybuchnęliśmy śmiechem.
Odprowadził mnie pod same drzwi. Demon najwyraźniej wyczuł, że go opuszczam, bo zaczął cicho skomleć. Nie miałam pojęcia, że może przywiązać się tak szybko.
- To żegnaj kolego - powiedziałam do psa
- Powiedz mu raczej "do zobaczenia". Coś czuję, że będziesz go często spotykać
- Jego, czy ciebie? - zaśmiałam się
- Zależy - uśmiechnął się
- Dzięki za miły spacer. 
Nasze spojrzenia się spotkały. To śmieszne, ale nie zauważyłam wcześniej, że ma szare oczy. Chciałam w nich utonąć. Nie myślałam o niczym innym, tylko o jego oczach. Nagle Demon szczeknął. Kas, zażenowany, spuścił wzrok. Ja zrobiłam to samo, czerwieniąc się przy tym. Odkaszlnęłam.
- To do jutra
- Do jutra - odpowiedział i szybko się oddalił.
Wparowałam do domu. Moja ciotka wyglądała na rozbawioną.
- Przez chwilę myślałam, że cie pocałuje - zaśmiała się
- Ciociu, jak możesz! - rzuciłam w nią poduszką
- Przepraszam, ale jak usłyszałam psa pod domem, to musiałam popatrzeć przez okno - odpowiedziała rozbawiona
- Co za ludzie! - zaśmiałam się
- Oj no, nie uważasz, że byłoby romantyczniej?
- To mój kolega! Jak możesz mówić coś takiego?
- Taaak kolega - uciekła do kuchni
Wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie miałam już siły robić zadań. To wszystko mnie przerastało. Najpierw Lysander, teraz Kastiel. Co się do cholery za mną dzieje?! Postanowiłam jutro być chora i odpuścić sobie głupie lekcje.

2 komentarze:

  1. Jess ma wyjątkowe zdolności do zakochiwania się xD

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja mam niezwykłe zdolności do głupoty :D

    OdpowiedzUsuń