Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział II

    - Och Jessie! Będzie nam ciebie bardzo brakowało. Tak szybko dorosłaś! - Mama, jak zwykle lamentowała. Miała łzy w oczach.
- Mamuś, przecież będę was często odwiedzać. Poza tym, to tylko dwie godziny drogi stąd. 
Na twarzy mamy pojawił się smutny uśmiech.
- No stara, trzymaj się tam jakoś.
Mój młodszy brat próbował zgrywać twardziela, ale przecież znam go od dziecka. Wiem, że gdyby mógł, wybuchnął by płaczem i mocno mnie przytulił. Jednak jak twierdził, chłopaki nie płaczą. Wyręczyłam go i mocno się do niego przytuliłam.
- Wiem, że będziesz tęsknił - Szepnęłam mu do ucha - Kocham cię braciszku.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
Pociągnął nosem. Puściłam go i popatrzyłam na tatę. Wiem, że jak Eric nie znosił pożegnań.
- No młoda, w końcu trochę swobody, co nie? 
Uśmiechnęłam się.
- Ehhh, wiem, że to nie będzie to samo. Kocham was.
Przytuliłam wszystkich i wsiadłam do taksówki. Popatrzyłam na mamę. Dalej płakała. Nagle coś mnie tknęło i spojrzałam do tyłu. Ktoś biegł w moją stronę. Przyjrzałam się dokładnie i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był.. Ken! Samochód ruszył.
- Stój! Zapomniałam się pożegnać!
Taksówkarz westchnął i zatrzymał auto. Wysiadłam i podeszłam do Kena. Mimo wszystko, był mi bliski.
- Jess! Och Jess, przepraszam za spóźnienie. Ja...
Nie dokończył, bo mocno go przytuliłam. Był zaskoczony, jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko.
- Będę tęsknić Ken
- Ja też Jessie.
Puściłam go i wsiadłam do taksówki.
- Możemy ruszać! - uśmiechnęłam się.
Przez tylne okno widziałam sparaliżowanego Kena. Wyglądał na szczęśliwego.
- Żegnaj Ken - szepnęłam, a w oku zakręciła mi się łza.

    - Panienko! Proszę się obudzić, dojechaliśmy!

Patrzyłam nieprzytomnie na człowieka, którego nie znałam. Lecz zaraz wszystko do mnie powróciło.
- Ach tak! Dziękuję bardzo - podałam mu pieniądze.
- Ależ nie trzeba! Twój ojciec zapłacił przed podróżą.
Byłam zdziwiona. Przecież sam dawał mi pieniądze na taksówkę.
- Jest pan pewien?
- Absolutnie.
Na progu stała już moja ciotka. Ma ona długie, różowe włosy, które zwykle wiąże w kucyk, tak, jak dzisiaj.
- Witaj Jessie! Już myślałam, że się rozmyśliłaś! - Uśmiechnęła się i wzięła ode mnie bagaże.
- Gdzieżby ciociu! Piękny dom.
- Prawda? Choć, pokażę ci twój pokój.
Mój pokój.. Nie, to zdecydowanie nie był mój pokój. Mój był mały i pomalowany na zielono. Ten tu był duży i niebieski. Pod oknem stało duże, białe łóżko z turkusową narzutą i białymi poduszkami. Obok stało biurko w tym samym kolorze, co poduszki. Na nim stała lampka. Po drugiej stronie łóżka była półka na książki. Dobra, przyznaję. Pokój był śliczny.
- Podoba ci się? 
- Bardzo! Jest wspaniały, dziękuję ciociu.
- Bardzo proszę. A teraz rozgość się i przebierz. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, jestem na dole w kuchni.
- Dobrze. - Ciotka zamknęła za sobą drzwi. Zostałam sama. Przebrałam się w biały podkoszulek i czarne spodenki. Wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazała się droga, na której był dość spory ruch, mimo tak późnej pory. "Nic dziwnego. Przecież mieszkamy prawie w centrum miasta" - pomyślałam. Obok ulicy rósł las a za nim.. aż zaparło mi dech w piersiach. Za drzewami roztaczało się piękne jezioro, w którym odbijała się pełnia księżyca. "Chyba jestem w raju!" Położyłam się na łóżku i chyba zasnęłam.

4 komentarze: