Następnego dnia obudziły mnie poranne promienie słońca. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągając się leniwie rozejrzałam się po pokoju mrużąc oczy. Do mojej głowy bardzo mozolnie zaczęły dopływać poszczególne informacje z dnia wczorajszego. Ale tylko jedna myśl sprawiła, że moje serce zabiło szybciej a na twarzy mimowolnie pojawiły się rumieńce. Dosłownie zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki przywrócić się do stanu używalności.
***
Kiedy białowłosy wypowiedział te dwa słowa, z początku myślałam że się przesłyszałam. Ale kiedy jego ciepły uśmiech nie schodził z twarzy a w oczach można było dostrzec czułość przemieszaną z nutą pożądania, nie miałam już wątpliwości. Przez cały ten czas wmawiałam sobie, że się nie zakochałam a sygnały wysyłane przez niego były tylko przejawami zwykłej przyjaźni i troski. Eric miał rację, zamykałam się na uczucia. Ale wiem, że kocham Lysandra. Problem jest tu, że boję się uczuć.
I to samo odparłam białowłosemu. Najzwyczajniej w świecie spuściłam głowę i odparłam, że się boję, na co on chwycił moją twarz w swoje ciepłe dłonie i uśmiechnął się czule.
- Zrobię wszystko, żebyś tylko przestała się bać - odparł cicho, ale tak przekonująco, że od razu uwierzyłam w jego słowa, po czym odwzajemniłam uśmiech i wtopiłam swoje usta w jego.
***
Wyparowałam z łazienki wciąż czując niestabilny rytm mojego serca i zbiegłam po schodach na naleśniki z czekoladą oraz moją ulubioną kawę, które już stały na stole. Ciocia właśnie stała przy gazie smażąc kolejną porcję i nucąc coś podobnego do słów piosenki w radiu.
- Dzień dobry - powiedziałam wesoło przekraczając próg kuchni.
- Dzień dobry Jessie - ciocia odwzajemniła uśmiech i usiadła za stołem naprzeciwko mnie, uważnie mi się przyglądając - No opowiedaj, bo już widzę że coś jest na rzeczy - zaśmiała się upijając łyk swojej kawy.
- Zdaje ci się - ugryzłam kawałek, czując że moje policzki robią się czerwone na wspomnienie ciepłych warg białowłosego.
- Pewnie cię pocałował - odparła bez większych emocjii, zatapiając wzrok w porannej gazecie a ja o mało nie udusiłam się kawałkiem naleśnika.
- Coś ci się uroiło - mruknęłam wbijając wzrok w podłogę.
- Z pewnością uwierzę w twoje słowa, zważając na to, że przed chwilą właśnie udusiłaś się swoim śniadaniem - uśmiechnęła się złośliwie pod nosem - A czerwona jesteś pewnie dlatego, że przez chwilę brakowało ci powietrza - parsknęła śmiechem upijając kolejny łyk napoju.
- Szatan, nie ciotka - mruknęłam i z prędkością światła pochłonęłam dwa naleśniki po czym umyłam za sobą talerz i wróciłam do swojego pokoju. Ciepłe niedzielne słońce nadal świeciło przyjemnie przez moje okna. Poprawiłam wymiętą poduszkę i rzuciłam się na łóżko z moją ulubioną książką w ręce. Jednak moje myśli nie krążyły wokół głównych bohaterów, tylko ciągle odlatywały gdzieś daleko, w kierunku dwukolorowych oczu i białych kosmyków. Z westchnieniem odłożyłam lekturę na nocny stolik obok łóżka i zamknęłam oczy. Promienie słońca przyjemnie grzały mnie w plecy i po chwili odleciałam w krainę swoich snów.
Jakąś godzinę później obudził mnie dźwięk telefonu. Przetarłam oczy i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Cześć Jessie - usłyszałam wesoły, męski głos.
- Cześć Kentin - uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku.
- Co porabiasz? - zaczął dziwnie przeciągać samogłoski. Od razu wiedziałam, że mój przyjaciel coś wykombinował.
- Śpię - uśmiechnęłam się.
- To przepraszam, że przeszkodzę, ale nie miałabyś może ochoty na mały spacer? - spytał niewinnie, ale wiedziałam w duchu, że jeśli pójdę to nie będzie to zwykły spacer. Kentin coś wymyślił, ale jeszcze nie wiedziałam co. Miałam do wyboru leżenie na łóżku do południa, albo tajemnicze wyjście z Kentinem. Wiadomo, które wybiorę.
- A kiedy mam wyjść? - wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
- Jak najszybciej. Czekam pod twoim domem - odparł dziwnie wesoło i się rozłączył. Westchnęłam z uśmiechem i zaczęłam wkładać na siebie błękitną kurtkę z kapturem. Jeszcze tylko parę razy przejechałam szczotką po włosach i wyszłam z pokoju ubierając moje ulubione białe nauszniki.
- Ciociu, wychodzę! - krzyknęłam wiążąc wysokie buty i szybko wyszłam na zewnątrz, zanim ciocia zaczęła zadawać pytania.
- No nareszcie - usłyszałam tuż obok mojego ucha i aż podskoczyłam ze strachu. Szatyn stał obok drzwi wejściwych i uśmiechał się do mnie niewinnie.
- Uprzedzaj następnym razem, wystraszyłeś mnie! - uderzyłam go w ramię, na co on udał, że go niemiłosiernie zabolało.
- Uprzedzaj jak bijesz - odparł naśladując mój ton głosu, przez co dostał drugi raz w to samo miejsce - Dobra, rozejm! - parsknął śmiechem, zasłaniając się rękami.
- Idiota - uśmiechnęłam się do przyjaciela - Tak w ogóle, to gdzie idziemy?
- A zobaczysz - odwrócił wzrok ku niebu, z tym swoim dziwnym uśmieszkiem.
- Nigdzie z tobą nie pójdę, dopóki nie powiesz mi gdzie idziemy - stanęłam na środku chodnika buntowniczo zaplatając ręce na piersi.
- Oj pójdziesz - podszedł do mnie i ku mojemu zdziwieniu podniósł mnie lekko, po czym bez najmniejszego problemu przełożył przez swoje ramię.
- Kentin, puść mnie! - próbowałam się oswobodzić, jednak był silniejszy. W końcu westchnęłam ze zrezygnowaniem i starałam się domyślić dokąd mnie zabiera. Musiałam wyglądać idiotycznie wisząc głową w dół, ale co mogłam na to poradzić?
Po kilku minutach dotarliśmy do pobliskiej kawiarenki. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że przy jednym ze stolików siedzą Kastiel, Rozalia, Alexy i Armin. Dalej, w rogu obok okna siedział jak zwykle zamyślony Lysander z tajemniczym uśmiechem błąkającym się na jego twarzy. Szatyn delikatnie postawił mnie na ziemi, a ja w zamian uderzyłam go całą siłą w ramię.
- Ej nie bij - zaśmiał się.
- Niosłeś mnie jak worek ziemniaków - odparłam, udając oburzenie - Co to za zgromadzenie? - spojrzałam na wszystkich z uśmiechem.
- Postanowiliśmy zrobić sobie małe spotkanko przed kolejnym tygodniem ciężkiej harówki w liceum - odparła Roza z uśmiechem.
- I naprawdę nie mogliście do mnie normalnie zadzwonić, tylko wysyłać pod mój dom Kena? - prychnęłam przewracając oczami.
- Bo on baaardzo chciał! - palnął Alexy z szerokim uśmiechem na ustach a wokoło zabrzmiało ciche "Oooo.." na które szatyn oblał się lekkim rumieńcem.
- Oj, dajcie spokój - mruknął odwracając wzrok.
Parsknęłam śmiechem i zrzucając z siebie kurtkę, usiadłam przy stoliku między Lysandrem a Rozalią, która specjalnie zrobiła tam dla mnie miejsce. Kastiel poszedł zamówić coś do picia, a przy stoliku zaczęła się dyskusja oraz śmiechy. Co dziwne, nie byłam skrępowana w towarzystwie białowłosego. Wręcz przeciwnie - obok niego czułam się swobodnie, mimo ciągłego spojrzenia i nikłych uśmiechów posyłanych w moją stronę. Przyjemne ciepło rozlewało się po moim ciele, a serce nieznacznie przyspieszało.
Nieprzyjemne wydarzenia ostatnich dni stawały się tylko niemiłym snem. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Ej co powiecie na małe nocowanie za miastem? - spytał Armin, upijając łyk swojej coli. Wokół stolika zapanowała cisza.
- Ej, to nie jest taki zły pomysł - odezwał się w końcu Kentin.
- Nie jestem przekonana.. - mruknęłam, spoglądając w okno na wirujący śnieg - Jeszcze powiedz, że będziemy spać w namiotach i piec kiełbaski.
- Nie no, myślałem, że pojechalibyśmy gdzieś na ferie - na twarzy Armina pojawił się uśmiech.
- No nie wiem.. - zaczęłam, ale Rozalia mi przerwała.
- To świetny pomysł i Jessica też podziela moje zdanie! - zachichotała i ruchem głowy wskazała mi na zamyślonego Lysandra - Będziesz mogła spędzić z nim więcej czasu - szepnęła mi do ucha, na co lekko się zmieszałam.
- Halo, niegrzecznie jest szeptać w towarzystwie - powiedział Kas, uśmiechając się do nas złośliwie.
- To nasze sprawy zboczeńcu ty jeden - mruknęła Rozalia posyłając czerwonowłosemu tryumfalny uśmiech.
W końcu po długich dyskusjach i namowach, zgodziłam się i rzuciłam propozycję nart, a Roza od razu podchwyciła ten temat. Więc postanowiliśmy udać się w pobliskie góry by poćwiczyć szusowanie na stokach. Pomysł jazdy na nartach wszystkich wprawił w dobry humor i jeszcze przez jakieś pół godziny temat kręcił się wokoło ferii.
Koło trzeciej musiałam udać się jeszcze na komisariat, więc po mile spędzonych dwóch godzinach w towarzystwie przyjaciół musiałam wracać do domu, na co wszyscy zareagowali protestami. Mimo tego, że ja też nie miałam najmniejszej ochoty wracać, podniosłam się i powoli ubrałam kurtkę.
"To nasze sprawy zboczeńcu ty jeden" tak to mnie rozbawiło Xd.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;), gdyż jestem pewna że będzie ciekawie :D
D-O-S-K-O-N-A-Ł-E.
OdpowiedzUsuńChcę więcej!
Hahaha...
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę świetny. Cały czas się śmiałam. Hahah Kastiel i zboczeniec... Niezłe ;)
Coraz bardziej mnie przerażasz dziewczyno, ponieważ nie wiem kompletnie co napisać, ;c A nie chcę zostawiać tu tylko zwykłego komentarza "ale super"
Ciekawe czy Rozalia wie o tym co zaszło między nimi? Podejrzewam, że tak. Albo się tego domyśliła.
Jej *__* Jessie i Lys na nartach ^__^ Ale to słodko będzie wyglądać <3
Czekam ;)
Eejejejejje. Ja tu czekałam na jakieś słowa od Lysia, dotyczące ich relacji bo szczerze to jest skomplikowane co mnie zadowala :) Tekst Rozali na końcu naprawdę mnie rozśmieszył :D I w ogóle świetny pomysł z tymi feriami, tak może być nie imno a gorąco. Fajnie by było jakby było pare domków i każdy dobiera sie po pare osbó do którego ma iść. Jess i Lys, albo coś zaistnieje między np. Jess i Kentinem, albo Jess i Kasem. I wtedy takie wybireanie do którego bardziej czuję mięte. Uwielbiam takie romansidłwa nie wiem czemu, ale to jest genialne kiedy trzeba wybierać i ma się romanse :D Koniec moich marzeń. Chciałbym wiedzieć co dalej się stanie z tą dwójką zakochanych i jak przebiegną ferie. I chyba każda z nam oczekuje powrotu Erica! :D Wspaniały rozdział! Nic tylko czekać ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, za wszystkie literówki ale pisałam na szybko :D
UsuńŚwietnie. Ciotka szatan :D najlepsza. Ja już chcę ferie na nartach. Będzie się działo :D
OdpowiedzUsuńHaha ciocia wymiata ! Przyznam, że trochę liczyłam na kontynuacje akcji w pokoju Jessi ale z drugiej strony dzięki temu napięcie przy kolejnym spotkaniu JessxLys będzie większe. Osobiście mam wrażenie, że na tych feriach wydarzy się coś niesamowitego *.* Już sobie wyobrażam jak Jess się wywraca a w ostatnim momencie Lysio ją ratuje *.* jeju :D Rozdział jak zwykle genialny. Czekam na kolejny i liczę, że dodasz go szybciutko !!! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny :*
Swietne ;)
OdpowiedzUsuńI ten text Rozy xD
Czekam na next Pozdrawiam i zycze weny ;)
Super xD :Końcówka najlepsza.
OdpowiedzUsuńLysio i Jessica w końcu się pocałowali *-* a do tego taka różana(?) atmosfera panuje pomiędzy nimi, że aż nie mogę się nie uśmiechać. Jestem zachwycona co jeszcze bardziej podsyca moją ciekawość, chcę wiedzieć jak to będzie, dodawaj szybko następny rozdział <3
OdpowiedzUsuń(slodki-flirt-romanticfanfiction.blogspot.com - nowe rozdziały)
Jak zawsze SUPER!
OdpowiedzUsuńJa się chyba zakochałam w tych twoich opowiadaniach...
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału
ŻYCZE DUUUUŻOOO WENY !
Dobrze przeczytałam i piszę tam , że Armin- ten ARMIN zaproponował wyjazd poza zasięgiem domowego Wi-Fi? Cud! :D
OdpowiedzUsuńNo widzisz, jednak na tym posranym świecie cuda się zdarzają!
UsuńPewnie teraz będzie się kłócił o pensjonat z darmowym dostępem do Wifi hahahah xD
UsuńMatko normalnie skakałam i darłam się ze szczęścia jakbym to ja była zakochana. xD Twoje opowiadanie jest tak pięknie napisane że aż musiałam napisać dłuży komentarz <3
OdpowiedzUsuń