Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział XCV

      Przez resztę dnia Lysander był niemalże niebecny. Przez wszystkie lekcje siedział ze wzrokiem wbitym w okno. Wydawał się być lekko przygaszony bazgrząc raz po raz w swoim czarnym notatniku. Podejrzewałam, że to ma spory związek z Natanielem. Lysander od zawsze był zamknięty w sobie i nie pozwalał dotrzeć do siebie byle komu. To niemal cud, że mi się to udało.
- Lysander.. - położyłam mu rękę na ramieniu, kiedy po dzwonku nadal siedział w swojej ławce patrząc melancholijnie w okno. Był tak zatracony w swoich myślach, że nawet nie zauważył kiedy do niego podeszłam.
A może nie chciał widzieć.
- Stało się coś Jessico? - przyglądnął mi się z uwagą marszcząc brwi. 
Westchnęłam, siadając obok niego na krześle.
- Wiem, że nie chcesz abym szła z Natem na tą dyskotekę.
- Jasne, że nie chcę - wzruszył ramionami, posyłając mi lekki uśmiech.
- To dlaczego powiedziałeś, że ci to nie przeszkadza? - zaplotłam ręce na piersi opierając głowę o ścianę.
- Bo nie chcę nikogo ograniczać moim towarzystwem. Nie należysz tylko do mnie, prawda? - wrócił do mnie spojrzeniem - Jeśli kochasz, zwróć mu wolność.
- A jeśli też kocha, wróci do ciebie - uśmiechnęłam się pod nosem - Ale mogłeś przynajmniej powiedzieć mi o tym a nie dusić to w sobie i unikać mnie przez cały dzień.
Białowłosy tylko wzruszył ramionami w milczeniu. Już wiedziałam, że czas jego zwierzeń dobiegł końca i zaraz znowu zatopi się w myślach. Ale tym razem nie przeszkadzało mi to, wiedziałam już wszystko co chciałam wiedzieć. Podniosłam się z krzesła i ruszyłam w stronę korytarza. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym na kogoś nie wpadła.
- Uważaj jak leziesz - mruknął Kas, łapiąc mnie bym nie wygrzmociła tylną częścią ciała o podłogę.
- Też za bardzo nie uważałeś - otrzepałam się i już miałam go wyminąć, kiedy stanął na mojej drodze.
- Sorry, w ramach przeprosin zapraszam na drinka - westchnął obojętnie.
- Dzięki, nie skorzystam - odparłam, próbując znowu go obejść, bez skutku.
- A może jednak? Pogadalibyśmy sobie na różne tematy - przytrzymał mnie znowu - Zauważyłaś, że Lys jest dziwnie zamyślony? - spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem. Natychmiast stanęłam w miejscu.
- Lys często się zamyśla, nie widzę tu nic dziwnego - starałam się zapanować nad tonem mojego głosu, który zaczął lekko drżeć.
- A jednak doszły mnie słuchy, że ostatnio kontaktował się z menadżerem Debry - ziewnął, puszczając mnie - Ale jeśli ciebie to nie obchodzi.. - dodał i ruszył przed siebie.
Nie mogłam tak tego zostawić.
Prawda jest taka, że chciałam wiedzieć. Mój Boże, chciałam tego mocniej, niż czegokolwiek innego w życiu.
- W porządku - powiedziałam, czując jak wilgotnieją mi dłonie. Ale nie dbałam o to. Serce podeszło mi do gardła, ale było mi wszystko jedno - W porządku. Pójdę razem z tobą, ale tylko pod warunkiem, że opowiesz mi.. o tym.
W szarych oczach Kastiela pojawił się błysk. Słaby błysk, przez krótką chwilę. Było to coś dziwnego, jakby zwierzęcego. Nie zdołałam tego rozszyfrować.
Stwierdziłam tylko, że w następnej sekundzie Kas uśmiecha się do mnie - uśmiecha, a nie szczerzy złośliwie.
- Świetnie, spotkajmy się przy wyjściu o trzeciej. Przyjdź punktualnie, bo pójdę bez ciebie. 

Nie miałam najmniejszej ochoty, rzecz jasna, spotykać się z nim po szkole. Taka głupia nie byłam.
A jednak to zrobiłam.
Cóż innego mogłam zrobić? Pokusa była za silna, a przede wszystkim zależało mi na tym, o czym Lysander może rozmawiać z tym całym Carlem. Ale przecież mogłam po prostu o to zapytać Lysa, prawda? Ale znając go nie odpowiedział by mi szczerze. Podałby mi jakąś niepełną odpowiedź i na tym by się to skończyło. A ja chciałam wiedzieć wszystko. A z tego co widziałam, Kastiel może mieć o tym dużo informacji.
Alexy'emu i Rozalii to się nie spodobało. Po ostatniej lekcji tak jakoś wpadliśmy na siebie na korytarzu.
- Jess, jak mogłaś nas wczoraj tak wystawić? - zaczęła lamentować - Przecież my to wszystko dla twojego dobra.
- Wypatrzyłem świetną sukienkę dla ciebie Jess, musisz z nami wrócić do galerii - powiedział Alexy tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Wybaczcie, że z wami nie poszłam - uśmiechnęłam się do nich niewinnie.
- Idziemy dziś po szkole! - przybili sobie piątki - Tym razem się nie wywiniesz - dodała białowłosa.
- Słuchajcie - przerwałam im - Doceniam to i w ogóle. Poważnie. Ale nie mogę z wami iść, mam inne plany.
Roza i Alexy wymienili spojrzenia.
- Och, spotkanie z Lysandrem - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Hmm, niezupełnie..
W tym momencie minął nas Kastiel.
- Nie spóźnij się - mruknął, wkładając słuchawki do uszu.
Alexy spojrzał na mnie zszokowany.
- Bratasz się z buntownikiem? Wstyd moja panno!
Roza wydawała się być równie wstrząśnięta.
- To z nim chodzisz? - pokręciła głową tak, że jej proste jak druty włosy zalśniły - A co z Lysem?
- Nie chodzę z nim - powiedziałam niechętnie - My tylko.. robimy razem pewien projekt.
- Co za projekt? - Zmrużyła oczy prześwietlając mnie na wylot - Na jaką lekcję?
- To.. - przystępowałam z nogi na nogę - To nie jest do szkoły. To raczej na wolontariat..
Już w chwili gdy wypowiadałam te słowa, zrozumiałam że popełniłam błąd.
- Wolontariat? - wściekła się - Mój Boże, Jess przecież ty nie jesteś w żadnym wolontariacie. A już tym bardziej Kastiel..
W tym momencie zadzwonił błogosławiony dzwonek.
- Och, wybacz mi Roza, muszę naprawdę już lecieć, opowiem ci wszystko później. Muszę lecieć, przykro mi.
Wybiegłam jak poparzona ze szkoły, zapinając w biegu kurtkę. Kiedy znalazłam się już przy wejściu, odetchnęłam z ulgą.
Byłam jednak równie głęboko przeświadczona, że nie spodoba mi się to, czego się dowiem.
Pod szkołę natychmiast podjechał czarny samochód, z którego wyskoczył jakiś mężczyzna otwierając przede mną drzwi.
- Wsiadaj - powiedział Kas, popychając mnie do środka.
- Ej gdzie my.. - nie zdążyłam spytać, gdyż zamknął drzwi. Kas obszedł samochód dookoła i wsiadł po drugiej stronie obok mnie.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że pojedziemy do mnie? - spojrzał na mnie pytająco, bez żadnej ironii, czy chamskich podtekstów.
Chyba byłam nadal w lekkim szoku, ponieważ odpowiedziałam:
- Chyba nie..
- Dobrze. Jedźmy już - powiedział do tego samego faceta, który otworzył przede mną drzwi, a teraz siedział za kierownicą.
- Tak jest, paniczu - odparł tamten i samochód ruszył.

8 komentarzy:

  1. Hehe, Kastiel paniczem :D
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, to było dziwne. Ale szczerzyłam się od pierwszego zdania do ostatniego. Supcio! Jak zwykle z resztą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahha ej no końcówka świetna. No PER-FECT. I cieszę się, że Lys wyznał wszystko Jess ale że on dzwonił do menadżera Debry? O nie, nie, nie. Ja tak nie chcę. Modliłam się też, żeby na tym korytarzu nie spotksła się z Natanielem bo teraz przez to co zrobił się na niego mocno zdenerwowałam. Niech idzie sobie z Melanią. Wolontariat... :D Rozdział fajny ale czekam na nastepny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  4. CO?! Jess, na miłość boską, co ty wyrabiasz? Oh, biedny Lysio.
    Kastiel, tylko niech ci coś do głowy nie strzeli! Jess jest Lysia!
    Rozdział świetny, nie mogę się doczekać kolejnego :D
    Ciekawe co z tym całym Carlem będzie, dostaję gęsiej skórki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kass? Panicz? Eh.. Rozpieszczony dupek z sianem zamiast mózgu, ale nadal jst niesamowity ;3 Jestem ciakwa czego ona sie dowie ?! O.o

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny. Ja chcę już kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. SERIO?! JA MYŚLAŁAM, ŻE KASTIEL MIESZKA W KARTONIE!

    OdpowiedzUsuń