W końcu zadzwonił dzwonek na zakończenie ostatniej lekcji. Wszyscy rzucili się do wyjścia. Mi się nie spieszyło, nie miałam żadnych planów na popołudnie. Powoli wstałam i sięgnęłam po torbę.
- Co się tak wleczesz?
To nie mógłby być nikt inny, jak tylko Kastiel.
- A co, nie wolno mi? A ty czemu nie pędzisz na złamanie karku do swoich zajęć, jak reszta?
- Może po prostu nie mam żadnych planów?
- Nie pomyślałeś, że może ja też?
- Och nie, to niedobrze. Trzeba ci coś znaleźć do roboty - uśmiechnął się złośliwie.
Czasami ciężko było zgadnąć, co mu chodzi po głowie.
- Co masz na myśli?
- Zobaczysz
Poszłam za nim w stronę wyjścia. Cały czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie. W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam się. W lekko uchylonych drzwi do pokoju gospodarzy mignęła mi blond czupryna. "Nataniel" - pomyślałam. Tylko czemu on tak długo siedzi w szkole? Dziwne.
- Hej, mała! patrz, jak idziesz! - głos Kastiela wyrwał mnie z zamyślenia. Mało brakowało, a weszłabym w drzwi. Dosłownie. Czerwonowłosy złapał mnie za rękę i odciągnął od "zagrożenia"
- Ekhem, dzięki wielkie. Sorki, zamyśliłam się
- Ciekawe, o czym tak intensywnie myślisz. Lub o kim?
- Nie twoja sprawa
Kastiel wybuchnął śmiechem. Chyba wyobrażał sobie, że myślę o nim. Z tego wszystkiego też nie mogłam opanować śmiechu.
- Witaj Jessico. Cześć Kas.
Na zewnątrz stał Lysander.
- Och, Lys miło cię widzieć - uśmiechnęłam się
- Widzę, że już się znacie - wtrącił Kastiel
- No pewnie, ta szkoła nie jest aż tak wielka - zaśmiał się Lysander - Idziecie do domu?
- Jeszcze nie. Okazało się, że Kastiel chce mnie porwać
- Nie wyobrażaj sobie za wiele - wyszczerzył zęby czerwonowłosy.
Zignorowałam go.
- Lysander, a ty? Idziesz do domu?
- Właśnie mam taki zamiar
- Nie chcesz iść z nami? Będzie weselej - chciałam go przekonać.
- Nie chciałbym przeszkadzać.. - zaczął Lys
- No co ty, nie żartuj. Jess ma racje, chodź z nami - uśmiechnął się Kastiel.
Jego uśmiech nie był szczery. Lysander to zauważył.
- Nie, wolę nie
- Lysander, proszę - popatrzyłam na niego
- Nie rób takiej miny Jessico! - zaśmiał się
- No proszę...
Po namyśle, białowłosy rzekł:
- No... zgoda
- To idziemy podbić to miasto! - zaśmiałam się. Chłopaki mi zawtórowali.
- Jesteś niemożliwa Jessico - rzekł Lysander
Szliśmy piechotą przez park. Było piękne popołudnie. Na niebie żadnej chmurki, ptaki śpiewały. No po prostu raj! Nagle ktoś postanowił go zakłócić. Usłyszeliśmy głośne wołanie
- Lyyyysaaandeeeer!
Jak na komendę, wszyscy się odwróciliśmy
- O nie, nie teraz - Lys zrobił się biały jak jego włosy. Parę metrów od nas stała jakaś dziewczynka z dwoma długimi kucykami, w stroju podobnym do stroju Lysandra. Podbiegła do nas.
- Och, Lysander, tak dawno się nie widzieliśmy! Mam ci tyle do opowiedzenia - rzuciła się na niego.
Nie przesadzam, rzuciła się. Zrobiło mi się niedobrze. Postanowiłam reagować, gdyż Kastiel nie mógł tego zrobić. Wił się ze śmiechu. Prawdziwy przyjaciel.
- Hej! Może dość tych czułości. Nie widzisz, że go dusisz? - zwróciłam się do niej.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Właśnie kulturalnie rozmawiamy. Jak masz czelność mi przeszkadzać?! - jej twarz zrobiła się purpurowa ze złości.
- Ech, Nino, ona ma racje. Puść mnie - odezwał się Lysander
- No... skoro chcesz - rzekoma Nina zrobiła się cała czerwona
- Dziękuję. A teraz wybacz, czy nie widzisz, że jestem w towarzystwie?
- Widzę.. - ta mała chyba się zaraz rozpłacze - więc lepiej już pójdę. Do zobaczenia - odeszła tak szybko, jak się pojawiła.
na do widzenia wysłała mi mordercze spojrzenie.
- Kto.. TO był? - byłam w szoku.
- Ma na imię Nina, ale przedstawia się jako Lysandra. Jest z pierwszej klasy gimnazjum, założyła mój fanklub.
- Twój.. FANKLUB?! - dobra, teraz byłam w jeszcze większym szoku.
- No.. tak, po moim pierwszym koncercie chyba się zakochała i postanowiła założyć mój fanklub. Ona jest.. jedyną członkinią - zakrztusiłam się.
Taaaa, całkiem normalne... Postanowiłam zmienić temat, bo Lysander był już cały czerwony. I to z pewnością nie od słońca.
- To ty grasz?
- Występowałem ze dwa razy - uśmiechnął się
- Naprawdę? To niesamowite, zaśpiewasz mi coś kiedyś?
- Być może
Kastiel powoli przestawał się śmiać.
- Przeszło ci? - warknęłam
- Nie całkiem - odparł rozbawiony.
- Idiota
- Ej no sorry, nie uważasz, że to było komiczne?
- Nie. To nie było śmieszne
- Sztywniara - ten jego uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
Postanowiłam już wracać do domu. Nagle bardzo źle się poczułam. Głowa zaczęła mi bardzo pulsować, to chyba z nadmiaru emocji.
- Emmm, ja tu niedaleko mieszkam, więc może się już wrócę.
- No co ty, chyba żartujesz! Ej no, Jess sorki za tamto - Kastiel przymilnie się uśmiechnął
- Nie jestem zła. Przynajmniej już wiesz gdzie mieszkam, więc możesz mnie kiedyś odwiedzić - uśmiechnęłam się
- Kusząca propozycja
- Lysander, ciebie też zapraszam, moje drzwi są zawsze otwarte - zaśmiałam się
- Dziękuję za zaproszenie. Miło było z tobą spędzić trochę czasu - popatrzył mi w oczy. Zaczerwieniłam się.
- Mi z wami też.
Pożegnałam się i wróciłam do domu. Wparowałam do pokoju. Ściągając kurtkę zauważyłam, że coś z niej wypadło. To był mały kawałek papieru. Rozwinęłam go. "Mam nadzieję, że kiedyś zadzwonisz. Do zobaczenia " Niżej był podany numer telefonu i podpis. "Lysaander.." przeczytałam na głos i serce zaczęło mi mocniej bić na wspomnienie jego spojrzenia. Rzuciłam się na łóżko i utonęłam w myślach.
Od razu mi się humor poprawia gdy czytam twoje rozdziały =D
OdpowiedzUsuńczyżby Lys się zakochał? ♥
OdpowiedzUsuńO matko ,o matko!!! Czy Jessi będzie z Lysiem? :) :D <3 Nie wiem co napisać :(
OdpowiedzUsuń