Szybko wbiegłam po stromych schodach na górę do Rozalii. Od razu można było się domyślić, które ze drzwi prowadzą do jej pokoju, ponieważ tylko jedne były w kolorze lekkiego fioletu z białymi zdobieniami. Uśmiechnęłam się pod nosem i zapukałam cicho.
- Proszę - ze środka zabrzmiał wesoły głos białowłosej i jak na komendę powoli weszłam do środka. Moja przyjaciółka siedziała na białym, puchowym dywanie kreśląc coś zawzięcie w swoim dużym notatniku, a dokoła niej walały się pisaki i zużyte kartki z bloku. Kiedy zamknęłam drzwi podniosła głowę i z uśmiechem wstała z podłogi.
- Cześć Jess - przywitała mnie ciepło - Właśnie miałam do ciebie iść, no ale widzisz - wskazała ruchem głowy na podłogę i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Nic nie szkodzi - odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na skraju wielkiego łóżka Rozalii. Przyjaciółka szybko sprzątnęła rzeczy z podłogi i usiadła obok mnie.
- Widzę, że nieźle się trzymasz - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Niby tak, ale wiesz jak mi ciężko, wszyscy patrzą na mnie ze współczuciem i we wszystkim chcą pomagać, jakbym była kaleką - westchnęłam ciężko na wspomnienie Armina, który rwał się, żeby ponieść moją torbę do samochodu i ciotki która o wszystko wypytuje.
- Wyobrażam to sobie - pokiwała głową ze zrozumieniem - Ale sama jak się czujesz?
- Jeszcze mięśnie mnie trochę bolą, ale jest już lepiej - spojrzałam w okno wychodzące na pobliskie drzewa rosnące w parku.
- Silna jesteś dziewczyno, niektórzy nie mogliby się po czymś takim pozbierać.. - urwała w połowie zdania gdy nagle usłyszałyśmy głośny stuk. Z przerażenia aż podskoczyłam na łóżku.
- Co to było? - spojrzałam na białowłosą, a następnie z powrotem w stronę okna.
Rozalia podniosła się bez słowa i wyglądnęła ostrożnie przez okno, a po niedługiej chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- To twój Romeo - zachichotała i pokazała ręką bym podeszła bliżej. Nieufnie wstałam z łóżka i popatrzyłam w dół. A tam, na środku ulicy zauważyłam czerwoną czuprynę i figlarny uśmiech, a w dłoniach dość sporą kulkę ze śniegu. Otworzyłam okno na oścież i natychmiast poczułam mroźny powiew wiatru. Zadrżałam.
- Co ty tu robisz? - spytałam obejmując się ramionami.
- To jest napad - odparł wzruszając ramionami. Białowłosa podeszła do okna.
- Czemu nie wejdziesz? - krzyknęła do Kastiela ze zdziwieniem.
- A bo wolę was postraszyć - uśmiechnął się niewinnie.
- Idiota - mruknęłam, zamykając okno. Poprawiłam firankę i usiadłam z powrotem na miejsce w którym wcześniej siedziałam. Rozalia przewróciła oczami i również usiadła.
- Jak dzieci - westchnęła ciężko.
Po chwili ponownie usłyszałyśmy huk a na oknie pojawiła się biała plama sunąca powoli w dół.
- Nie zwracaj na to uwagi - mruknęłam do Rozy.
- Spoko, przecież mówimy o Kastielu - zachichotała pod nosem a po chwili spoważniała i przyjrzała mi się uważnie - A jednak widzę, że coś cię gryzie. Jeżeli nadal myślisz o tym co się stało.. - wstała i przytuliła mnie mocno.
- Dziękuję Rozalio - szepnęłam odwzajemniając uścisk, a po moich policzkach popłynęły łzy na wspomnienie nieprzyjemnego dotyku Dake'a na moich plecach i obrzydliwego oddechu przesiąkniętego alkoholem. Trwałyśmy tak przez chwilę a świadomość bliskości mojej przyjaciółki dodawała mi sporej otuchy. Byłam jej wdzięczna za każdą pomoc.
- No już, spokojnie - podała mi chusteczki i zamyśliła się na moment podczas gdy ja ocierałam nieustannie płynące łzy - Wiem kto cię pocieszy - uśmiechnęła się tajemniczo wyciągając telefon.
- Kogo masz na myśli? Przecież nikogo tutaj nie trzeba - mruknęłam wyrzucając zużytą chusteczkę do kosza. Poza tym nie miałam ochoty widzieć dzisiaj już nikogo.
- Jak to? Przecież brakuje najbliższej ci osoby - szybko napisała do kogoś i schowała telefon z powrotem do tylnej kieszeni spodni.
- Przecież Eric jest już w domu rodziców - palnęłam bezmyślnie.
- A oprócz niego? Komu tak bardzo ufasz? Kto zawsze cię pociesza? Komu na tobie zależy tak bardzo, że potrafi rzucić wszystko byle tylko móc być przy tobie? - zachichotała tajemniczo i podniosła się z miejsca.
Zamyśliłam się na moment ale nie mogłam wyobrazić sobie kogo może mieć na myśli białowłosa. Siedziałam tak przez moment podczas gdy Roza stała przy oknie przyglądając się uważnie ulicy z szerokim uśmiechem na ustach. Po paru minutach uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odwróciła się w moją stronę.
- Już tu idzie - szepnęła podekscytowana.
Zmarszczyłam brwi i wstałam z miejsca. Ostrożnie podeszłam do okna i wyglądnęłam delikatnie na ulicę.
- No nie mów mi, że... - odparłam cicho, śledząc uważnie sylwetkę chłopaka, który powoli zbliżał się do domu białowłosej.
- Właśnie tak - klasnęła w dłonie i starannie unikając mojego morderczego spojrzenia wyszła z pokoju by przywitać przybyłego gościa. Westchnęłam ciężko i opadłam na łóżko białowłosej. Zamknęłam oczy i z całej siły starałam się nie myśleć o niedawnej sytuacji, choć pod powiekami nie ubłagalnie gromadziły się łzy.
Teraz jest pytanie czy to Lysiu, czy Kentin >.<
OdpowiedzUsuńDzisiaj na lepszy komentarz mnie nie stac.
Pozdrawiam :*
Stawiam na Lysia
UsuńJa też ^^
UsuńLysio! B)
UsuńLysander oby to on ;*
UsuńKaziu jakieś nieudany ten podryw XDDDDD
OdpowiedzUsuńObstawiam na Lysia :3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Hahaha, fajny rozdzialik. Kaziu tak na serio, czy on po prostu jest debilem?
OdpowiedzUsuń'brakuje najbliższej ci osoby' i pierwsza myśl: Po co Rozie tam Lys?
Nie będę wtrącała się w jej plany, więc kończę.
Weny ^^
Jej ^_^ Ale szybko dodajesz, albo mi się tak wydaje...
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie wypowiedziałam się przy wcześniejszym poście, ale ostatnio miałam taki nawał nauki, że nie miałam jak posiedzieć troszkę dłużej na internecie. Ale przeczytałam. Zawsze czytam ;)
Co do tego to cóż... hm... Coś mi się wydaje, że Romeo starał się inaczej zdobyć Julię i nie rzucał w jej okno śniegiem, ale to Kastiel... hahah
Mam nadzieję, że tym kimś bliskim Jessie jest Lysander. I że zabierze spod domu Rozy Kastiela. Byłoby ciekawie ;)
Czekam wiernie na kolejny ;)
Lysiu na 1000% Lysio rozdział Cudny !! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńLYŚKO MÓJ UKOCHANY ROMEO NO ♥ Boże jak ja go uwielbiam i dzięki Bogu, że taka postać istnieje! :D Rozdzział ciekawy ale dużo się nie działo porócz Kastiela, który rzuca w okno śnieżkami i niesamowitego końca rozdział ^^ Świetny!
OdpowiedzUsuńCzytam od dłuższego czasu, ale nie komentuje gdyż wole tylko czytać.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Proszę tylko o dłuższe rozdzialiki :)
Lysiek. Nie ma opcji aby był to kto inny :D
OdpowiedzUsuńROZA, JAK MOGŁAŚ JĄ TAK SKOMPROMITOWAĆ!!!!!!! ROZA?! GDZIE TAK PĘDZISZ, JA TYLKO CHCIAŁAM CI POKAZAĆ JAK WYTRZYMAŁA JEST TWOJA GŁOWA (za pomocą patelni)
OdpowiedzUsuńHhahhahaha xD
UsuńHahahha... Piękne :D
Usuń