Kiedy w końcu uwolniłam się od męczących pytań pewnej rudowłosej, niezwykle irytującej policjantki, od razu wróciłam do domu. Byłam zmęczona, marzyłam tylko o ciepłej kąpieli. Ale w mieszkaniu czekała na mnie mała niespodzianka.
- Jestem! - tradycyjnie krzyknęłam, przekraczając próg domu. Pierwsze na co zwróciłam uwagę po zamknięciu drzwi, była cisza. Rzuciłam trampki w kąt holu i powoli weszłam do salonu, rozglądając się uważnie. Światła były pogaszone, co mogło świadczyć o tym, że ciotka pewnie pilnie pojechała do pracy, jak to miała w zwyczaju kiedy dzwonił telefon od kierowniczki. Westchnęłam ciężko i wyczołgałam się po schodach do mojego pokoju. Powoli otworzyłam drzwi.. i zamarłam. Na moim łóżku ktoś siedział. W ciemności było ciężko rozpoznać mi tą sylwetkę, ale skądś była mi znajoma. Chłopak siedział na krawędzi mojego łóżka, podkulając pod siebie jedną nogę. Patrzył w zamyśleniu w okno na mroźny księżyc, którego światło wpadało do mojego pokoju tworząc niesamowitą, tajemniczą poświatę. Przyjrzałam się mu uważniej a z każdą sekundą moje serce nabierało większego tempa. W końcu nie wytrzymałam.
- To ty.. - szepnęłam cicho, a chłopak drgnął niespokojnie i powoli odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie swoimi szmaragdowo zielonymi oczami, tak podobnymi do moich, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Miło cię znowu zobaczyć - szepnął, a ja odrzuciłam torbę w kąt i padłam w ramiona mojego brata. Eric objął mnie mocno, a ja o mało nie rozpłakałam się ze szczęścia.
- Tak bardzo tęskniłam - głos uwiązł mi w gardle.
- Wiem, ja też - pogłaskał mnie po włosach - Mam dla ciebie dobrą wiadomość -powiedział, a ja odsunęłam się trochę by spojrzeć na niego pytająco.
- Jaką? - zmrużyłam oczy, a mój brat uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Przeprowadzam się tu - odparł po chwili milczenia, a ja z początku nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Naprawdę? - spytałam zszokowana.
- Tak - roześmiał się i podniósł mnie w górę kręcąc się wokoło - Będę mieszkał z tobą! - krzyczał wesoło na cały dom, a mi uśmiech nie schodził z twarzy. Przytuliłam go mocno.
- Ale co na to rodzice?
- Zacząłem męczyć ich przeprowadzką już odkąd przyjechałem od ciebie. A kiedy dowiedziałem się co stało się niedawno - urwał i objął mnie mocniej - Nie mogłem znaleźć sobie miejsca w domu i powiedziałem im, że nie obchodzi mnie co powiedzą. I tak wyjadę, z ich zgodą czy bez niej. No i się zgodzili.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. Nigdy nie podejrzewałam, że mój brat posunie się do tego stopnia.
- A co ze szkołą? - dalsze obawy dalej zaprzątały moje myśli.
- Pomyślałem, że to bezsens iść do szkoły jak już i tak tylko pół roku zostało mi do ukończenia gimnazjum. Ale tata uparł się, że muszę je skończyć i napisać jeszcze egzamin. Jest tutaj dobra szkoła tuż obok twojego liceum. Po feriach mam zamiar się tam przenieść - uśmiechnął się.
- Tata ma rację, lepiej jeszcze się pouczyć do egzaminów - odwzajemniłam uśmiech i wstałam z łóżka - Chodź do kuchni, pewnie jesteś głodny - ponagliłam go ruchem ręki i ruszyłam w kierunku schodów.
- Oj siostrzyczko, jak to miło z twojej strony - uśmiechnął się złośliwie i ochoczo ruszył za mną.
- Chyba udziela ci się coś z Kastiela - zaśmiałam się - Nie wyobrażaj sobie za wiele, to tylko jednorazowo - posłałam mu złowieszczy uśmiech.
- A już myślałem - westchnął teatralnie i usiadł za stołem.
Po piętnastu minutach postawiłam przed nim całą górę kanapek, a on w zamian opowiadał mi co się dzieje w mieście podczas mojej nieobecności. Dowiedziałam się, że niedawno nasza sąsiadka dostała zawału na środku ulicy i teraz mama praktycznie cały czas siedzi w szpitalu. No cóż, nie dziwię się mamie, sama pewnie postąpiłabym tak samo. Nasza sąsiadka w przeszłości była dla nas jak babcia. Opiekowała się nami, kiedy rodzice musieli wyjeżdżać do pracy. Nigdy nie sprawialiśmy jej kłopotów jako sześcioletnie szkraby (no, przynajmniej tak twierdziła). Dlatego ta wiadomość wstrząsnęła także i mną, więc postanowiłam w duchu jak najszybciej odwiedzić rodziców i przy okazji babcię Rozalindę, czyli naszą sąsiadkę.
- Ciocia wie, że tutaj jesteś? - spytałam kiedy skończył swoją opowieść.
- No przecież, ona wiedziała już dużo wcześniej - odparł w ustami pełnymi kanapki.
- To dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam? - uniosłam brwi i udałam oburzenie.
Brat rozejrzał się dokoła, jakby w poszukiwaniu podsłuchujących, co mnie rozbawiło bo w jego wykonaniu to było komiczne.
- Bo to miała być niespodzianka - szepnął, kładąc palec na ustach, a ja parsknęłam śmiechem.
Następny dzień zaczął się dla mnie ciężką ranną pobudką do szkoły. Kiedy wychodziłam z domu, mój brat jeszcze spał, a ja nie miałam serca go budzić, więc zostawiłam mu na stole śniadanie i spokojnie ruszyłam w kierunku przystanka autobusowego. Na miejscu byłam pięć minut przed czasem, co zdarza się niezwykle rzadko. Zwykle się spóźniam i Rozalia musi przekonywać kierowce, żeby na mnie poczekał, co zawsze wygląda komicznie z mojego punktu widzenia.
Po dwudziestu minutach od wyjścia z domu, już przemierzałam szkolne korytarze w poszukiwaniu swojej szafki.
- Witaj Jessico - usłyszałam szept tuż nad swoim uchem kiedy wyciągałam książkę do polskiego i o mały włos jej nie upuściłam.
- Wybacz mi - Lysander lekko się skłonił i pocałował mnie w rękę, a na jego twarzy wciąż błąkał się nikły uśmiech.
- Nic nie szkodzi - odparłam i odwróciłam się w stronę szafki. Zamykałam ją powoli i dokładnie, żeby nikt nie zobaczył moich rumieńców - Jaką masz teraz lekcję? - spytałam, gdy białowłosy odkładał swoje rzeczy do szafki.
- Polski - uśmiechnął się. Lysander bardzo lubi ten przedmiot, ponieważ może na nim dać upust swojej wenie przy pisaniu opowiadań, lub wierszy, a jego dzieła są zawsze piękne i subtelne. Może nie jest zbyt rozmowny, ale jak zacznie pisać to trudno mu się oderwać.
- Ja też - odwzajemniłam uśmiech.
Lysander zamknął swoją szafkę i wrócił do mnie spojrzeniem.
- Uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz swojemu wiernemu słudze usiąść obok siebie na tej jednej, jedynej lekcji? - ukłonił się jak prawdziwy arystokrata i spojrzał na mnie ciepło.
- Ależ oczywiście - dygnęłam i oboje parsknęliśmy śmiechem, po czym w dobrych humorach udaliśmy się do sali A.
Oooo, cudny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńDziwne relacje jak na brata i siostrę, że gadają normalnie bez kłótni? Niemożliwe po prostu.
Lys jaki... żartowniś, kurde, nawet taki rodzaj humoru mu nie do twarzy -_-
Nie mogę się doczekać nn^^
TAK TAK TAK TAK ERIC POWRÓCIŁ NA DOBRE! DZIĘKI CHRYSTE! :D Naprawdę lepiej nie mogłam sobie wyobrazić jego powrotu ^^ A Lyś jest świetny tylko no wiesz to co się między nimi wydarzyło to wielka sprawa a zachowują się jak gdyby nigdy nic. Dla mnie to trochę dziwne bo po czymś takim powinna być rozmowa itd. No ale zobaczymy co czas pokaże ^^ Lysander się tak słodko zachował, że o jeju. *-* ♥ Rozdział super, ale krótki :c Oczekuję już następnego :D
OdpowiedzUsuńEric ^_^
OdpowiedzUsuńCudne
OdpowiedzUsuńI jest Eric
Czekam na next
Rozdział wyszedł ci naprawdę super. Cieszyłam się przez cały czas do monitora haha.
OdpowiedzUsuńNo, no niezła niespodzianka... Zastanawia mnie tylko ile razem wytrzymają w normalnych stosunkach żyjąc ze sobą na co dzień, a nie tylko podczas przyjazdów Erica.
Hahahah nie no... Lysander naprawdę jest powalający... "Wierny sługa..." hohohoh...
Cóż mogłabym jeszcze powiedzieć...
Robisz mi coraz bardziej na złość, ponieważ z każdym kolejnym rozdziałem nie mam pojęcia co napisać ;c
Ale to nie zmienia faktu, że uwielbiam twoje opowiadanie i będę je czytać dalej <3
Pozdrawiam, życzę ciekawych pomysłów i czekam na kolejny :)
Superowy. Eric powrócił. Nareszcie. Ja już chcę następny :D
OdpowiedzUsuńOoo, fajnie że Eric będzie mieszkał z siostrą :)) czekam na next ;>
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za małą nieobecność ;.;
OdpowiedzUsuńERIC! NAJLEPSZY CHŁOPAK W OPOWIADANIU! MÓJ! MÓJ!
Eeee... od kiedy Lysiu to taki arystokrata? Od zawsze? ;>
Pozdrawiam, i zadaję pytanie: czy ty też tak masz, że jak coś na Bloggerze piszesz, to ci się ciągle wyłącza? ~^^
No wreszcie Eric wrócił xD Coś przeczuwałam, że zamieszka razem z Jessi. I ten ,,wierny sługa'' Lysander hahahahahha xD Naprawdę fantastyczne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń