Po pysznej kolacji przygotowanej przez ciocią, która dzisiaj wyjątkowo była w domu, zaczęłam zbierać się do Armina. Stojąc przed szafą stwierdziłam, że lepiej przebiorę swoje ukochane dresy jeśli chcę wyjść do ludzi. Po około piętnastu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Zbiegając ze schodów zapięłam kurtkę i starałam się ubrać buty. Jeszcze zdążyłam uśmiechnąć się do swojego odbicia w lustrze i już miałam otworzyć drzwi na zewnątrz, kiedy coś mnie zatrzymało.
- Gdzie idziesz? - spytał Eric łapiąc mnie za nadgarstek - Już mnie opuszczasz?
- Daj spokój, wychodzę tylko na chwilkę - próbowałam się wymigać.
- Znowu idziesz do Lysandra, a mnie to wolisz zostawić w domu samego! - westchnął ciężko i puścił mnie ze zrezygnowaniem spuszczając głowę.
- Nie idę do Lysandra! - odparłam szybko, czując jak policzki mi szkarłatnieją - Idę do Armina.
- Już masz nowego? - brat zdziwił się szczerze.
- No nie, Jessico, przecież Lysander to taki miły chłopak - z kuchni wyjrzała ciocia, posyłając mi karcące spojrzenie - Polubiłam go.
No tak, ona to wie kiedy ma się wychylić z kuchni.
- Dajcie mi wszyscy spokój, nie mam nowego! - prawie krzyknęłam, posyłając obojgu mordercze spojrzenie - Armin zaprosił mnie do siebie na wieczór gier. I to nie ma nic wspólnego z Lysandrem! - obróciłam się na pięcie i już chciałam wyjść, kiedy ponownie powstrzymał mnie Eric.
- A mogę iść z tobą? - spojrzał na mnie z nadzieją. Nieprawdopodobne, jak jego wyraz twarzy i ton głosu zmieniają się szybko.
- Nie - ucięłam rozmowę i wyszłam zanim zdążył zaprotestować. Wręcz wybiegłam na mroźne powietrze i pod jego wpływem zadrżałam. Opatulając się szczelniej kołnierzem, zwolniłam kroku. Szłam przez zaśnieżone ulice mijając oświetlone domy. Jednak wciąż bałam się chodzić sama wieczorami po ostatnich zdarzeniach, jednak starałam się ignorować strach który sprawiał że serce podchodziło mi do gardła. Po dziesięciu minutach szybkiego marszu, byłam na miejscu. Zatrzymałam się niepewnie przed dwupiętrowym domem z dużymi, łukowatymi oknami. Wzdłuż drogi prowadzącej do frontowych drzwi stały kwiaty w olbrzymich, kamiennych donicach. Na boku stojącej przy ulicy skrzynce na listy wyryto literę . Na przejeździe znajdował się piękny, biały volkswagen. Wzięłam głęboki oddech i wstrzymując powietrze w płucach, zadzwoniłam. Rozległ się donośny dzwonek, dwa wysokie tony. Po chwili usłyszałam czyjeś powolne kroki.
- To do mnie! - usłyszałam głos Armina i jego tupot, gdy szybko zbiegł, chyba po schodach, w dół do drzwi.
- Cześć Jess - uśmiechnął się wesoło - Wejdź - zaprosił mnie gestem do środka.
- Hej Armin - niepewnie weszłam do wielkiego holu i ściągając buty starałam się utrzymać równowagę.
- Kto to? - podeszła do nas wysoka pani w długich kręconych włosach i z uśmiechem wręcz identycznym do uśmiechu bruneta.
- Dobry wieczór - uśmiechnęłam się do kobiety.
- Ach, dobry wieczór - podała mi rękę - Armiś, nie przedstawisz nas sobie?
- Ach, wybacz. Jessico, poznaj moją mamę. Mamo, to jest Jessica, koleżanka ze szkoły - dyskretnie przewrócił oczami patrząc w moją stronę.
- Miło mi cię poznać Jessico. Armin nieczęsto przyprowadza do domu dziewczyny - zamyśliła się.
- To jest pierwsza dziewczyna, którą przyprowadził - zachichotał wesoło Alexy podchodząc do nas.
- Zamknij się - warknął Armin - No dobra, to my idziemy na górę - chwycił mnie za rękę i pociągnął szybko za sobą w stronę schodów.
- No to jesteśmy - westchnął brunet zamykając za nami drzwi do swojego pokoju.
- Masz bardzo miłą mamę - zaśmiałam się i zdyszana opadłam na stojący pod oknem fotel.
- Ona miła? To zło wcielone, taka sama jak Alexy - prychnął i włączył wielki telewizor stojący na ścianie - W co masz ochotę zagrać? - spojrzał na mnie pytająco.
- Hmm.. - zamyśliłam się, spoglądając na dość wielką kolekcję gier - Bierzemy najpierw Madness Returns! - krzyknęłam biorąc do ręki jedną z gier.
- Lubisz Alicję w krainie czarów? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Tak, to jedna z moich ulubionych historii - uśmiechnęłam się i rzuciłam mu płytę.
Cały wieczór spędziliśmy na grach, przy okazji zajadając się świetnymi wypiekami mamy Armina. Po około godzinie od mojego przyjścia, wpadł do nas Alexy, "sprawdzić, czy nie robimy nic nieprzyzwoitego" jak to się wyraził.
- Jess, słyszałem że chcesz iść z Natem na dyskotekę - powiedział niebieskowłosy zajadając się kawałkiem ciastka.
- A ty skąd to wiesz? - odwróciłam się spoglądając na leżącego na łóżku Alexy'ego.
- Armin mi powiedział - wyszczerzył zęby w uśmiechu - Uważa, że, cytuję: "Nie powinnaś się zadawać z takimi typkami" - prawie się udławił, gdy naszedł go niekontrolowany śmiech.
- Zamknij się! - brunet oderwał się od gry i cisnął poduszką w brata, przez co ten spadł z łóżka.
- No nie, teraz to dopiero zaczyna się wojna - powiedział Alexy grobowym tonem i z krzykiem rzucił się na Armina okładając go poduszką. Szybko odsunęłam się z miejsca odstrzału i usiadłam pod ścianą przyglądając się rozwojowi akcji z zaciekawieniem. Nagle podbiegł do mnie Alexy i zgrabnym ruchem wziął na ręce.
- Hej, puść mnie! - zaśmiałam się, próbując się oswobodzić.
- Armin nie zbliżaj się, mam jeńca! - krzyknął - Więc odłóż grzecznie broń, bo inaczej może stać się jej krzywda! - parsknął śmiechem.
- To wbrew zasadom! - brunet zaplótł ręce na piersi.
- W miłości i w wojnie wszystkie chwyty dozwolone - uśmiechnął się, ale delikatnie postawił mnie na ziemi - Ale i tak jesteś moją zakładniczką - powiedział poważnie.
- Okej, jak chcesz - zaśmiałam się - To ja usiądę na fotelu, a wy dokończcie swoją wojnę.
- Armin, ona chce się wywinąć! - krzyknął Alexy i nagle obaj jak na komendę rzucili się na mnie z poduszkami.
Po długiej czasie okładania się poduszkami, padliśmy zmęczeni na łóżko. Bolały nas brzuchy od śmiechu, już nie wspomnę o mojej fryzurze. Zanim się spostrzegłam, dobiegała jedenasta i musiałam zbierać się do domu. Bliźniaki z markotnymi minami odprowadzili mnie na dół.
- Odprowadzę cię do domu - zaproponował Armin, kiedy ubierałam kurtkę.
- Byłabym wdzięczna - uśmiechnęłam się do bruneta.
Bałam się wracać sama do domu, dlatego propozycja Armina spadła mi jak z nieba.
- Okej, to poczekaj, tylko ubiorę jakąś kurtkę - odparł i szybko wybiegł do góry a po chwili już był gotowy do wyjścia.
Otworzyłam drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Z okna jeszcze machał do nas Alexy.
- Dzięki, że wpadłaś - uśmiechnął się Armin, kiedy szliśmy powoli przed siebie.
- Nie ma sprawy - odwzajemniłam uśmiech.
- Czy.. czy zgodziłaś się na propozycję Nataniela? - spytał niepewnie, patrząc uważnie na swoje buty.
- Jeszcze nie. Muszę to przemyśleć - westchnęłam ciężko - Dlaczego pytasz? - posłałam mu pytające spojrzenie.
- Bez powodu - mruknął i wcisnął ręce głębiej w kieszeń. Nagle zawiał mocniejszy wiatr, przez co zadrżałam.
- Bardzo ci zimno? - spytał, przyglądając mi się uważnie.
- Tylko troszkę - uśmiechnęłam się.
Armin ubrał mi swoją czapkę i wziął mnie pod rękę.
- Nie poślizgniesz się na lodzie - odwzajemnił uśmiech i zapatrzył się w dal.
Po kilku minutach byliśmy już pod moim domem.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, wciąż boję się chodzić sama po tym..
- Wiem - kiwnął głową ze zrozumieniem.
- To widzimy się jutro - uśmiechnęłam się i oddałam mu czapkę.
- Do jutra! - odwzajemnił uśmiech i pomachał na pożegnanie.
Odmachałam i szybko weszłam do ciepłego domu.
Super rozdział! W ogóle po co ja to pisze skoro karzdy twój rozdział jest super?
OdpowiedzUsuńOm maj Got o.O
OdpowiedzUsuńRozdział taki słodziaśny <3
ALE WYBRAŁA Lysandra...
Nie no, będą całe opowiadanie razem?
E tam, i tak będę cię czytać...
Bo masz ogromny talent ;')
Pozdrawiam serdecznie
Och urocze *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next Pozdrawiam
Jako, że jestem okropną romantyczką to mi się podobało... Ba! Nawet bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam tych dwoje łobuzów. Są cudowni. Jedni z moich ulubionych ♥ Świetny rozdział. Czekam w ogóle na Lyśka bo już go chwile nie było :D I jak się potoczy sprwa z Natem. Szczerze to nie chciałabym żeby się zgodziła. Wolałabym żeby tańczyła sobie swodobnie i delikatnie z Lysandrem w świetle reflektorów i przyjemnej muzyce. Chwila idealna, prawda? No ale ja czeeeekam! ^^
OdpowiedzUsuńTez bym chciała by poszła z Lyśkiem ;w; Lyssica forever XD
UsuńRozdział jak zwykle supe.
OdpowiedzUsuńAle coś mało Lysa mam nadzieje, że niedługo jednak pójdzie z Lysem.
❤
JEJ!! Wyczuwam miłość...
OdpowiedzUsuńTo było takie... och fajnuśne... (bosz.. jakie to słodzie... aż mnie samą zemdliło...)
Coś mi tu śmierdzi... Czyżby Armiś się zakochał? Kolejny do kolekcji? No.. no... Tylko pozazdrościć Jessie. A może jednak nie pójdzie ani z tym ani z tym i pójdzie z Arminem! Tak! Przejrzałam cie autorko! Hy Hy hy... I teraz musisz szukać nowego pomysłu by nas zaskoczyć!
Rozdział naprawdę fajny.. podobał mi się i czekam na kolejny z niecierpliwością.
P.S.
Zapraszam na kolejny do siebie ;)
Armin! Coś czuje intencje, które nie spodobałyby się Lyśkowi!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, strasznie się ucieszyłam gdy go zobaczyłam. Mam nadzieję, że będziesz częściej je dodawać, jak to teraz robisz. Kiedy Lys zaprosi Jess na imprezę? Jeśli w ogóle zaprosi... O rany! Czekam na scenkę zazdrości! Byle szybko!
Te traumatyczne wspomnienia Jess.. brrr.. No coz ... Bylo,minelo, a teraz Jess ma pelno martwiacych sie o nia adoratorow xD Zazdro *.*
OdpowiedzUsuńAlbo skonczy sie na tym, ze ja Kastiel zaprosi xD A moze wszyscy? Oby dwie opcje bylyby zaskoczeniem,jak sadze ^^
OdpowiedzUsuńSlodko, Armis chyba się stara ale mu to słabo wychodzi bo Jess jest już zajeta :'( ale bylam ciekawa związku JessXKasitiel <3
OdpowiedzUsuńNie tylko ty byłabyś ciekawa tego związku XD
UsuńChodz wole Kasa, to lubię Lysa i bardzo chętnie dalej będę czytać twego bloga,gdyż już przeczytałam wszystkie i bardzo mi zaimponowały :3
OdpowiedzUsuńNie chciałabym się narzucać , ani też być samolubna...Ale czy mogłabyś napisać nowy rozdział ? Byłabym bardzo wdzięczna i z góry dziękuję . Przy okazji piszesz naprawdę wspaniale i... ...zresztą nieważne po prostu pisz dalej bardzo Cię o to prosze~sophie shadow
OdpowiedzUsuńZa dużo chłopaków się do niej klei :{
OdpowiedzUsuńJak słodko <3 Ale ja się pytam gdzie tu Lysiek ?!? I ta bitwa na poduszki ^^
OdpowiedzUsuń