Lysander zjawił się po pół godzinie. Był zdyszany, na pewno biegł całą drogę. Usiadł w kuchni i patrzył w okno. Dałam mu szklankę z sokiem, ale chyba tego nie zauważył, tak bardzo był pochłonięty swoimi myślami. Kastiel dalej siedział w salonie i oglądał. Nie byłam pewna, ale intuicja podpowiadała mi, że są na siebie obrażeni. Tylko nie wiedziałam, dlaczego. Owszem, miałam swoje teorie. Jednakże, były to tylko przemyślenia.
- Lys, nie chciałbyś siąść z nami w salonie i oglądnąć film?
Nie odpowiedział. Chyba nawet nie usłyszał. Czułam się ignorowana.
- Lysander? Hej, obudź się! - pomachałam mu dłonią przed oczami. Poskutkowało.
- Och, wybacz mi Jessico - zmieszał się - ja po prostu... Nie ważne. Mówiłaś coś?
- Tak, pytałam się, czy nie chciałbyś usiąść z nami w salonie - uśmiechnęłam się
- Och, tak, zaraz do was dołączę - powiedział i znowu zapatrzył się w okno. Westchnęłam i poszłam usiąść obok Kastiela.
- A tobie co? - spytałam na widok nadąsanej miny czerwonowłosego.
- Po co go zapraszałaś? To miał być romantyczny wieczór we dwoje, a nie we troje!
- Aha! A więc o to ci chodzi. Czemu Lysander tak ci przeszkadza? Przecież to twój najlepszy przyjaciel - starałam się mówić szeptem, ponieważ białowłosy siedział obok w kuchni. Jednak jeśli jest tak strasznie zamyślony, to nawet krzyku nie usłyszy. Mimo wszystko szeptałam.
- To prawda, jest moim przyjacielem. I nie przeszkadzało by mi, gdybyśmy tutaj siedzieli w ciągu dnia. Ale on tu będzie całą noc! - schował twarz w dłoniach i wydawać się mogło, że jest tak zrozpaczony, jakby wybuchła III wojna światowa. Puściłam tą uwagę mimo uszu i udawałam, że ciekawi mnie film. Kastiel też nic nie mówił. Oparłam się o niego, bo tak było mi wygodniej. Oczywiście nie pozostawił tego bez komentarza.
- Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz. Bałem się, że będziesz siedzieć jak kołek - zaśmiał się
- Nie rozumiem o czym mówisz - patrzyłam cały czas w telewizor.
Było bardzo przyjemnie. Cisza, spokój, Kastiel. Wtulona w niego, powoli zamknęłam oczy. Powoli odpływałam w sen. Nagle usłyszałam:
- Kastiel, co ty wyprawiasz? - szepnął Lysander. Najwidoczniej myślał, że śpię.
- Ciszej, stary - czerwonowłosy również. Postanowiłam nie wyprowadzać ich z błędu.
- Dobrze, ale powiedz mi co ty robisz? Chcesz zranić kolejną? To nie maraton - Mimo, że starał się mówić spokojnie, dało się słyszeć nutę zdenerwowania
- Wiedziałem, że się tego uczepisz. Spoko, nie zamierzam jej nic robić. Ale widać, że na mnie leci - miałam ochotę mu przywalić, co on sobie myślał? Zaczęło się we mnie gotować ze złości. Nie wiem jakim cudem, ale dalej leżałam spokojnie.
- Kastiel, posłuchaj. Jessica nie jest, jak te twoje poprzednie. Ona jest... inna. Wyjątkowa - czułam, że na mnie spojrzał. Moje serce zaczęło bardzo mocno bić. Bałam się, że w końcu zauważą że nie śpię.
- Lys, nie wal, że ci się podoba! Przecież ty się w nikim nie zakochujesz! - jego szept powoli przestawał być szeptem.
- T-to nie tak... Polubiłem ją i nie życzę sobie, żeby przez ciebie płakała, rozumiesz? - głos powoli mu się załamywał.
- To znaczy, że ci na niej zależy. A ja ją sobie zaklepałem! A tak w ogóle, po co tu przylazłeś? - zaczął się denerwować
- Kas, Jessica nie jest rzeczą, którą można sobie zaklepać, już ci to mówiłem. Też ma uczucia, nie sądzisz? Poza tym, znając twoje wybryki na pewno coś zrobisz. Dlatego chcę cię mieć na oku.
- Nie potrzebuję niańki! - krzyknął. Postanowiłam otworzyć oczy i to przerwać, zanim dojdzie do rękoczynów. Poza tym i tak już za dużo usłyszałam. Czułam, że powoli robię się czerwona.Nadal byłam wtulona w Kastiela, jednak chciałam żeby to był Lysander... Miałam nadzieję, że to uczucie minie.
- Czemu tak krzyczycie? - udawałam zaspaną i przetarłam oczy.
- Wybacz nam Jessico. Nie masz ochoty się już położyć u siebie? - spytał Lysander.
- Nie, dziękuję, może za jakąś godzinę - uśmiechnęłam się do niego i w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nadal jestem oparta o Kastiela. Odskoczyłam jak oparzona.
- Co jest, nie podoba ci się? - zaśmiał się Kas
- Ani trochę - prychnęłam. Nie miałam ochoty go oglądać, po tym co powiedział. Myślałam, że jest inny, że pozory mylą. Jednak mocno się zawiodłam. Pomaszerowałam do kuchni nie oglądając się za siebie. Po chwili wszedł Lysander i oparł się o blat stołu. Stanęłam bez ruchu.
- Stało się coś? - spojrzał na mnie przenikliwie.
- Nie, nic.. - zmieszałam się. Chyba nie powinnam była stamtąd tak nagle wychodzić, przecież mogli się domyślić, że słyszałam. A tego nie chciałam.
- Jessico, popatrz na mnie - szepnął Lys.
Nie mogłam. Patrzyłam w podłogę i nie mogłam podnieść na niego wzroku. Czułam, że jak to zrobię, to domyśli się, że wszystko słyszałam. Więc stałam tam i omijałam go spojrzeniem.
- Jessico..?
- Wybacz, muszę iść przygotować ci łóżko - wyminęłam go, dalej nie patrząc mu w oczy. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Świetne! Czekam na następne rozdziały!
OdpowiedzUsuńDziękuję za motywacje, miło wiedzieć, że ktoś czyta :) będe starała się dodawać nowe rozdziały co dwa dni
OdpowiedzUsuńPo prostu super !
OdpowiedzUsuń=D
<3 Dziewczyno zacząłam czytac i nie mogę sie oderwac, a jak po prostu wybrażam sobie Lisia i Kasa to ą z gęsiej skórki dostaję !!! Po prostu idealne opowiadanie jakich mało !!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie. Może to nie jest o Kastielu i Lysandrze, ale staram się coś wypocic
http://powrotdoinstynktu.blogspot.com/
To jak szybko piszesz ciąg dalszy mnie zaskakuje !
Czekaj, wykopię rów przed schodami i tam ty wpadniesz pod ziemię, ok?
OdpowiedzUsuń