Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział X

     Popatrzyłam na zegarek, dochodziła pierwsza. Lekcje powinny trwać jeszcze jakieś dwie godziny. Postanowiłam nadrobić trochę materiału z biologi. Otworzyłam podręcznik i właśnie w tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. "Niemożliwe, żeby tak szybko przyszli. Zostały jeszcze dwie lekcje" pomyślałam i próbowałam skupić się na temacie genetyki. Usłyszałam, jak ciocia otwiera komuś drzwi, ale nie obchodziło mnie, kto to. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! - zdziwiło mnie to, że ciotka puka do mojego pokoju. Po chwili drzwi delikatnie się uchyliły.
- Jess, masz gościa - uśmiechnęła się i ruchem ręki wskazała na postać stojącą za nią.
- Witaj Jessico - spojrzałam w dwukolorowe oczy.
- Lysander! Co tu robisz tak wcześnie? - uśmiechnęłam się
- To ja jestem na dole, gdybyście czegoś potrzebowali - wtrąciła ciotka i cicho zamknęła za sobą drzwi. Po chwili dało się słyszeć, jak schodzi na dół po schodach.
Białowłosy niepewnie usiadł na łóżku obok mnie.
- Wiesz, ja... nie mogłem się doczekać, aż cię zobaczę. 
- A co na to Rozalia? I... Kastiel?
- Nie mieli nic przeciwko. Nataniel mnie zwolnił.
- Więc reszta przyjdzie za jakąś godzinę.
- Owszem - spojrzał na mnie - już się lepiej czujesz? - spytał z troską w głosie.
- Tak, już mi lepiej.
Lysander ciężko westchnął. Miałam wrażenie, że chce mi coś ważnego powiedzieć, ale zanim to powie musi rozważyć wszystkie za i przeciw. Jego wzrok przez chwilę był nieobecny. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc cicho siedziałam obok niego. W końcu się odezwał. 
- Może to trochę głupie, ale kiedy usłyszałem, że źle się poczułaś, naprawdę się wystraszyłem - uśmiechnął się smutno
- To nie jest głupie - popatrzyłam na niego - to bardzo miłe. Jeszcze nikt się o mnie tak nie martwił.
- Niemożliwe. A Ken? Przecież jest w tobie bardzo zakochany. 
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się
- Wiesz... to.. to widać bardzo wyraźnie. Ten chłopak naprawdę cię kocha.. - zmieszał się.
- Ale, jak widzisz, z nim jest inaczej. 
- Inaczej? 
- Tak. Trudno mi to wytłumaczyć.
Wydaje mi się, czy Lysander nagle... posmutniał? Dlaczego rozmawiamy o Kenie? Nie chciałam o nim rozmawiać.
- Lysander wszystko w porządku?
- Tak, ja tylko.. nie ważne.
- Wiesz, może przejdziemy się trochę? Pójdziemy do sklepu, pomożesz mi wybrać coś dobrego do jedzenia - nie chciałam, żeby znowu popadł w taką zadumę, jak wcześniej.
- Wspaniały pomysł. Może przejdziemy przez park? - w końcu się uśmiechnął
- Jasne - odwzajemniłam uśmiech - tylko daj mi chwilkę, przebiorę się.
- To może ja poczekam na ciebie na dole - zrobił się cały czerwony.
- Spokojnie, Lys. Przecież nie będę robiła przed tobą striptizu, przebiorę się w łazience obok - zaśmiałam się
- Kastielowi by to nie przeszkadzało 
- Ehhh, wiesz, jaki jest Kastiel. Daj mi pięć minut - powiedziałam i wzięłam turkusowy podkoszulek i czarne spodenki. Weszłam do łazienki. Szybko jakoś się ogarnęłam. Popatrzyłam na siebie w lusterku. Cóż, cudu nie będzie.  Nie chciałam się więcej gramolić, więc weszłam do pokoju. Lysander siedział na łóżku i wpatrzony był w "Telefon od Anioła" - świetną książkę, którą właśnie czytałam. Tak go wciągnęło, że nie zauważył jak weszłam do pokoju. Cicho podeszłam do niego.
- Podoba ci się? - spytałam.
Chyba nieźle go wystraszyłam, bo zrobił się cały blady.
- Och, to ty Jessico. Wybacz mi, nie mogłem się powstrzymać. Ma bardzo ciekawy tytuł - spojrzał na książkę
- To prawda - uśmiechnęłam się - ale dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Podoba ci się?
- Tak, bardzo mnie zaciekawiła. Wypożyczyłaś ją z biblioteki?
- Nie, to moja książka. Chętnie ci ją pożyczę, jak skończę.
- Byłbym wdzięczny - odwzajemnił uśmiech - widzę, że jesteś już gotowa. Wychodzimy?
- Jasne, chodźmy.

Pogoda była naprawdę piękna. Dookoła szumiał lekki wiatr. Na niebie nie było widać żadnych chmur. Uwielbiam taką pogodę, wszystko się układało, żadnych problemów nie miałam. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Białowłosy spojrzał na mnie.
- Co cię tak rozbawiło? - spytał z uśmiechem
-  Po prostu wszystko jest wspaniale.
- Cóż za optymizm - zbliżył się - ja też się do tego przyczyniam? - dodał cicho
- Ty też, w większym stopniu - spuściłam wzrok
W tym momencie to sobie uświadomiłam. To Lysander wprawiał mnie w dobry nastrój. Jego obecność. Ciągłe myśli o jego dwukolorowych oczach. Mój dobry humor. Boże... czemu ja o tym myślę? Muszę natychmiast przestać! Starałam się wrócić myślami do pogody. Jednak mimo wszystko, było to bardzo trudne mając świadomość, że obok mnie idzie Lysander.  




2 komentarze:

  1. O lala.
    (Rozdział bardzo fajny :) )

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochana para!
    Lys zawsze i o każdej porze jest słodki :3

    OdpowiedzUsuń