Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział LXXXVI

     
 Po kilku minutach ciszy usłyszałam ciche kroki dochodzące z korytarza i zbliżające się niebezpiecznie w stronę pokoju Rozalii. Zakryłam twarz poduszką i nadal leżałam na łóżku w bezruchu jakby to miało uchronić mnie przed zauważeniem.
- Tu jest - usłyszałam cichy chichot białowłosej dochodzący z korytarza i zaraz potem drzwi skrzypnęły przeciągle. Ktoś wszedł powoli i ostrożnie do pokoju. Aż wstrzymałam oddech kiedy zaczęli skradać się w moją stronę. Po chwili materac nieznacznie się zapadł co świadczyło o tym, że ktoś usiadł obok mnie.
- Żyjesz? - spytała Roza szturchając mnie w żebra i ściągając poduszkę z głowy, którą odrzuciła w kąt pokoju. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam w przyjazne, dwukolorowe oczy które patrzyły we mnie w napięciu i oczekiwaniu.
- Witaj, Jessico - uśmiechnął się czule.
- Cześć Lys - odpowiedziałam powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Nie wiem czemu ale pod wpływem jego spojrzenia czułam, jakbym zaraz miała się skurczyć w sobie ze wstydu. Chciałam tylko żeby nie zaczął mówić na temat niedawnych wydarzeń.
- Wiecie co, skoczę po coś do picia - powiedziała Roza mrugając do mnie porozumiewawczo i już jej nie było. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nią westchnęłam ciężko.
- Jessico, czy wszystko w porządku? - spytał białowłosy przyglądając mi się uważnie - Jesteś bardzo blada.
- To ze zmęczenia - potarłam dłońmi swoją twarz, żeby w miarę możliwości powrócić do stanu używalności.
- Spokojnie Jessie - szepnął i spojrzał na mnie z troską a ja poczułam jak pod wpływem jego spojrzenia po moim ciele rozlewa się fala ciepła. Po chwili jego dłoń znalazła się na mojej i wtedy dopiero dotarło do mnie że mogę przy nim czuć się bezpieczna. Starałam się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło mi to za bardzo.
- Lysander ja.. - głos uwiązł mi w gardle kiedy pod powiekami nieubłaganie zaczęły znów zbierać się łzy. Białowłosy nic nie odpowiedział, tylko objął mnie delikatnie. Szybko otarłam spływające łzy, nie chciałam nikomu pokazywać jak słaba jestem i jak bardzo bolą mnie ostatnie wydarzenia. 
Po krótkiej chwili Lysander odsunął mnie delikatnie od siebie i popatrzył głęboko w moje oczy. 
- Ten.. - mruknął coś niezrozumiale pod nosem - ..zapłaci słono za to co zrobił - uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a ja o dziwo naprawdę lepiej się poczułam. Kiedy już trochę się uspokoiłam do pokoju weszła Rozalia niosąc trzy wysokie szklanki wypełnione po brzegi sokiem owocowym.
- Hej, przepraszam że tak długo - uśmiechnęła się do mnie promiennie i postawiła napoje na swoim stoliku nocnym.
- Nic się nie stało - odparłam sarkastycznie, ale z uśmiechem na co moja przyjaciółka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Mimowolnie przysunęłam się bliżej białowłosego. Nie wiem dlaczego, ale czułam się przy nim wyjątkowo bezpiecznie. 
Posiedzieliśmy u Rozalii jeszcze pół godziny, po czym postanowiłam wrócić do domu. Nie chciałam teraz zbytnio martwić ciotki, już i tak bardzo wyrzucała sobie z powodu niedawnej sytuacji. Dlatego wstałam z łóżka i podziękowałam białowłosej za to, że mnie wysłuchała po czym zaczęłam zbierać się do wyjścia.
- Odprowadzę cię - zaproponował Lysander, kiedy wiązałam sznurówki w trampkach.
- Och, Lys to świetny pomysł - uśmiechnęła się Rozalia i rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie. Westchnęłam ciężko i odwzajemniłam uśmiech.
- Jasne, czemu nie - rzuciłam lekko i razem z białowłosym wyszliśmy na zewnątrz. Od razu uderzyła nas wszechogarniająca biel i mroźne powietrze. Odwróciłam się jeszcze i pomachałam przyjaciółce na pożegnanie po czym ruszyłam razem z Lysem w stronę parku. 
Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, mimo że nie było jeszcze tak późnej godziny. Ale czemu tu się dziwić? Zima zagościła u nas w pełni. Szliśmy powoli przez park, mijając rozchichotane dzieci lepiące bałwany i rzucające śnieżkami gdzie popadnie. Wesołe krzyki i śmiechy rozbrzmiewały dookoła nas. Miałam wrażenie, że powracam do dziecięcych lat, kiedy jeszcze nie znałam żadnego Dake'a, nie musiałam martwić się o przyszłość, a ciepła szarlotka wraz ze szklanką mleka na stole w kuchni to była codzienność. Przez chwilę sama poczułam się jak sześciolatka. Mimowolnie sama uśmiechnęłam się na ten wesoły widok.
- O czym myślisz? - z zamyślenia wyrwał mnie białowłosy, który pewnie od dłuższego czasu musiał przyglądać mi się z zaciekawieniem. Poczułam jak moje policzki robią się szkarłatne.
- Przypomniały mi się dawne czasy - uciekłam wzrokiem w bok.
Lysander uśmiechnął się w zamyśleniu i po chwili dodał:
- Musiałaś mieć szczęśliwą przeszłość - powiedział z uśmiechem, ale w jego głosie można było usłyszeć nutę smutku. Spojrzałam na niego pytająco.
- Lysander? - spytałam, próbując wyrwać go z zamyślenia - Opowiedz mi o swoim dzieciństwie - poprosiłam.
Lys westchnął ciężko i zastanowił się przez chwilę.
- Wiesz, ja na pewno nie miałem takiego dzieciństwa jak ty. Wychowałem się w wielkim, bogatym domu wśród służby i nianiek. Moich rodziców ledwo znałem - zaczął.
- A gdzie teraz są? - spytałam cicho, zaskoczona melancholijnym spojrzeniem białowłosego. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy opowiada mi o swojej przeszłości.
- Zginęli w katastrofie lotniczej kiedy miałem dziewięć lat - powiedział, a mi wyrwało się ciche westchnienie, które natychmiast stłumiłam w sobie, by nie przerywać potoku słów białowłosego, jakby bojąc się, że nie będzie chciał kontynuować opowieści - Lecieli w jakąś delegację do Paryża, kiedy pilot stracił kontrolę nad sterem. Zresztą, sam nie wiem jak to było dokładnie, nie obchodziły mnie szczegóły. Nie rozpaczałem po ich stracie aż tak bardzo. I tak ich nie znałem za dobrze, nawet z wyglądu. Starali się przyjeżdżać do domu na święta, ale to też nie zawsze im się udawało. W pewnym sensie ich rozumiem - uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu - Sam nie lubiłem przebywać w tym zimnym domu. Po ich śmierci życie dla mnie toczyło się dalej. Zostałem panem tego wielkiego dworu zaledwie rok później, nawet nie czekali do moich dziesiątych urodzin. Spadła na mnie masa obowiązków i zadań, co chyba było normalne.
- A Leo? Przecież on jest starszy, nie powinien przejąć domu? - spytałam, kiedy białowłosy wpadł w lekkie zamyślenie.
- Leo go nie chciał. Miał wtedy czternaście lat i marzenia związane ze swoją własną firmą projektancką. Nie zgadzał się na sprzedaż dworu, dlatego dał go mnie. Lata mijały powoli, a ja spędzałem życie pomiędzy szkołą a domem. Nie miałem nikogo, bo nikogo nie potrzebowałem. W każdym razie, tak mi się zdawało. W dniu moich jedenastych urodzin w drodze do domu spotkałem Kastiela. Zapytał wtedy, dlaczego wyglądam jakbym nie miał w sobie życia. Wtedy po raz pierwszy zamieniłem więcej niż kilka zdań z innym człowiekiem, poza służbą w domu. I w sumie tak się zaczęła nasza przyjaźń. Kiedy przeniosłem się do liceum, musiałem też zmienić miejsce zamieszkania, dlatego wyjechałem.
- A co się teraz dzieje z tym domem? - spytałam zszokowana jego opowieścią.
- Teraz mieszka w nim służba w zamian za obietnicę dbania o ten stary budynek - zakończył swoją opowieść, a ja dopiero teraz spostrzegłam że jesteśmy pod moim domem.
- Może wejdziesz? - zaproponowałam, kiedy stanęliśmy obok schodów.
- Z miłą chęcią - odparł z uśmiechem.
Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania moje nozdrza uderzył przyjemny zapach sobotniego obiadu - pieczonego kurczaka. Zamknęłam drzwi za białowłosym i szybko ściągnęłam swoje wytarte trampki po czym rzucając je w kąt, krzyknęłam "jestem!" i zaprosiłam białowłosego do swojego pokoju. Zanim ruszyłam za Lysandrem, poprosiłam ciocię o dwie herbaty. Szybko wbiegłam po schodach i zamknęłam za sobą drzwi do pokoju.
- To pierwszy raz, kiedy powiedziałeś coś o sobie - starałam się uśmiechnąć do zamyślonego Lysa, który najwyraźniej dalej siedział w swoim świecie niezbyt kolorowej przeszłości.
- Nie lubię opowiadać o sobie - spojrzał na mnie z uśmiechem i usiadł na krześle obok biurka.
- W ogóle nie lubisz za dużo mówić - westchnęłam i opadłam na łóżko.
- Wolę słuchać, niż niepotrzebnie zanudzać innych.
- Wcale mnie nie zanudziłeś - zaprzeczyłam szybko - Myślałam, że takie historie zdarzają się tylko w filmach.
- To życie Jessico. Tu wszystko może się zdażyć - powiedział tajemniczo i właśnie w tym momencie usłyszeliśmy ciche pukanie do pokoju, po czym drzwi powoli otworzyły się i do środka weszła ciocia niosąc dwie, parujące herbaty. Podeszłam do niej szybko, żeby wziąć gorące kubki, które parzyły jej ręce.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i odłożyłam je na stolik nocny stojący obok Lysandra.
- Jak macie ochotę na coś jeszcze, to śmiało wołać - spojrzała z uśmiechem na białowłosego, który wziął swoją herbatę do ręki próbując ją ostudzić i mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Przewróciłam oczami i zamknęłam za nią drzwi.
- Masz bardzo miłą ciotkę - uśmiechnął się kiedy usiadłam z powrotem na swoim miejscu.
- Wiem o tym - odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam przez okno. Podkuliłam nogi pod siebie opierając się o ścianę i patrzyłam, jak Lysander próbuje poradzić sobie z gorącym napojem. W końcu zrezygnował i z westchnieniem odłożył kubek na swoje miejsce odwracając się w moją stronę.
***
       Patrzyłem na jej zielone oczy, cały czas czując że czegoś w nich brakuje. Kiedyś patrzyły dokoła wesoło, z nutką ciekawości i figlarnej zadziorności. Miały kolor pierwszej wiosennej trawy o poranku, którą muskają delikatnie promienie wschodzącego słońca, odbijające się od pojedynczych kropli rosy. Teraz były przygaszone, spoglądały na świat nieufnie i z przestrachem. 
Jessice coś odebrano. 
Odebrano jej radość życia. 
A teraz ktoś musi to naprawić.
- Halo, ziemia do Lysandra - Jessica próbowała wyrwać mnie z zamyślenia machając ręką przed oczami.
- Przepraszam - zmieszałem się i spojrzałem w okno. Słońce niubłagalnie chyliło się ku zachodowi, co świadczyło o tym, że niedługo będę musiał wrócić z powrotem do swojego życia w domu na Lost Street.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się, ale to nie był ten sam uśmiech co przedtem. Wszystkie jej gesty, ruchy, a nawet spojrzenie - wszystko było inne.
Czułem, że nie mogę tak po prostu siedzieć naprzeciwko niej i patrzeć jak męczy się z tym wszystkim sama.
Jessico, chciałbym zrobić coś, żebyś odzyskała dawną iskrę w spojrzeniu.
- Lys, dziękuję, że tyle dla mnie robisz - wzięła kubek w dłonie i starała się je rozgrzać. Zawsze miała zimne dłonie, co tłumaczyła słabym krążeniem.
Westchnąłem ciężko i podniosłem się z miejsca. Już nie mogłem dłużej tego znosić. Wiem, powinienem poczekać na jej ruch, ale emocje już dawno zaczęły wymykać spod mojej kontroli. Usiadłem obok delikatnie, jakby bojąc się jej reakcji i odwróciłem głowę w stronę szmaragdowego spojrzenia. Nie wiem dlaczego tak zareagowałem na jej cierpienie. Powinienem stać obok i pozwolić jej wypłakać się na ramieniu najbliższej osoby, którą nie byłem ja. Wiele razy opowiadała o Kentinie, kiedy ten wyjechał do szkoły wojskowej. A mówiła o nim zawsze przyjaźnie i z czułością. Czy to właśnie dlatego czułem to, co ludzie nazywają zazdrość? To, że jest dla mnie ważna wiedziałem od dawna. Ale czy ja byłbym dla niej kimś odpowiednim? Nie mogłem dłużej znieść niepewności. Tyle potrafiłem wytrzymać, przez osiem lat tłumiłem w sobie wiele, przez co zatraciłem samego siebie. Zapomniałem uczuć, zapomniałem ludzkich odruchów. Nie potrafiłem nawet dobrze być sobą. Moją przyjaciółką była obojętność. Nie wiem, jak ta dziewczyna to zrobiła, ale udało jej się na nowo mnie obudzić. Wreszcie poczułem. Poczułem wszystko.
***
       Usiadł obok i spojrzał mi głęboko w oczy. Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca oświetlały delikatną poświatą kosmyki jego włosów. Serce zabiło mi szybko, powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. Zażenowana opuściłam wzrok. Czułam jak policzki zaczynają robić się czerwone pod wpływem jego spojrzenia. Po dłuższej chwili w bezruchu postanowiłam raz jeszcze spojrzeć na niego, spróbować odczytać myśli z wyrazu twarzy. Ale ledwo podniosłam głowę, Lysander chwycił moją twarz w swoje ciepłe dłonie i delikatnie dotknął ustami moich ust. Przyjemne ciepło rozlało się po całym moim ciele, w głowie zaczęło mi się kręcić. Po krótkiej chwili białowłosy zaczął łapczywiej całować moje usta. Żarliwie oddawałam pocałunki, czułam jak serce wali w mojej klatce piersiowej. To było tak przyjemne, że na moment zatraciłam rzeczywistość.
Nagle odsunął się ode mnie i spojrzał raz jeszcze w moje oczy, po czym uniósł lekko kąciki ust i powiedział coś, na co moje serce zaśpiewało.
- Kocham cię, Jessico... 


--------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam kolejnych części. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że pracowałam długo nad tym rozdziałem i spędzałam przy nim każdą wolną chwilkę :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba, pewnie wielu czekało na ten moment ♥ Pozdrawiam gorąco wszystkich, których jeszcze nie zanudziłam i wchodzą wytrwale na mojego bloga ;*


18 komentarzy:

  1. Jeeeeju *--------------*
    Scena podbiła moje serce. A czytając ostatnie słowa jedynie powiedziałam " wreszcie jej powiedział " :D

    Więcej takich <3

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko to było cudowne czy oni będą parą?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuuuuu!!!! super naprawdę mam nadzieję, że będą parą ♥♥♥

    ♥♥TurQise (niestety nie jestem na tym komputerze co trzeba XD)

    OdpowiedzUsuń
  4. TAAAAAAAAAKK!!!!!!!!!! NARESZCIE!!!! LYSIO I JESSICA RAZEM!!!! CZEKAŁAM NA TO!!!!!! Ekhem, przepraszam. Trochę mnie poniosło :D Ale ta scena jest zbyt piękna!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Superrrr Nareszcie tak długo na to czekałam
    Lysio i Jessica!!!!! <3 <3 <3 <3
    Kiedy next?// bo aż ciekawość mnie rozpiera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział będzie najprawdopodobniej we wtorek :)

      Usuń
  6. Ekhem, no więc...
    Byłam sobie w połowie rozdziału i nagle zachciało mi się poczytać komentarze. Więc zjechałam trochę i zobaczyłam rysunek to od razu powróciłam do czytania. Gdy go zobaczyłam to serce mi biło a w myślach "JEST!" B)
    Wreszcie Jessie&Lys *^*

    OdpowiedzUsuń
  7. No płaczę, płaczę. Moja kuzynka do mnie dzwoniła i mówiła, że rozdział jest cudowny, długi i no po prostu NAJLEPSZY. Nie myliła się. Moim zdaniem to jest najlepszy rozdział do tej pory. Te dwie perspektywy były piękne, czułam to napięcie między nimi jkabym siedziałą w pokoju Jess i wszystko widziała co się dzieje. Moje serce także mocno waliło wraz z sercem Jessie. Naprawdę wilekie gratulacje bo to co się teraz tutaj wydarzyło jest GENIALNE. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i czy nasza Jessica odpowie mu tym samym, czy mu złamie serce. LYŚ WIELKIE DZIĘKUJE! ♥ LESSIE ♥ Od dzisiaj tak się nazywa ich paring :D No to weny! GIGANTYCZNEJ WENY DZIEWCZYNO TY UTALENTOWANA! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Zapomniałam jeszcze wspomnieć o rysunku, który pomógł mi lepiej zobrazować całą tą sytuację! Świetny!

      Usuń
  8. Wreszcie <3 Jezusku warto było czekać !!! *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Taaaaak. Jesscia musiała byś z Lysiem. Tak go lubię. Cudownie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. AAAAAAAAAAAAAA! To było takie piękne, jejuuuu^^
    Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po powrocie z przejażdżki na motorze było zajrzenie na Twojego bloga z nadzieją o nowy rozdział i O! Jest! I to taki emocjonalny.... Jejkuuu, Widać że wkładasz w to opowiadanie całe swoje serce <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowne
    Nareszcie cos sie dzieje romantycznego z Lysem i Jessika
    Czekam na next Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. I znowu przez ciebie się popłakałam...
    TAAAAAAAAK!!!! BOŻE! JAK JA NA TO CZEKAŁAM!!!!
    W końcu!
    Jej!
    Kocham Cię!
    No ale wracając.rozdział jest naprawdę super! Jejciu... aż pod koniec poczułam motyle w brzuchu jakbym to ja się całowała... *__*
    Ale zaraz zaraz... I co będzie dalej? Że tak oficjalnie? Że to już?
    Hahah już widzę reakcję Rozalii! haha. I boję się Kastiela... Będzie zły... chyba.
    Pisz szybciutko!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowne *.* <3 zapraszam do mnie :)


    http://slodkiflirtlysander.blogspot.com/2015/05/rozdzia-3.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  14. NARESZCIE! ! ! DOCZEKAŁAM SIĘ! YEACH!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wreszcie <3 To było takie piękne <3 <3 <3 ( Sory za nadmierną ilość serduszek, ale nie mogę się powstrzymać xD ) Teraz zostaną parą i będą żyli długo i szczęśliwie, a Kastiel będzie ich druchną na ślubie ^^ Dzisiaj trochę głupkowaty nastrój, więc jeśli ktoś to czyta to przepraszam za zrytą psychikę. ;-;

    OdpowiedzUsuń