Lysander wybiegł z piwnicy jak poparzony po zobaczeniu tego nieszczęsnego siniaka. Zdziwiło mnie jego zachowanie, gdyż jeszcze nigdy nie zareagował aż tak gwałtownie. Nawet kiedy Debra wróciła, był w stanie trzymać swoje nerwy na wodzy. A tak dziwnie zachował się po zobaczeniu jednego, niegroźnego siniaka, który w dodatku wcale mnie nie bolał.
Miałam tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego.
Oczywiście po jego nagłym wyjściu również opuściłam piwnicę. Czułam się dziwnie nieswojo.
Jak nie ja.
Idąc w stronę klasy biologicznej, poczułam jak coś nagle z impetem ląduje na moim ramieniu
- Hej Jess! - usłyszałam roześmiany głos zza pleców i odwróciłam się. Pierwsze co zobaczyłam to burza niebieskich, zmierzwionych włosów i zarumienione policzki.
- Hej Alexy - uśmiechnęłam się do różowych oczu chłopaka - Jak leci?
- W porządku - wzruszył ramionami - Widziałaś może gdzieś Armina?
- Niestety - pokręciłam głową - Ale mogę pomóc ci go poszukać.
- Naprawdę? - chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, a kiedy kiwnęłam głową chwycił mnie za nadgarstek i z wielkim uśmieszkiem krzyknął:
- No to chodźmy! - i pociągnął w stronę schodów.
- Tak w ogóle, to po co szukasz Armina? Przecież widujecie się codziennie w domu - spytałam, wspinając się za chłopakiem po schodach na pierwsze piętro.
- Bo się znowu gdzieś schował przede mną - westchnął. Choć nie mogłam dostrzec jego twarzy, gdyż szłam za nim, to i tak wiedziałam, że przewraca oczami.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Wie, że znowu będę prawić mu morały na temat konsoli. A to naprawdę już przechodzi ludzkie pojęcie, co on wyczynia! Siedzi na niej dwadzieścia cztery na dobę. Nawet w nocy słychać z jego pokoju słabą muzyczkę. To powoli staje się nienormalne - usłyszałam rezygnację w jego głosie.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ta dwójka mimo wszystko tworzy wspaniały zespół jako rodzeństwo i naprawdę świetnie się dopełniają. Widać między nimi braterską miłość. To dlatego na sercu poczułam przyjemne ciepło.
- Cały Armin - westchnęłam.
- Hej Alexy, gdzie ty wleczesz biedną Jess? - na korytarzu przed nami jak spod ziemi wyrosła Rozalia.
- Szukamy Armina - wyjaśniłam.
- Znowu gdzieś się ukrył - dopowiedział Alexy, puszczając moją rękę.
Białowłosa zamyśliła się na moment.
- Ostatnio widziałam go, jak kręcił się na dziedzińcu - powiedziała - Myślę, że teraz siedzi na jednej z ławek z nosem w konsoli.
- No tak! - krzyknął chłopak - Jeszcze tam nie szukałem. Dzięki Roza - uśmiechnął się i zawrócił na schody.
- Nie ma za co, powodzenia! - usłyszałam jej śmiech za plecami pędząc za Alexym. Już po chwili byliśmy na mroźnym powietrzu.
- Nie widzę go tutaj - westchnął chłopak ze zrezygnowaniem - Musiał już się gdzieś teleportować - westchnął.
- Nie przejmuj się, może poszedł do którejś z sal? - spytałam, by go pocieszyć.
- Nie, tam już szukałem - machnął ręką.
- To gdzie jeszcze nie szukałeś?
Niebieskowłosy zamyślił się na dłuższą chwilkę.
- Dach! - krzyknął z uśmiechem - Tam jest na pewno.
Ruszyliśmy oboje po krętych schodach. Byliśmy już zmęczeni tym bieganiem po całej szkole, więc po prostu wczołgiwaliśmy się powoli na kolejne stopnie.
- Zaraz płuca wypluję - powiedział chłopak dysząc ciężko, gdy już byliśmy prawie na samym szczycie.
W końcu dotarliśmy. Jako że szłam pierwsza, otworzyłam drzwi i bez zastanowienia weszłam na dach. To, co zobaczyłam później przeszło moje najgorsze oczekiwania. Przez chwilę zastygłam bez ruchu.
Lysander trzymał Wiktora za kołnierz tuż na krawędzi dachu.
Serce mi zamarło w piersi. Jedyne, co wtedy zrobiłam to krzyknęłam z całych sił:
- Lysander!
I zakryłam dłonią usta. To Alexy zachowując zimną krew podbiegł do nich i pociągnął Lysandra jak najdalej od krawędzi, rozdzielając przy tym chłopaków. Wiktor, cały blady (zresztą, jak zawsze) dyszał ciężko podpierając dłonie na kolanach, po czym oparł się o ścianę i osunął na ziemię. Wtedy odzyskując pełnię świadomości, podbiegłam do niego.
- Wiktor, jesteś cały? - spytałam, dotykając dłonią jego zimnego policzka. Spojrzał na mnie zamglonymi oczami i kładąc zimną dłoń na mojej uśmiechnął się.
- Teraz tak.
Ulżyło mi, gdy usłyszałam taką odpowiedź. Akcja wyglądała naprawdę groźnie, przez chwilę naprawdę myślałam, że Lys puści chłopaka, a ten spadnie.
No właśnie, Lysander!
Szybko wstałam z klęczek i odwróciłam się w stronę białowłosego, który siedział z rezygnacją na zimnej podłodze i opierając głowę na dłoniach patrzył w ziemię. Podbiegłam do niego jak oparzona.
- Lys, co ci strzeliło do głowy?! - wrzeszczałam wysokim, piskliwym głosem, którego nienawidzę, ale nad którym nie potrafię zapanować, przy okazji dając upust emocjom - Nie wierzę, że z powodu jednego, durnego siniaka byłeś w stanie zrobić coś tak okropnego! Jak mogłeś? Przecież on mógł spaść! - naprawdę, cudem powstrzymywałam się, by nie złapać go za kołnierz koszuli i ryknąć w twarz. Nie mogłam dopuścić do świadomości, że ta akcja była prawdą. To było prawie tak, jakbym obudziła się po Drugiej Stronie Lustra.
- Jessico, to nie była moja wina. To nie byłem ja. To znaczy, byłem, ale tylko ciałem. Ja tego nie zrobiłem. - mówił cichym, zdławionym głosem.
Naprawdę, z trudem docierało do mnie to co słyszałam.
- Jak możesz tak obrzydliwie kłamać? - szepnęłam z niedowierzaniem, a kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, podniosłam się z klęczek i spojrzałam na niego ze zrezygnowaniem.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś - usłyszałam swój oschły i twardy głos. Co to był za głos. Z pewnością nie mój własny.
- Jessico, chodźmy stąd - usłyszałam ciepły ton Alexy'ego, który po chwili otulił mnie swoim ramieniem i powoli sprowadził po schodach w dół, razem z Wiktorem.
A potem, ni stąd, ni zowąd, pojawiły się łzy. Ostrzegło mnie o tym jedynie ostre swędzenie w nosie. W chwilę później usiłowałam stłumić łkanie, wtulona w tors niebieskowłosego, który delikatnie głaskał mnie po włosach.
OMG ,OMG ,OMG
OdpowiedzUsuńPisz dalej ,dalej!!
Aaaa ! No takiej reakcji ze strony Jess się nie spodziewalam O.o
OdpowiedzUsuńNo az nwm co napisac
Przecież Lys stanął w jej obronie... No fakt, to do niego nie podobne ale tak sie złościć... Mam nadzieje ze szybko mu wybaczy bo gdyby mieli się długo gniewac albo niedaj boze rozstać.... To byłaby masakra..
Ale nie jestem pewna czy zostawianie Wiktora i Lysa na dachu tobdobry pomysł...Ale to sie okaze w następnym rozdziale
Aj wiedzialam ze ty jak zwykle wymyslisz coś oryginalnego :)
Całość jak zwykle wyszla ci genialnie
Opłaca sie czekać :)
Mam nadzieję ze nigdy nie przestaniesz pisać bo co ja wtedy zrobię????
No nic to ja życzę dużo weny i przesyłam pozdrowienia :)
Ja!
OdpowiedzUsuń- White And Red Rose
O mój Boże, o mój Boże! :O Wszystko jest winą Wiktora! On zaczął panować nad ciałem Lysandrem, żeby Jessica myślała, jaki to jest L. niedobry dla niego. A nad Jessicą to też pewnie panował! :D Cham... Ale przynajmniej z Wiktorem jest mega ciekawie. Oby ze sobą nie zerwali... Ja nie wiem skąd Ty bierzesz czas na pisanie?! Przecież jest szkoła, nauka i wg. :o Podziwiam cię i tyle. :* Zgadzam się z Miriam - nie wiem co bym zrobiła, gdybyś przestała pisać. <3 Tak strasznie kocham Twoje opowiadanie, że brak słów. <3 Już się nie mogę doczekać następnego wpisu. :* ;)
UsuńPozdrawiam, życzę dużo, dużo weny i do next'a.
~ White And Red Rose
O NIE! Ty przebrzydły, bladodupy draniu! Jak śmiesz...!?
OdpowiedzUsuńOn chce tak perfidnie ich ze sobą skłócić! Telepata, syn szatana z dupy wzięty...
Przepraszam za te wyrażenia, ale no nie mogłam się powstrzymać... Nosi mnie jak muszę czytać o tym jak ten dupek się miesza między Jessicę a innych. Co on sobie myśli co? Niech się przyczepi do kogoś innego, a nie! A myślałam, że będzie fajny... Yhh.. wszystko mnie ostatnio denerwuje. Denerwuje mnie Wiktor, denerwuje mnie Debra w moim opowiadaniu, denerwuje mnie to, że muszę o niej pisać! Pchają się tam gdzie ich nie powinno w ogóle być.
Ja nie chcę by Wiktor zajął miejsce Lysia. On nie pasuje do Jess. Jest przebrzydłym gnojkiem. Już chyba bardziej przepadam za Dakotą, niż za nim. (Boże... Nie wierze że to powiedziałam o.O)
Niech mu Kastiel dokopie! Niech popamięta, że nie zaczyta się z przystojniakami z Amorisa! TAK! Ależ piękna wizja mnie nawiedziła... Ah... Ale zostawię ją dla siebie... Będę ją przywoływać sobie za każdym razem jak "Wielki, wszechwładny Syn Szatana" postanowi znów namącić.
Co by tu jeszcze... Chyba wszystko już powiedziałam... Także...
Gorąco pozdrawiam, życzę mnóstwa weny, mniej nauki i serdecznie zapraszam na 41 rozdział ;)
Ja tu na coś szczęśliwe liczyłam ,a tu takie jaja.
OdpowiedzUsuńZabić Wiktora taka moja myśl przewodnia. Na jej miejscu bym tak zrobiła ( no może bym się wyprowadzić z dala od niego).
Ech... Te zmiany nastrojów. Gr...
Kurde! Ja to bym tego Wiktora rzuciła z dachu... chociaż to brat Jess... pewnie będzie więcej akcji, ale jedno, jedno mnie zastanawia... Lys mówił że to nie on, tylko jego ciało... czyżby Wiktor maczał w tym swoje zimne palce?
OdpowiedzUsuńCzekam ma następny rozdział, weny~
Szybko pisz następny
OdpowiedzUsuńWstrętny Wiktor!Tylko dlatego, że jest synem szatana to nie znaczy, że może się bawić ludźmi jak lalkami a zwłaszcza kochanym LYSANDREM!!!Jeśli Wiktor coś mu zrobi wyginie ostatni gentleman a ja do tego nie dopuszczę ...no dobra raczej ty..(xD)Bo wiem, że nasza kochana autorka nie skrzywdziłaby Lysandra...prawda?
OdpowiedzUsuńLysio? Lysio!
OdpowiedzUsuńLysander jest dobry. Zły, zły, bardzo zły Wiktor! Ergh, nie cierpię go. Mam nadzieję, że sam zrzuci się z dachu. Co mu odwala?
Lysander, po tym co zrobiłeś to możesz stracić zaufanie Jessici. Musisz się opanować! Wdech, wydech, Lys.
Wiktor, jeszcze pożałujesz! Jak możesz! Ja wiem, że to ty! Musiałeś zapanować nad mózgiem Lysandra i pokierować jego myślami i samowolą!
Tak, to jest moje wyobrażenie :p pisz szybko!
Kiedy next ? :-) pozdrawiam i życzę weny :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuń