Przez resztę dnia Lysander był niemalże niebecny. Przez wszystkie lekcje siedział ze wzrokiem wbitym w okno. Wydawał się być lekko przygaszony bazgrząc raz po raz w swoim czarnym notatniku. Podejrzewałam, że to ma spory związek z Natanielem. Lysander od zawsze był zamknięty w sobie i nie pozwalał dotrzeć do siebie byle komu. To niemal cud, że mi się to udało.
- Lysander.. - położyłam mu rękę na ramieniu, kiedy po dzwonku nadal siedział w swojej ławce patrząc melancholijnie w okno. Był tak zatracony w swoich myślach, że nawet nie zauważył kiedy do niego podeszłam.
A może nie chciał widzieć.
- Stało się coś Jessico? - przyglądnął mi się z uwagą marszcząc brwi.
Westchnęłam, siadając obok niego na krześle.
- Wiem, że nie chcesz abym szła z Natem na tą dyskotekę.
- Jasne, że nie chcę - wzruszył ramionami, posyłając mi lekki uśmiech.
- To dlaczego powiedziałeś, że ci to nie przeszkadza? - zaplotłam ręce na piersi opierając głowę o ścianę.
- Bo nie chcę nikogo ograniczać moim towarzystwem. Nie należysz tylko do mnie, prawda? - wrócił do mnie spojrzeniem - Jeśli kochasz, zwróć mu wolność.
- A jeśli też kocha, wróci do ciebie - uśmiechnęłam się pod nosem - Ale mogłeś przynajmniej powiedzieć mi o tym a nie dusić to w sobie i unikać mnie przez cały dzień.
Białowłosy tylko wzruszył ramionami w milczeniu. Już wiedziałam, że czas jego zwierzeń dobiegł końca i zaraz znowu zatopi się w myślach. Ale tym razem nie przeszkadzało mi to, wiedziałam już wszystko co chciałam wiedzieć. Podniosłam się z krzesła i ruszyłam w stronę korytarza. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym na kogoś nie wpadła.
- Uważaj jak leziesz - mruknął Kas, łapiąc mnie bym nie wygrzmociła tylną częścią ciała o podłogę.
- Też za bardzo nie uważałeś - otrzepałam się i już miałam go wyminąć, kiedy stanął na mojej drodze.
- Sorry, w ramach przeprosin zapraszam na drinka - westchnął obojętnie.
- Dzięki, nie skorzystam - odparłam, próbując znowu go obejść, bez skutku.
- A może jednak? Pogadalibyśmy sobie na różne tematy - przytrzymał mnie znowu - Zauważyłaś, że Lys jest dziwnie zamyślony? - spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem. Natychmiast stanęłam w miejscu.
- Lys często się zamyśla, nie widzę tu nic dziwnego - starałam się zapanować nad tonem mojego głosu, który zaczął lekko drżeć.
- A jednak doszły mnie słuchy, że ostatnio kontaktował się z menadżerem Debry - ziewnął, puszczając mnie - Ale jeśli ciebie to nie obchodzi.. - dodał i ruszył przed siebie.
Nie mogłam tak tego zostawić.
Prawda jest taka, że chciałam wiedzieć. Mój Boże, chciałam tego mocniej, niż czegokolwiek innego w życiu.
- W porządku - powiedziałam, czując jak wilgotnieją mi dłonie. Ale nie dbałam o to. Serce podeszło mi do gardła, ale było mi wszystko jedno - W porządku. Pójdę razem z tobą, ale tylko pod warunkiem, że opowiesz mi.. o tym.
W szarych oczach Kastiela pojawił się błysk. Słaby błysk, przez krótką chwilę. Było to coś dziwnego, jakby zwierzęcego. Nie zdołałam tego rozszyfrować.
Stwierdziłam tylko, że w następnej sekundzie Kas uśmiecha się do mnie - uśmiecha, a nie szczerzy złośliwie.
- Świetnie, spotkajmy się przy wyjściu o trzeciej. Przyjdź punktualnie, bo pójdę bez ciebie.
Nie miałam najmniejszej ochoty, rzecz jasna, spotykać się z nim po szkole. Taka głupia nie byłam.
A jednak to zrobiłam.
Cóż innego mogłam zrobić? Pokusa była za silna, a przede wszystkim zależało mi na tym, o czym Lysander może rozmawiać z tym całym Carlem. Ale przecież mogłam po prostu o to zapytać Lysa, prawda? Ale znając go nie odpowiedział by mi szczerze. Podałby mi jakąś niepełną odpowiedź i na tym by się to skończyło. A ja chciałam wiedzieć wszystko. A z tego co widziałam, Kastiel może mieć o tym dużo informacji.
Alexy'emu i Rozalii to się nie spodobało. Po ostatniej lekcji tak jakoś wpadliśmy na siebie na korytarzu.
- Jess, jak mogłaś nas wczoraj tak wystawić? - zaczęła lamentować - Przecież my to wszystko dla twojego dobra.
- Wypatrzyłem świetną sukienkę dla ciebie Jess, musisz z nami wrócić do galerii - powiedział Alexy tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Wybaczcie, że z wami nie poszłam - uśmiechnęłam się do nich niewinnie.
- Idziemy dziś po szkole! - przybili sobie piątki - Tym razem się nie wywiniesz - dodała białowłosa.
- Słuchajcie - przerwałam im - Doceniam to i w ogóle. Poważnie. Ale nie mogę z wami iść, mam inne plany.
Roza i Alexy wymienili spojrzenia.
- Och, spotkanie z Lysandrem - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Hmm, niezupełnie..
W tym momencie minął nas Kastiel.
- Nie spóźnij się - mruknął, wkładając słuchawki do uszu.
Alexy spojrzał na mnie zszokowany.
- Bratasz się z buntownikiem? Wstyd moja panno!
Roza wydawała się być równie wstrząśnięta.
- To z nim chodzisz? - pokręciła głową tak, że jej proste jak druty włosy zalśniły - A co z Lysem?
- Nie chodzę z nim - powiedziałam niechętnie - My tylko.. robimy razem pewien projekt.
- Co za projekt? - Zmrużyła oczy prześwietlając mnie na wylot - Na jaką lekcję?
- To.. - przystępowałam z nogi na nogę - To nie jest do szkoły. To raczej na wolontariat..
Już w chwili gdy wypowiadałam te słowa, zrozumiałam że popełniłam błąd.
- Wolontariat? - wściekła się - Mój Boże, Jess przecież ty nie jesteś w żadnym wolontariacie. A już tym bardziej Kastiel..
W tym momencie zadzwonił błogosławiony dzwonek.
- Och, wybacz mi Roza, muszę naprawdę już lecieć, opowiem ci wszystko później. Muszę lecieć, przykro mi.
Wybiegłam jak poparzona ze szkoły, zapinając w biegu kurtkę. Kiedy znalazłam się już przy wejściu, odetchnęłam z ulgą.
Byłam jednak równie głęboko przeświadczona, że nie spodoba mi się to, czego się dowiem.
Pod szkołę natychmiast podjechał czarny samochód, z którego wyskoczył jakiś mężczyzna otwierając przede mną drzwi.
- Wsiadaj - powiedział Kas, popychając mnie do środka.
- Ej gdzie my.. - nie zdążyłam spytać, gdyż zamknął drzwi. Kas obszedł samochód dookoła i wsiadł po drugiej stronie obok mnie.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że pojedziemy do mnie? - spojrzał na mnie pytająco, bez żadnej ironii, czy chamskich podtekstów.
Chyba byłam nadal w lekkim szoku, ponieważ odpowiedziałam:
- Chyba nie..
- Dobrze. Jedźmy już - powiedział do tego samego faceta, który otworzył przede mną drzwi, a teraz siedział za kierownicą.
- Tak jest, paniczu - odparł tamten i samochód ruszył.
Swietne czekam na next
OdpowiedzUsuńHehe, Kastiel paniczem :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Okej, to było dziwne. Ale szczerzyłam się od pierwszego zdania do ostatniego. Supcio! Jak zwykle z resztą.
OdpowiedzUsuńHahahha ej no końcówka świetna. No PER-FECT. I cieszę się, że Lys wyznał wszystko Jess ale że on dzwonił do menadżera Debry? O nie, nie, nie. Ja tak nie chcę. Modliłam się też, żeby na tym korytarzu nie spotksła się z Natanielem bo teraz przez to co zrobił się na niego mocno zdenerwowałam. Niech idzie sobie z Melanią. Wolontariat... :D Rozdział fajny ale czekam na nastepny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńCO?! Jess, na miłość boską, co ty wyrabiasz? Oh, biedny Lysio.
OdpowiedzUsuńKastiel, tylko niech ci coś do głowy nie strzeli! Jess jest Lysia!
Rozdział świetny, nie mogę się doczekać kolejnego :D
Ciekawe co z tym całym Carlem będzie, dostaję gęsiej skórki!
Kass? Panicz? Eh.. Rozpieszczony dupek z sianem zamiast mózgu, ale nadal jst niesamowity ;3 Jestem ciakwa czego ona sie dowie ?! O.o
OdpowiedzUsuńCudowny. Ja chcę już kolejny :D
OdpowiedzUsuńSERIO?! JA MYŚLAŁAM, ŻE KASTIEL MIESZKA W KARTONIE!
OdpowiedzUsuń