W końcu dotarliśmy do supermarketu. Nie odzywaliśmy się do siebie. Tak, jak pierwszego dnia czułam, że słowa są niepotrzebne, że wystarczy sama obecność. Było mi z tym dobrze. Zero słów, zero nieporozumień. Podeszliśmy do półek ze słodyczami i sokami. W końcu niechętnie, musiałam przerwać milczenie.
- Więc? Co weźmiemy? - spytałam.
- Może jakąś wodę mineralną?
- Smakową?
- Czemu nie? - uśmiechnął się - Ty jesteś gospodynią, ty wybierasz.
- Nie zostawiaj mnie z tym samej - odwzajemniłam uśmiech
Lysander jednak pomógł mi w zakupach. Dowiedziałam się, że lubi ciastka jagodowe. Tak samo, jak mój brat.
Po zakupach przeszliśmy znowu przez park do mojego domu. Cała droga powrotna upłynęła nam na rozmowie. Pod mieszkaniem natknęliśmy się na Rozalię i Kastiela. Nie zauważyli, jak podeszliśmy.
- Cześć Roza! - zawołałam tuż za jej plecami. Aż podskoczyła ze strachu.
- Jess, ty idiotko! Wystraszyłaś mnie! O mało na zawał nie zeszłam. - zaśmiała się
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.
Kastiel nawet się nie uśmiechnął.
- Gdzie się szlajaliście? - miał pokerową twarz. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Może coś nie tak w szkole?
- Byliśmy po prowiant - pokazałam mu siatki z zakupami - stało się coś?
- Nie, kompletnie nic - prychnął
- Niby nic, a jednak coś - mruknęłam. Może Rozalia mi to później wyjaśni.
- No to zapraszam! - uśmiechnęłam się i wskazałam ruchem ręki, żeby poszli za mną. Kas cały czas był na coś obrażony. Miałam cichą nadzieję, że mu to przejdzie.
- Witajcie w moim królestwie!
- No, no niezłe masz to królestwo - zaśmiała się Roza i ruszyła w kierunku mojej szafy - Zrobimy mały przegląd.
- ŻE CO? ROZALIA NIE!!! - rzuciłam się w jej kierunku i zamknęłam szybko szafkę z moją bielizną - Zrobisz to kiedy indziej - szybkim ruchem zatrzasnęłam szufladę. Rozalia chyba zorientowała się w sytuacji, bo popatrzyła dziwnym wzrokiem na chłopców.
- Oj no dobrze, ale obiecujesz?
- Obiecuje - odparłam z ulgą
Kastiel zwijał się ze śmiechu. No cóż, przynajmniej humor mu się poprawił. Lysander udawał, że niczego nie usłyszał, jednak zauważyłam na jego twarzy cień uśmiechu.
- Fajne masz łóżko, takie wygodne - powiedział rozbawiony Kastiel, rozkładając się na moim łóżku
- Co za idiota... - powiedział cicho Lysander i uderzył się w czoło.
- No co? - zaśmiał się - Jess, chyba nie powiesz, że tak nie jest?
- Dobra, zostawmy temat mojego łóżka na inne okazje - chciałam dać Kastielowi do zrozumienia, że pora zmienić temat.
- To będą jakieś inne okazje? Nie mogę się doczekać - popatrzył na mnie zalotnie
- Jessico, przypomniało mi się, że miałem dać ci lekcje - Lys rzucił czerwonowłosemu ostrzegawcze spojrzenie i podał mi swój zeszyt
- Dziękuję Lys - spojrzałam w jego dwukolorowe oczy
- To żaden problem - uśmiechnął się
- No dobra, to opowiadajcie, co było dziś w szkole - chciałam zmienić temat, bo Kastiel znowu zaczął robić te swoje miny.
- Ja chcę opowiadać! - powiedziała Roza i zaczęła opowiadać.
Mimo jej słów każdy chciał wtrącić coś swojego w opowiadanie. Powstał totalny chaos i niewiele z tego zrozumiałam. Jednak dowiedziałam się dwóch rzeczy. Po pierwsze, do szkoły zapisali się bliźniacy. Jeden Armin, drugi.. chyba Alexy. Czułam, że będzie wesoło dzięki nim w szkole. Po drugie, szkoła coś szykuje dla uczniów. Peggy, nasza reporterka szkolnej gazetki i dziennikarka w jednym podejrzewa, że to będzie bieg na orientacje. Pierwszy raz słyszałam o czymś takim. Ciekawe, na czym to w ogóle polega. Jednak, kiedy Roza zaczęła mi to tłumaczyć, wtrącił się Kastiel, a zaraz potem Lysander i nic z tego nie zrozumiałam. Wiedziałam tylko, że to odbędzie się w lesie i trzeba dobrać się w pary.
- Zaklepuję Jess! - krzyknął Kastiel
- Jessica nie jest rzeczą, żeby można było ją "zaklepać". Poza tym, może ma coś przeciwko temu? - powiedział Lysander i spojrzał na mnie.
Byłam w takim szoku, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nawet nie wiedziałam o co w tym chodzi.
- Dajcie jej spokój, nawet nie wiadomo jeszcze, czy to na pewno będzie bieg. Przecież powiedziała to Peggy, a nie dyrektorka.
- Może i masz racje, ale i tak jestem z Jess - czerwonowłosy nie dawał za wygraną. Lysander westchnął ciężko.
Nie mogliśmy się nagadać. Zapadał zmrok, a my dalej siedzieliśmy i rozmawialiśmy. W końcu Rozalia postanowiła już wracać, ponieważ umówiła się z Leo o ósmej.
- Kto to Leo? - pierwszy raz słyszałam o kimś takim.
- Nie opowiadałam ci? Wybacz, Leo to mój chłopak, pracuje w sklepie z ubraniami. Wiesz, ten duży, fioletowy sklep, obok supermarketu.
- A no tak, wiem który. I ten facet z czarnymi włosami, który mnie obsługiwał..?
- To był właśnie Leo, mój chłopak, a starszy brat Lysandra.
- Naprawdę? - spojrzałam na białowłosego - Czemu nie mówiłeś, że masz brata?
- Bo nie pytałaś - odparł z uśmiechem
No tak, mogłam się domyślić. Leo może i nie miał dwukolorowych oczu, jak jego brat, ale miał podobny styl ubierania się, oraz podobne rysy twarzy.
Rozalia zaczęła się zbierać do wyjścia. Razem z nią Kastiel i Lysander.
- Było bardzo miło, może kiedyś jeszcze nas zaprosisz - powiedział cicho białowłosy, wpatrując się w moje oczy. Zrobiło mi się ciepło.
- Oczywiście, moje drzwi są zawsze dla was otwarte - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Okna też, jakbym chciał się włamać? - wyszczerzył zęby Kastiel.
- Jeśli ktoś nie wie, do czego służą drzwi, to mogę też okna otworzyć - odwzajemniłam szyderczy uśmiech
- Taka mała, a tak pyskuje.
- Nie jestem mała! Przypominam ci, że jeszcze "rosnę"
- Tak, oczywiście - zaśmiał się.
Odprowadziłam ich do wyjścia. Lysander wychodził ostatni. Zatrzymał się przed drzwiami i obrócił do mnie
- Do zobaczenia, Jessico - uśmiechnął się
- Do zobaczenia - pożegnałam się i zamknęłam drzwi.
Wróciłam do pokoju. Nie było śladu, że ktoś tutaj był. Łóżko zaścielone, dywan poprawiony. Wszystko sprzątnął Lysander, kiedy weszłam do łazienki. Myślał, że nie zauważę. Byłam mu bardzo wdzięczna. Kątem oka dostrzegłam zeszyt z notatkami, który mi zostawił. Wzięłam się za przepisywanie wszystkiego do swojego zeszytu. Nie zajęło mi to długo, kiedy skończyłam było po ósmej. Rzuciłam się na łóżko. I wtedy go zobaczyłam. Mały notatnik, który leżał obok poduszki. Zajrzałam na pierwszą stronę i rozpoznałam pismo Lysandra. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam jego numer.
Normalka, Lys zawsze gubi ten swój notatnik.
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Wątku ze zagubionym notatnikiem nie da się pominąć. :D
OdpowiedzUsuńBym się zdziwiła, gdyby ktoś go znalazł w damskiej toalecie
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń