*Perspektywa Lysandra*
Kiedy tylko zobaczyłem go pierwszy raz na imprezie Jess, wiedziałem że będą z nim jakieś problemy ale nie spodziewałem się że do tego stopnia.
Właśnie wracałem od Leo, prosił żebym przyszedł mu pomóc przy materiałach razem z Rozalią. Na szczęście we trójkę błyskawicznie uporządkowaliśmy wszystko. Po zakończonej pracy postanowiłem wrócić do domu i zrobić sobie zielonej herbaty na rozgrzanie. Roza chciała jeszcze zostać, czego nie miałem jej oczywiście za złe. Pożegnaliśmy się i powoli ruszyłem w stronę domu. Śnieg sypał bardzo gęsto, więc musiałem trochę przyspieszyć tempo jeśli nie chciałem zostać przysypany. Mniej więcej połowa drogi była już za mną, kiedy usłyszałem krzyki. Natychmiast rzuciłem się w stronę pobliskiej kawiarenki, z której dobiegały. Serce ścisnęło mi się w piersi na dźwięk przerażenia które brzmiało w tym głosie. W końcu go ujrzałem. Przypierał całym swoim ciałem do bezbronnej Jessici. Na ten widok poczułem taką złość jak jeszcze nigdy dotąd. Nikt nie ma prawa jej tknąć. Ani ja, ani ktokolwiek inny. W sekundę odciągnąłem zdezorientowanego Dake'a od Jess i powaliłem go na ziemię uderzając w brzuch, co skutecznie unieszkodliwiło napastnika. Zawył z bólu. Przyznam się szczerze, było to muzyką dla moich uszu. Nagle spostrzegłem, że z kawiarenki wybiegł przerażony Alexy. W jednej chwili załapał co się stało i natychmiast podbiegł do przerażonej dziewczyny i objął ją ramieniem. Kopnąłem jeszcze raz leżącego blondyna i również podszedłem do Jess. Pomogłem jej wstać i i zaprowadziłem do siebie. Powinna najpierw trochę się uspokoić i rozgrzać, zanim wróci do siebie. Po niedługim czasie byliśmy u mnie. Poleciłem Alexemu, by zrobił herbatę a sam zaprosiłem dziewczynę do swojego pokoju. Wciąż jeszcze wystraszona usiadła na łóżku. Była blada jak ściana. Przysięgam, że jak jeszcze raz spotkam Dake'a to będzie to jego ostatni dzień na tym świecie.
- Jessico, czy on ci coś zrobił? - spytałem na wszelki wypadek.
- Raczej nie - powiedziała z bladym uśmiechem na twarzy, a po chwili dodała - Myślałam, że już nie ma nadziei - spuściła głowę, wpatrując się w podłogę.
Początkowo nie mogłem załapać o co jej chodzi, ale zaraz oprzytomniałem.
- Jessico? - spytałem cicho, żeby wyrwać ją ze smutnych myśli w których się pogrążyła.
- Ale nie chciałam tego. W tamtej chwili chciałam zobaczyć tylko jedną osobę i wtedy pojawiłeś się ty - podniosła głowę i spojrzała na mnie ciepło.
Przyznam, zostałem lekko zbity z tropu. W głowie brzmiało mi jedno pytanie - czy wtedy pomyślała akurat o mnie? Chyba zbyt zuchwałe myśli mnie nachodzą. Nie mogę myśleć w taki sposób, inaczej mógłbym oszaleć za szczęścia i kompletnie zatracić rzeczywistość. Przecież to praktycznie niemożliwe, żeby Jessica.. A jeśli?
Mimo wszystko, wystarczy mi to, że widzę jej uśmiech na co dzień i mam pewność że jest bezpieczna. Niczego więcej nie mogę pragnąć, gdyż kim ja jestem?
Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem a w nich stanął Alexy.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - uśmiechnął się szeroko wnosząc do pokoju tacę z trzema kubkami wypełnionymi po brzegi parującą herbatą. Jessica i Alexy zaczęli o czymś rozmawiać, ale nie za bardzo skupiałem się na sensie ich rozmowy. Bardziej zastanawiały mnie jej poprzednie słowa.
Patrzyłem ukradkiem na dziewczynę, która w rękach trzymała kubek z herbatą. Jej ciepły uśmiech wypełniał mój pokój. Ciągle zastanawiałem się co ona ma w sobie. Niby niepozorna, a przyciągała zarówno mój wzrok jak i myśli w swoją stronę. Zanim ją poznałem, umiałem panować nad swoimi emocjami. Ale kiedy ona się zjawiła, uczucia zaczęły wymykać się spod mojej kontroli. Byłem zamknięty na otaczających mnie ludzi, a ona nieświadomie mnie otworzyła. Jaką tajemnicę skrywasz w sobie, Jessico? Staram się zrozumieć ciebie, jednak wciąż mnie zaskakujesz.
- Halo, ziemia do Lysandra! - z zamyślenia wyrwał mnie najsłodszy głos na świecie.
- Tak? - uniosłem głowę i spojrzałem w radosne, zielone oczy.
- My już wychodzimy - uśmiechnęła się - dziękuję, że mi pomogłeś - powiedziała cicho.
- Nie ma za co - odwzajemniłem uśmiech - Czekaj, odprowadzę was.
Szybko ubrałem czarny płaszcz i ruszyłem razem z nimi. Śnieg dalej sypał i zdawać by się mogło, że z minuty na minutę jego płatki wirują wokół nas coraz szybciej. Mimowolnie zbliżyłem się do dziewczyny. Dlaczego? Sam nie wiem, to jakby już leżało zapisane w moich odruchach.
Jessico, doprawdy jesteś jedną, wielką zagadką.
- No, Lys możesz wracać do domu - powiedział niebieskowłosy z szerokim uśmiechem na ustach.
- Chcę mieć pewność, że Jessica będzie bezpieczna, dlatego odprowadzę ją do samego domu - odparłem niewzruszony.
- Co ty, nie ufasz mi? Poza tym Jess nie ma pięciu lat, da sobie radę - mrugnął do dziewczyny, a ona sama stała pośrodku nas, trochę przygaszona.
- Jasne Lys. Przecież to kawał drogi, nie chcę nadwyrężać twojej gościnności - powiedziała ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Ale ja chcę cię chronić. Być przy tobie, Jessico - pomyślałem, ale na głos odpowiedziałem:
- Jesteś tego pewna? Ten chłopak może się tu gdzieś kręcić.
Zanim zdążyła otworzyć usta, Alexy położył rękę na moim ramieniu, szeroko się uśmiechając.
- Da sobie radę - powiedział lekko i wziął Jessicę pod rękę - To do jutra Lys! - krzyknął i już ich nie było.
Odwróciłem się i trochę zbity z tropu ruszyłem w stronę domu.
Całą drogę w głowie miałem obraz jej przerażonych oczu. Bałem się o nią. Nie byłem już niczego pewny. Czy dobrze postąpiłem zostawiając ich samych? To na pewno dobra decyzja?
Takie pytanie nurtowały mnie całą drogę powrotną. W końcu ujrzałem swój dom. Złapałem za klamkę i już miałem wejść do środka, kiedy uderzyło mnie śmiertelne przerażenie. To było tak silne uczucie, że natychmiast pożałowałem swojej decyzji.
- Boże, co ja zrobiłem.. - wyszeptałem i rzuciłem się pędem w stronę domu dziewczyny.
- Jessico, czy on ci coś zrobił? - spytałem na wszelki wypadek.
- Raczej nie - powiedziała z bladym uśmiechem na twarzy, a po chwili dodała - Myślałam, że już nie ma nadziei - spuściła głowę, wpatrując się w podłogę.
Początkowo nie mogłem załapać o co jej chodzi, ale zaraz oprzytomniałem.
- Jessico? - spytałem cicho, żeby wyrwać ją ze smutnych myśli w których się pogrążyła.
- Ale nie chciałam tego. W tamtej chwili chciałam zobaczyć tylko jedną osobę i wtedy pojawiłeś się ty - podniosła głowę i spojrzała na mnie ciepło.
Przyznam, zostałem lekko zbity z tropu. W głowie brzmiało mi jedno pytanie - czy wtedy pomyślała akurat o mnie? Chyba zbyt zuchwałe myśli mnie nachodzą. Nie mogę myśleć w taki sposób, inaczej mógłbym oszaleć za szczęścia i kompletnie zatracić rzeczywistość. Przecież to praktycznie niemożliwe, żeby Jessica.. A jeśli?
Mimo wszystko, wystarczy mi to, że widzę jej uśmiech na co dzień i mam pewność że jest bezpieczna. Niczego więcej nie mogę pragnąć, gdyż kim ja jestem?
Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem a w nich stanął Alexy.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - uśmiechnął się szeroko wnosząc do pokoju tacę z trzema kubkami wypełnionymi po brzegi parującą herbatą. Jessica i Alexy zaczęli o czymś rozmawiać, ale nie za bardzo skupiałem się na sensie ich rozmowy. Bardziej zastanawiały mnie jej poprzednie słowa.
Patrzyłem ukradkiem na dziewczynę, która w rękach trzymała kubek z herbatą. Jej ciepły uśmiech wypełniał mój pokój. Ciągle zastanawiałem się co ona ma w sobie. Niby niepozorna, a przyciągała zarówno mój wzrok jak i myśli w swoją stronę. Zanim ją poznałem, umiałem panować nad swoimi emocjami. Ale kiedy ona się zjawiła, uczucia zaczęły wymykać się spod mojej kontroli. Byłem zamknięty na otaczających mnie ludzi, a ona nieświadomie mnie otworzyła. Jaką tajemnicę skrywasz w sobie, Jessico? Staram się zrozumieć ciebie, jednak wciąż mnie zaskakujesz.
- Halo, ziemia do Lysandra! - z zamyślenia wyrwał mnie najsłodszy głos na świecie.
- Tak? - uniosłem głowę i spojrzałem w radosne, zielone oczy.
- My już wychodzimy - uśmiechnęła się - dziękuję, że mi pomogłeś - powiedziała cicho.
- Nie ma za co - odwzajemniłem uśmiech - Czekaj, odprowadzę was.
Szybko ubrałem czarny płaszcz i ruszyłem razem z nimi. Śnieg dalej sypał i zdawać by się mogło, że z minuty na minutę jego płatki wirują wokół nas coraz szybciej. Mimowolnie zbliżyłem się do dziewczyny. Dlaczego? Sam nie wiem, to jakby już leżało zapisane w moich odruchach.
Jessico, doprawdy jesteś jedną, wielką zagadką.
- No, Lys możesz wracać do domu - powiedział niebieskowłosy z szerokim uśmiechem na ustach.
- Chcę mieć pewność, że Jessica będzie bezpieczna, dlatego odprowadzę ją do samego domu - odparłem niewzruszony.
- Co ty, nie ufasz mi? Poza tym Jess nie ma pięciu lat, da sobie radę - mrugnął do dziewczyny, a ona sama stała pośrodku nas, trochę przygaszona.
- Jasne Lys. Przecież to kawał drogi, nie chcę nadwyrężać twojej gościnności - powiedziała ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Ale ja chcę cię chronić. Być przy tobie, Jessico - pomyślałem, ale na głos odpowiedziałem:
- Jesteś tego pewna? Ten chłopak może się tu gdzieś kręcić.
Zanim zdążyła otworzyć usta, Alexy położył rękę na moim ramieniu, szeroko się uśmiechając.
- Da sobie radę - powiedział lekko i wziął Jessicę pod rękę - To do jutra Lys! - krzyknął i już ich nie było.
Odwróciłem się i trochę zbity z tropu ruszyłem w stronę domu.
Całą drogę w głowie miałem obraz jej przerażonych oczu. Bałem się o nią. Nie byłem już niczego pewny. Czy dobrze postąpiłem zostawiając ich samych? To na pewno dobra decyzja?
Takie pytanie nurtowały mnie całą drogę powrotną. W końcu ujrzałem swój dom. Złapałem za klamkę i już miałem wejść do środka, kiedy uderzyło mnie śmiertelne przerażenie. To było tak silne uczucie, że natychmiast pożałowałem swojej decyzji.
- Boże, co ja zrobiłem.. - wyszeptałem i rzuciłem się pędem w stronę domu dziewczyny.
O mój boże. Nie wierze. Lys w samą porę! I znowu rozdział specjalny! No dziewczyno zaskakujesz ♥ Cieszę się, że ten rozdział był troche dłuższy bo ostatnio był dość krótki :c Ale no zachwyciły mnie myśli Lysandra. Dlaczego on ani ona nie mogą dopuścić do siebie myśli, że są dla siebie przeznaczeni? :D Ty to jednak potrafisz podnieść adrenalinę ^^ Wspaniały rozdział :')
OdpowiedzUsuńBoski Genialny. Cudowny.... Nwm jak mam okreslic inaczej ten rozdział !!! Mam nadzieje ze Lysio zdąży uratowac Jess ! Czekam na kolejy i licze że czynione go wstawisz bo umrę z ciekawosci !
OdpowiedzUsuńWenus zycze i pozdrawiam ~ Mira
Mówiłam Ci już, że kocham tego bloga? Nie? To mówię <3
OdpowiedzUsuńŚwietne, ja... Ten.. No...
Chce więcej :3
Czekam na jak najszybszy następny rozdział :D
[Przepraszam, ale nigdy mi nie wychodziło pisanie komentarzy :c]
Ps. Nie to że reklamę robię czy coś XDD Ale jakby Ci się nudziło to zapraszam do mnie slodki-flirt-moimi-oczami.blogspot.com
NIE! Okrutny internecie, dlaczego ty mi to robisz!? Miałam już prawie cały, długi komentarz... odwróciłam się tylko na moment od monitora.. wracam, a tu połączenie zresetowane... WHY!?
OdpowiedzUsuńNo ale trzeba napisać. Wybacz, ale będzie bez wstępu, w którym opisywałam swoje przeżycia blah blah blah.
Wracając do opowiadania. Szczerze mnie zaskoczyłaś. Potrafiłam zaglądać tu co pół godzinki i sprawdzać czy coś jest i akurat dzisiaj jak zostawiłam kompa na dwie godzinki w spokoju, bo robiłam ciasto i BAM i dodałaś.
Muszę przyznać, że dzisiaj nie mam się do czego przyczepić. Dosłownie.Przynajmniej ja nic nie znalazłam. Żadnego błędu albo jakiegoś niedociągnięcia. Jest cudowny. Nie dość, że długi... pełen opisów... to jeszcze ze strony Lysandra... Jestem pod wrażeniem. Jak nikt potrafisz budować napięcie. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz... czy nasz kochany białowłosy królewicz zdąży na czas i skopie temu gnojowi dupsko tak, że więcej nie waży się ruszyć żadnej dziewczyny. Mam nadzieję że i następnym razem ns nie zawiedziesz droga autorko i znów nas czymś zaskoczysz.
No to chyba zakończę ten komentarz... Hmm... Ale jakby to tu....
PISZ SZYBKO! Bo mu tu wszyscy czekamy w napięciu! (Wybaczcie że zwracam się do autorki jako ogół, ale podejrzewam, że wszyscy i tak podzielają moje zdanie.)
Pozdrawiam i życzę pomysłów na kolejne rozdziały ;)
Uu,Lys robi się agresywny! Uwielbiam, gdy chłopacy są zazdrośni, a zwłaszcza Lysio. Jeje, książę na białym koniu uratuje już kolejny raz i niech będzie coś pięknego! Zbliżenie, romantyczny.. a zresztą. To twoje opowiadanie, ale ja już nie mogę dłużej czekać na jakiś pocałunek, czy coś, no błagam! To się nie może ciągnąć w nieskończoność! Litości, zmiłuj się nad nami. Czekam na kolejny rozdział, byle szybko! Pospiesz się!
OdpowiedzUsuńLysiu zdąż na czas plz.PLZ!!!Dake ostrzegałam idę po golarkę szykuj się....GRUBY OGRZE!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pod niektórymi komentarzami nie ma opcji '' Like '' :D
OdpowiedzUsuńRozdział boski mam nadzieje, że Lysiu zdąży ją uratować :3 Głupi Dake... Przez niego Jess będzie mieć traumę :( Czekam z niecierpliwością na kolejny !!! ^^
Pozdrawiam i życzę weny !!!
Więcej rozdziałów specjalnych! ♥ A najwięcej z Lysiem B)
OdpowiedzUsuńBoże, Boże, Boże Lysander biegnij ;___;
Czekam na normalny rozdział by dowiedzieć się co z Jessie ^w^
Jeśli Dake ( a na pewno) jej coś zrobił to już mogę iść ostrzyć siekierę XD
Pozdrawiam i kolejny raz życze weny ~Meiko :D
Niech ten małpolud tylko coś zrobi Jess, a przysięgam, że dołączę do zemsty Lysa XD Chociaż ja to przy nim pikuś, ale szczegół.
OdpowiedzUsuńCzekam w napięciu na następny rozdziała i oby wena nigdy Ci się nie skończyła :)
Jeżeli ten malpolud jej cos zrobi to przysięgam że pujde po sikierke i ukatrupia.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że lys zdąży.
Czekam z niecierpliwością.Naćpana Haribo
ps.nie robie reklamy ale założyłam bloga na który zapraszam www.slodkiflirt78.blog.pl
UsuńTen odcinek specjalny bije na głowę wcześniejszy! Wow <3 Aż chcę się czytać xD To chyba jeden z pierwszych blogów o tak ciekawym opowiadaniu <3 A czytałam ich mnóstwo. Zresztą to było takie ( i tu niestety słownik nie jest wyposażony w słownictwo, którym można opisać te opowiadania, więc musisz się zadowolić marnym słowem, który nawet w jednej dziesiątej nie pokazuje twojego geniuszu) WOW, że przeczytałam to wszystko aż do tej pory w jeden dzień! Sama trochę piszę i wiem jak trudno pozostać przy jednym temacie i nie napisać tysiąca innych opowiadań, bo przecież w głowie jest tyle pomysłów.... Nie wiem jak ty to robisz, że dodajesz kolejne w ciągu 2-3 dni. Niesamowite.... Ale koniec pochlebstw ! Dołączam się do zabicia Dake'a!
OdpowiedzUsuń