- Co ja chciałem.. - zamyślił się na moment, a po chwili na jego twarzy wykwitły ledwo dostrzegalne rumieńce - To nic ważnego - mruknął, unikając mojego spojrzenia.
- Myślę, że jednak nie jest do końca tak jak mówisz - westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej podkulając pod siebie nogi - Kiedy wychodziłam, spałeś, ale mówiłeś coś przez sen..
- Mówiłem?! - prawie krzyknął, a jego oczy zrobiły się wielkie z przerażenia.
- Ciszej, bo Roza tu zaraz wparuje - skinęłam ręką i na moment wstrzymałam oddech starając się wyłapać jakichkolwiek znaków życia na korytarzu. Na szczęście było tam cicho jak makiem zasiał.
- Co mówiłem? - spytał już ciszej, mimo to w jego głosie dalej było słychać lekkie przerażenie. Czyżby mój najlepszy przyjaciel coś przede mną ukrywał? Przecież znamy się od lat, nigdy nie mieliśmy przed sobą żadnych sekretów. No, przynajmniej ja nie miałam, ale jak teraz widzę, to chyba nie działa w drugą stronę.
- Przepraszałeś mnie - odparłam zgodnie z prawdą, a twarz chłopaka zdawała się nabrać koloru purpury.
- A mówiłem za co? - wyszeptał zbielałymi wargami.
- Nie - rzuciłam wzruszając ramionami, a Kentin cicho westchnął z ulgą. Przyglądnęłam się mu dokładniej. Odkąd tu przyjechaliśmy zachowuje się dziwnie. Czyżby coś go dręczyło? Sądząc po jego zachowaniu, zapewne tak. Tylko dlaczego nie chce mi nic o tym powiedzieć? Czyżbym w jakiś sposób straciła jego zaufanie..?
***
Dureń, dureń, dureń ze mnie! Przecież nigdy nie gadałem przez sen! No, przynajmniej mama nic mi o tym nie wspominała. Jak mogłem popełnić taką gafę? Jestem totalnym idiotą. Teraz Jessica na pewno się czegoś domyśli.
Pamiętam doskonale ten sen. Otaczała mnie ciemność, a wokół mnie krążyły jakieś białe zjawy. Nie mogłem dostrzec ich twarzy, ale pamiętam dokładnie uczucie strachu, które mi przy tym towarzyszyło. To było straszne. Czułem się jak w pułapce bez wyjścia. Nagle jedna z nich zatrzymała się i stanęła przede mną. To była kobieta. Przepiękna kobieta w bieli. Stała przede mną ze spuszczoną głową, a jej białe włosy delikatnie opadały na twarz. Nagle uderzyła mnie jej rozpacz. Było to tak bolesne, że zacząłem skręcać się z bólu oraz bezsilności po czym upadłem na kolana. W tym momencie dziewczyna podniosła głowę... Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś równie przerażającego. Jej twarz była wykrzywiona w złowieszczym uśmiechu, a puste oczodoły zdawały się patrzyć wprost na mnie.
- Ona ci nie wybaczy, nie wybaczy! - usłyszałem jej krzyk rozdzierający mnie od środka - Nie wybaczy ci tego! Jesteś niczym. Tak wykorzystać sytuację. Zboczeniec! - krążyła dokoła mnie powoli stawiając krok za krokiem i co chwilę wybuchała złowieszczym śmiechem - Jesteś śmieciem w jej oczach! Niczym więcej!
Zasłoniłem uszy starając się nie patrzeć w twarz temu demonowi.
- Jessico przepraszam! - krzyknąłem - Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wybacz mi! - miotałem się po podłodze. Spojrzałem na swoje ręce, które w tym momencie zaczęły się dziwnie kleić i ujrzałem na nich krew. Rozpłakałem się.
- Kentin, spokojnie - usłyszałem nagle najsłodszy głos na świecie i mimowolnie spojrzałem w górę, z której spływał delikatny snop jasnego, ciepłego światła - Wybaczam ci.
Po tym zdaniu zalała mnie fala spokoju, a ja uświadomiłem sobie, że ten głos należy do najpiękniejszej dziewczyny na świecie. Podniosłem się z miejsca i powoli podszedłem w stronę zbawiennego promienia. Wszystkie zjawy, które chwilę temu mnie otaczały, nagle jakby zniknęły, a ja wciąż słyszałem jej słodki szept. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Jessico, kocham cię - wyszeptałem w stronę źródła głosu - I chcę o ciebie walczyć - zacisnąłem pięści.
I właśnie w tym momencie obudziłem się sam w pokoju.
Szczerze, cieszyłem się że nie wypowiedziałem na głos wszystkiego. Ale to i tak nie ułatwiało mojej sytuacji. Chciałbym w końcu móc jej powiedzieć. Już dawno temu uświadomiłem sobie, że nie mogę bez niej żyć. Teraz tylko cierpliwie czekam aż ona to sobie uświadomi. Sytuacja podwójnie się skomplikowała przez jej związek z Lysandrem. Mam nadzieję, że niedługo przekona się, że on nie jest jej pisany. Wiem, nie powinienem tak myśleć. Ale ja też mam uczucia...
***
- A więc? - ponagliłam go - Co chciałeś mi powiedzieć zanim Roza wparowała do pokoju?
Szatyn zmieszał się na moment i spojrzał w okno. Nadal milczał. Zdaje się, nie miał ochoty odpowiadać na moje pytanie.
- Nie chcesz mówić, to nie - wzruszyłam ramionami, starając się zachowywać tak, jakby mnie to nie obchodziło - To ja idę sprawdzić jak sobie radzi reszta. Mam nadzieję, że Rozie już przeszło - westchnęłam podnosząc się z miejsca i kierując się w stronę wyjścia.
- Jess, czekaj - usłyszałam głos szatyna w połowie drogi. Zatrzymałam się i powoli odwróciłam w jego stronę.
- Tak?
- Ja.. - głos uwiązł mi w gardle - Nie ważne - mruknął zrezygnowany odwracając się z powrotem w stronę okna. Westchnęłam ciężko i wyszłam z pokoju, po czym ruszyłam w kierunku pokoju bliźniaków i Nataniela. Miałam nadzieję, że Alexy jak zwykle da radę chociaż trochę poprawić mój humor. Podeszłam do kremowych drzwi i lekko zastukałam.
- Proszę - ze środka wydobyło się pełne niezadowolenia mruknięcie Armina. Wstrzymując oddech weszłam do środka.
- Cześć - przywitałam się, zamykając za sobą drzwi.
- Jessica! - jeszcze dobrze nie zdążyłam wejść, a od razu na szyję rzucił mi się Alexy - Tęskniliśmy za tobą - ścisnął mnie mocno.
- Przecież niedawno się widzieliśmy - zaśmiałam się. Tak jak myślałam, ledwo weszłam a moje samopoczucie zmieniło się o całe sto osiemdziesiąt stopni, a wystarczyło tylko trochę uśmiechu niebieskowłosego plus jego optymizm.
- A najbardziej tęsknił Armin - szepnął mi do ucha, a ja poczułam jak policzki lekko mi różowieją.
- To miłe z jego strony - uśmiechnęłam się i weszłam do wielkiego salonu. Przed sporych rozmiarów plazmą jak zwykle siedział nie kto inny jak sam Armin z padem w ręku.
- Siemasz Jess - uśmiechnął się na mój widok i włączył pauzę.
- Cześć - z kąta pokoju odezwał się Nataniel. Siedział w wielkim, czerwonym fotelu z jakąś książką w ręce.
- Hej wszystkim - powiedziałam, opadając na łóżko i rozglądnęłam się po pokoju, który był tak samo wielki i zapewne drogi jak każdy inny który wynajęliśmy.
Serio, nie chcę wiedzieć ile to wszystko kosztowało.
- Jess, grasz? - spytał brunet i nie czekając na moją odpowiedź rzucił mi jednego pada świecącego się na różowo. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jak ty mnie dobrze znasz - westchnęłam i usiadłam tuż obok niego na białym, puszystym dywanie - W co gramy? - podkuliłam pod siebie nogi.
- Wyjątkowo możesz ty wybrać - odparł z uśmiechem.
- A co tu mamy? - z zainteresowaniem spojrzałam na sporej wielkości kupkę gier.
- Wszystko - niebieskooki uśmiechnął się z dumą.
Zamyśliłam się na moment, starając się ogarnąć wzrokiem tytuły.
- Outlast - palnęłam bez namysłu. Już od dawna miałam ochotę zagrać w tą grę.
- Ale to jest na jedną osobę! - oburzył się brunet.
- Powiedziałeś, że mogę wybrać - powiedziałam udając oburzenie.
- Dokładnie tak było - poparł mnie Alexy, który znikąd pojawił się obok mnie.
- Zdrajca - ofuknął go Armin a my spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Na szczęście chłopak po dłuższych namowach się zgodził, więc graliśmy raz ja raz on. Alexy prawie cały czas siedział z poduszką na głowie bojąc się spojrzeć w stronę ekranu.
- No chodź tu grubasie! - zaśmiałam się, kiedy pewne potężniejszych rozmiarów monstrum nie mogło przecisnąć się za mną przez szafki.
- Ty, uważaj na doktorka! - krzyczał Armin.
- No i odcięło ci palce - wzruszyłam ramionami, kiedy nasz bohater się wykrwawiał - Nie umiesz grać frajerze - walnęłam go poduszką odzyskując pada.
- Ja nie umiem grać? - prychnął - Już ja ci pokażę..!
I od tych słów zaczęła się straszliwa wojna na poduszki.