Witam wszystkich moich kochanych, wytrwałych czytelników! Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, mam nadzieję że nie jesteście źli :) Miałam małe trudności z pisaniem, plus moje myśli skupiały się bardziej koło czegoś zupełnie innego niż nowy rozdział, za co przepraszam. Tak w ogóle, wielki szcun dla Was, gdyż niedługo dojdziemy do 17 tys. wyświetleń! Wielkie WOW dla wszystkich wytrwałych! Jestem bardzo zaskoczona :D Dziękuję za to ogromnie, gdyż bez Was nic bym nie zrobiła! Czytam każdy komentarz i wszystkie rady i pomysły biorę do serca. Nawet nie wiecie, jakiego to daje człowiekowi kopa! ♥ Dziękuję
Właśnie zaczęłam ferie, więc myślę, że będę mogła się bardziej skupić na blogu :) Kto z Was już odpoczywa od szkoły razem ze mną? :D
Nie przedłużając, zaczynamy kolejny rozdział, tak wyczekiwany! ♥
-----------------------------------------------------------------------------
Podążałam wciąż przed siebie. Mimo ciemności i dokuczliwego zimna szczypiącego moje dłonie, nie zwolniłam tempa ani na moment. Nie wiem ile zajęło mi dotarcie pod dom białowłosego, ale gdy ujrzałam w oddali znajomy ogród, mimowolnie uśmiechnęłam się z ulgą pod nosem. Przyspieszając kroku wleciałam na schody i delikatnie zapukałam. Po kilku sekundach usłyszałam dźwięk odmykanego zamka.- Jessico? Och, a co ty tutaj robisz? - w drzwiach ujrzałam nieprzytomne oczy i zmierzwione, czarne włosy Leo. W jednej chwili pożałowałam, że tutaj przyszłam, nie uprzedzając ich wcześniej i nie pytając o zgodę. A gdy wzrok chłopaka przeniósł się na moją mini-torbę, poczułam się jak idiotka. Jak mogłam być tak bezmyślna i wpychać się komuś do domu w środku nocy? Chyba kompletnie straciłam rozum. To nie film romantyczny, w którym wystarczy stanąć pod oknem drugiej połówki a ta przyjmie cię na noc z otwartymi ramionami. Jeszcze użyczy ci swojego łóżka i będzie robić za kaloryfer leżąc obok... Ugh, co za myśli mnie nachodzą!
- Hmm... C-cześć Leo - uśmiechnęłam się niezdarnie próbując ukryć zakłopotanie. I jak mam się teraz wykręcić?
- Potrzebujesz czegoś? - spytał, ziewając ukradkiem - Lysander chyba już śpi...
- A to jak śpi, to nie będę przeszkadzać - przerwałam mu szybko. Czułam, jak pieką mnie policzki od wstydu - Chciałam się o coś zapytać, ale skoro śpi...
- To ja go obudzę - uśmiechnął się chłopak - Skoro przyszłaś o tej godzinie to znaczy, że sprawa musi być ważna. Zaraz go zawołam.
Zamyśliłam się. Czy sprawa naprawdę była tak poważna? To przecież tylko zwykła kłótnia z mamą. Nic wielkiego, pewnie tak pomyśli Lys. To wszystko nie ma sensu.
- Stój Leo! - chwyciłam go za skrawek podkoszulki, gdy już zdążył się odwrócić - Nie trzeba. Powiedz Lysowi, że wpadnę jutro, na razie! - pomachałam, posławszy niezdarny uśmiech i szybko zbiegłam na dół ze schodów. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że byłam zdolna, do takiego kompromitującego głupstwa. Ale mimo wszystko, co mam teraz zrobić? Gdzie pójść? Do domu na pewno nie wrócę. Szłam przed siebie, nie zwracając za bardzo uwagi na to gdzie idę. Myśli wirujące niespokojnie w mojej głowie całkowicie mnie pochłonęły. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nigdy nie byłam w tej części miasta. Otaczały mnie niezbyt przyjemne kluby z których dobiegała głośna muzyka. Przed nimi stały młode damy, które, jakby to ujął Lysander, nie należały do takich które umiałyby mówić poprawną polszczyzną nie wtrącając co drugiego słowa na "k" i znając męskie towarzystwo wyłącznie z sypialni. No cóż, będę z wami szczera. Nienawidzę takiego towarzystwa. Dlatego nie myśląc długo, szybko odwróciłam się na pięcie w stronę z której przyszłam w to jakże ciekawe miejsce. Pewnie to nie sekret i dobrze o tym wiecie, że mam niezwykły talent do przyciągania kłopotów, więc byłoby wręcz dziwnie niepokojące, gdybym wtedy mogła tak po prostu odejść.
- O, patrzcie państwo, kolejna dziunia do kolekcji - usłyszałam obleśny rechot tuż za mną. Przyspieszyłam kroku, nawet nie odwracając głowy.
- Hej, koleżanko, wróć no tu do nas! Palanty, pewnie to nowa i już musieliście ją wystraszyć...! - ciężkie kroki dość szybko zbliżały się w moim kierunku. Zaczęłam biec, nie zważając na krzyki za mną. Niestety, wciąż słyszałam za sobą niezbyt przyjemne słowa. Ale to był na razie mój najmniejszy problem. Nagle poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Starając wyrwać się z uścisku, wymierzałam kolejne ciosy mojemu przeciwnikowi.
- Przestań się tak szarpać, suko! - wysoki, napakowany brunet syknął mi wprost do ucha, przeciągając ostatnie słowo, tak jakby zawierało kilka sylab.
Uderzyłam tak szybko, że nie zdążył zauważyć podniesionej pięści ręki, która była wolna. Grzmotnęłam go na tyle mocno, że zaskoczony nagłym atakiem puścił mój nadgarstek. Gdy moja dłoń zderzyła się z jego nosem, usłyszałam satysfakcjonujące chrupnięcie. Ciesząc się w duszy, w mgnieniu oka wyzbierałam się i pobiegłam pędem przed siebie. No cóż, może i jestem "małą bezbronną Jessicą" według pewnego czerwonowłosego chłopaka, ale obronić się umiem. Tak przynajmniej myślałam, zanim nie dogoniła mnie reszta całej ich paczki. Nie było ratunku, otoczyli mnie w ciasnym kółku. Pod wpływem popchnięcia pewnej tlenionej blond cizi upadłam na ziemię. Byłam pewna, że zaraz wydrapie mi oczy tymi swoimi dwumetrowymi tipsami. Ale dziwiło mnie jedno. Jak, do jasnej anielki, ona tak szybko się tutaj dostała na tych szpilkach niczym szczudła?! Czary? A może lata praktyki?
Magia po prostu.
- Ty dziwko! Jak śmiałaś uderzyć mojego faceta? Uduszę cię ty... - wzięła zamach.
Pełna przerażenia zakryłam się rękami. Miałam nadzieję, że to całe przedstawienie niedługo się skończy, a ja przeżyję i nie wyląduję w jakimś rowie, pięćdziesiąt kilometrów od domu. Zacisnęłam powieki i czekałam, jednak uderzenie nie nastąpiło. Nadal pełna przerażenia odważyłam się otworzyć jedno oko.
- Jak śmiesz podnosić swoje brudne łapy na moją siostrę? - usłyszałam spokojne pytanie... Wiktora. Stał nade mną, trzymając za łokieć szamoczącą się blond diwę. Ci jej kolesie też przez chwilę stali w niemym zdumieniu. Jednak jeden odważniejszy, w końcu oprzytomniał i rzucił się od tyłu z wrzaskiem na chłopaka.
- Wiktor, uważaj! - krzyknęłam, podnosząc się szybko z ziemi i podstawiając temu facetowi nogę. Nie trzeba być wróżbitą, żeby przewidzieć efekt - runął na ziemi jak długi.
Nagle wszyscy naraz rzucili się w naszą stronę. Tleniona blondyneczka puszczona w końcu przez Wiktora, uciekła na bezpieczną odległość do swojego damskiego boksera, któremu wcześniej przywaliłam. A zrobiłam to chyba dość dobrze, gdyż jego nos był teraz dziwnie zdeformowany. Mimo to, odepchnął brutalnie swoją dziewczynę i ruszył wściekły w naszą stronę.
- Jessico, uciekaj! - usłyszałam krzyk Wiktora za sobą.
- Nie ma mowy, nie zostawię cię! - krzyknęłam, opierając się placami o jego plecy.
Zdziwieni moją reakcją? Ja też. Ale w tamtej chwili czułam, że muszę na czymś odreagować dzisiejszą kłótnię z rodzicielką. Byłam tak nabuzowana wszystkimi emocjami, że niemal czułam, jak dostają się one w moje pięści. Byłam wściekła. Już za dużo wszystkiego w sobie trzymałam.
- Padnij! - krzyknęłam, kiedy kątem oka dostrzegłam ciemnego faceta wymachującego nam nad głowami żelazną rurą. Szybkim ruchem kopnęłam go tam, gdzie najbardziej boli, a gość zgiął się w pół.
- Nie damy rady im wszystkim! - krzyknął chłopak, kiedy zobaczyliśmy jak na ratunek zbiegają się następni niezbyt miło wyglądający ludzie. Nie, nie ludzie, bardziej wyglądali jak napakowani bokserzy na sterydach.
- Daj mi rękę - powiedział, a ja to zrobiłam. Dość sprytnie wymknęliśmy się pomiędzy tłum gapiów i dobiegliśmy do najbliżej stojącego motoru.
- Umiesz tym kierować? - spytałam, nie będąc pewna możliwości chłopaka.
- Czy to teraz ważne? Zaufaj mi i złap się mocno! - krzyknął. Nie zastanawiając się dłużej, wtuliłam się w jego plecy. Pojazd niemal natychmiast ruszył. Kątem oka jeszcze widziałam biegnących za nami kolesi, ale to już było nieważne. I tak by nas nie dogonili, gdyż już po chwili pruliśmy po pustej ulicy. Czułam zimny powiew wiatru, słyszałam silnik motoru, widziałam nocne niebo pełne gwiazd. Wtulona w poszarpaną koszulę chłopaka, czułam się już bezpieczna. Chociaż serce nadal niemiłosiernie szybko biło, to już wszystko było dobrze. Mknęliśmy razem pośród ulic i drzew, niedługo potem mogłam podziwiać piękne fale jeziora rozciągającego się przed moimi oczyma. Już wiedziałam, gdzie Wiktor zrobi nam przystanek. Dobrze znałam to miejsce.
Punkt widokowy na stromym klifie.
No no... Jaki zwrot akcji tutaj się zrobił, cóż myślałam że jednak coś z Lysiem będzie ale myliłam się, ale też super było. Czekam na kolejny przebieg zdarzeń ;*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze przeprasz, ze ostatnio nie komentowalam ale bylam steasznie zajeta i nie mialam czasu.
OdpowiedzUsuńPo drugie gratuluję tylu wyswietlen i zycze kolejnych tylu
A teraz co do rozdzialu
Wiktor nareszcie się przydal *.* chyba zaczelam go lubic. Troszkę liczyłam że Jess zostanie u Lysa ale taki zwrot akcji też jest swietny *.*
Tak strasznie jestem ciekawa co tam sie stanie *.*
Rozdzial super, tyle akcji ;-)
Czekam na kolekny ^.^
Co do feri to zazdroszcze ... Ja mam ostatnia... 15 luty...
A od lutego do pracy ( może to dziwne ale się ciesze )
To Ja pozdrawiam i ide się uczyc ... NIEMIECKIEGO - to jest zlo... kto to wymyślił...
Papatki
Weny i czasu życzę!!!
Ps. Sorki za błędy
Hahah, dziękuję bardzo i współczuję z całego serca, jestem z tobą. Znam to, niemiecki to najgorsze co może być (po gimnazjum nie chciałam go więcej słyszeć), dlatego jestem na francuskim :)
UsuńRównież pozdrawiam ♥ miłej nauki
No to przyszedł czas na mój komentarz XD Czytam twojego bloga od świąt (tak wiem, bardzo długo, no ale cóż, ja zawsze wolno czytam) i się w nim zakochała. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to mój ulubiony blog. Na serio masz wielki talent. Do rysowania tak samo.. *_* No, żeby nie było.. jestem Team Lysander <3 i od początku nie lubiłam tego całego Wiktora, ale teraz sama nie wiem, mam mieszane uczucia co do niego. Dobra, kończe ten dziwny komentarz XD Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ;)
OdpowiedzUsuńPS: Ja też mam ferie hahhaha <333333
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTe rozmyślania o jakimś romantycznym filmie były tak prawdziwe :D
OdpowiedzUsuńMyślałam że jak coś to Leo ją zaprosi, ale takiego obrotu akcji się nie spodziewałam, a tym bardziej Wiktora <3 <3
PS. Jakie tytuły piosenka są w paliście?
W menu na górze są "Aktualne piosenki na blogu" tam wszystko jest :)
UsuńAha Dziękuje xD
UsuńHello! :* Przecież nic się nie stało, że nie dodawałaś rozdziału przez jakiś czas, w końcu nie żyjesz tylko blogiem. ;) Ja też zaczęłam ferie. Jestem z Wielkopolski, zawsze mamy ostatni, ale teraz mamy pierwsi. Więc mam dzisiaj więcej czasu, żeby napisać komentarz. ;)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 Jessica została z nim. Wielkie wow, chodź to było do przewidzenia znając naszą Jess. Fajnie, że wstawiłaś w tym miejscu Wiktora. Jak on poprosił ją, żeby podała mu ręce to myślałam, że swoimi magicznymi mocami zabierze ją nie wiadomo gdzie. xD :D Ta, ja i moja wyobraźnia. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Czy ty musiałaś zakończyć w takim momencie? Ja się ciebie pytam! :D "Punkt widokowy na stromym klifie." Oj coś tak sobie myślę, że następny wpis będzie bardzo ciekawy.
Wiktor jest szczerze powiedziawszy bardzo ciekawą osobą. Ja już normalnie nie wiem czy on jest dobry, czy on jest zły. xD No dobra, tak czy siak kiedyś się tego dowiem. :*
Pozdrawiam Cię gorąco, życzę Ci mnóstwo weny. I rzecz jasna wspaniałych ferii, bo nawet nie chcę myśleć kiedy kolejny raz będzie chociaż kilka dni wolnego od szkoły. :/ Do następnego! <3 :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Tematyką Słodkiego Flirtu zainteresowałam się dopiero od niedawna, więc miałam trochę do nadrobienia, ale powiem szczerze, że wszystkie twoje rozdziały przeczytałam w jeden weekend! Świetnie piszesz, naprawdę. I obiecuję, że zostanę tu na dłużej :D
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam cię na mój od niedawna pisany blog http://mozesz-wiecej.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny do pisania kolejnych perełek :D
Myślałam, że w końcu będzie coś z Lyśkiem.
OdpowiedzUsuńPomyliłam się...I tak czekam na jakiś fanserwis.
Ogólnie to fajny rozdział, ale spodziewałam się, że zamiast Wiktora, Eric obroni Jess...No, ale cóż.
Zauważyłam też jakieś nawiązanie do syfowej mangi.
Zdaję mi się, że była tam jakaś akcja z motorem.
W mandze jest też Wiktor.
Przypadek nie sądzę.
Witaj po tak długim czasie!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dalej wytrwale piszesz mimo braku chęci (niestety poznałam co, to znaczy nie mieć chęci do pisania... ;/) i wciąż starasz się zadowolić swoich czytelników coraz to większymi nowościami. Nie powinnaś się aż tak przejmować brakiem czasu dla nas, ponieważ masz swoje życie prywatne, w którym spędzasz jakby nie patrząc duuużo więcej czasu, a blog jest tylko twoim tak jakby hobby. Powiem ci, że sama jak ostatnio tak pobieżnie przejrzałam kilkanaście wcześniejszych swoich rozdziałów to zebrało mi się kilka wątków, które pozostawiłam na pastwę zapomnienia.
Ale kończąc tą przydługawą i nudną prywatną gadkę, wróćmy do rozdziału. Muszę niestety przyznać (I tu padam przed Tobą na ko9lana i błagam o wybaczenie oraz oddaje się dobrowolnie na zbiorowy lincz), że niestety, ale ten rozdział kompletnie nie przypadł mi do gustu... Oczywiście nie mówię tu o całym, totalnie całym rozdziale, ponieważ tak jak osobom wyżej podobała się dygresja na temat tego romantycznego filmu, tak i mi się naprawdę spodobała. Była genialna, chociaż szkoda, że zabrakło Lysa.
Niestety to, co najbardziej mi się tu nie podobało, to ta bójka Jess z tymi typkami. Była taka strasznie przerysowana. Masz naprawdę świetny styl pisania, uwielbiam czytać twoje rozdziały i każdą następną część historii Jessici, ale ta scena... Jak dla mnie okropnie przerysowana i nie bardzo możliwa do przyjęcia (oczywiście tylko według mnie) No ale oczywiście to jest Twoja koncepcja, ja się do tego nie wtrącam. Każdy ma prawo do przedstawienia swoich pomysłów i jak najbardziej to szanuję.
Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię swoim komentarzem, ale moim zdaniem lepiej powiedzieć nieco przykrą prawdę niż niepotrzebnie słodzić i gryźć się z słowami, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jeszcze raz najmocniej za to przepraszam, postaram się więcej trzymać gębę na kłódkę.
A teraz na koniec życzę ci aby wszystko się tobie ułożyło jak najlepiej ;) mnóstwa weny i chęci do pisania coraz lepszych rozdziałów ;)
Serdecznie pozdrawiam.
P.S.
Od rana nurtuje mnie pewna sprawa... Mam takie małe pytanko, na które nie musisz odpowiadać, ale moja wrodzona ciekawość nie pozwoli mi tego zachować dla siebie. Z jakiej miejscowości jesteś?
Zaznaczam, że nie musisz odpowiadać :)
Jeszcze raz pozdrawiam ;3
Oczywiście, bardzo ucieszył mnie twój komentarz, bo dzięki takim właśnie słowom wiem, czego unikać na przyszłość :) szczerze powiedziawszy, bardziej motywują mnie słowa krytyki niż pochwały, więc cieszę się bardzo, że wyraziłaś swoje zdanie i mam nadzieję, że więcej osób będzie otwarcie mówić co im się nie podoba :D a wracając do twojego pytania, jestem z małopolski. Dziękuję zarówno za miłe słowa jak i za słowa krytyki. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział, jak zawsze:) Opłacało się poczekać:)
OdpowiedzUsuńJak mi miło że niejestem sama i ktoś też ma ferie od 15 lutego masakra jakaś a tak w ogóle to rozdział super ja byłam od początku przekonana że wiktor to jednak dobry chłopak ale jak to moja mama mówi nie chwal dnia przed wschodem słońca czy jakoś tak to szło mniejsza o to chodzi mi że może się jeszcze coś tu zmienić w sprawie z wiktorem hmm może być ciekawie mam kilka pomysłów co do Wiktora może coś się sprawdzi a nasza bohaterka jaka odważna aż miło czytać i brać z niej przykład :)
OdpowiedzUsuńJa też mam ferie od tego nieszczęsnego 15 lutego
UsuńCześć i czołem, makaron z rosołem! Jeju, wybacz, ale właśnie zajadam się pyszniutkim rosołkiem mojej mamy, toteż rozdział nie będzie zbyt jasny i klarowny, albowiem sporą część uwagi skupiam na smaku tego jakże wykwintnego dania. To zdanie jest tak długie, że moja polonistka połknęłaby mnie żywcem i nawet cieplutki rosołek domowej roboty by jej nie przekonał do zaniechania swych czynów. Na wstępie (to znaczy drugim wstępie, bo tej pierwszy był o rosołku) muszę przeprosić za brak komentarza pod poprzednim postem. Bladego pojęcia nie mam, jak doszło do tego, że nie zauważyłam nowego rozdziału. Z resztą w przypadku tego wpisu jest podobnie, ponieważ dopiero kilkanaście minut temu go dostrzegłam, a już jakiś czas tkwi na blogu. Chyba moja wada wzroku się powiększyła lub osiągnęłam apogeum gapiostwa. Z dwojga złego pierwsza opcja wydaje się być tą lepszą.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, co do tego poprzedniego postu - trochę brakowało mnie tej emocjonalności, towarzyszącej trudnym rozmowo. Wredna mama wyjaśniła, co wyjaśnić miała, a ja nadal czułam swoisty niedosyt. Po prostu liczyłam na krzyki, rzucanie talerzami we wszystko i wszystkich oraz nieustający płacz. Nie dostałam tego, co chciałam, dlatego tupnęłam glanem o podłogę (tak, chodzę w glanach po domu, ale to dlatego, że za chwilę wybywam na dwór) i zrobiłam naburmuszoną minę.
O tym rozdziale mam trochę więcej do powiedzenia. Bardzo żałuję, że Jessica nie postanowiła przeszkodzić Lysandrowi w spaniu. Ja bym przeszkodziła, ale dobrze, że większość społeczeństwa jest mniej wredna ode mnie. Świat chyba stanąłby w płomieniach, gdyby chodziły po nim równie złośliwie istoty co ja. Scena bójki nie specjalnie zachwyca, a powód tego jest niezwykle prosty - brak rozlewu krwi. Wybacz, ale ja po prostu liczyłam na kilka poważnych złamań bądź utratę przytomności. Pojęcia nie mam dlaczego, ale cała ta "walka" przypominała mnie pojedynek rodem z "Power Rangersów". Nie wiem, nie pytaj, bo chyba obie wolimy pozostać w błogiej nieświadomości. Kiedy do akcji wkroczył Wiktorek, na mej twarzy zawitał uśmiech. Raczej nie dlatego, że właśnie wsypałam do rosołku pikantnej papryki, dzięki czemu nadałam obiadkowi smaku. Już myślałam, że ten szatański pomiot machnie ręką, a cała ta hołota odfrunie na kilka metrów i tyle by z nich było. A tu nie, ucieczka na motorze przekreśliła wszystkie moje nieskromne nadzieje. W sumie, gdyby nagłówki gazet informowały o pojawieniu się dziwnej istoty w mieście, zrobiłoby się niekomfortowo. Więc dobrze, że jednak zostałaś przy motorze.
To już wszystko, co pragnęłam napisać. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, albowiem wyczuwam coś ciekawego. Może Wiktorek wreszcie ukaże chociaż szczyptę swoich nadnaturalnych mocy. O jakże bardzo bym tego chciała! Życzę zdrówka, weny, chęci oraz czasu, a przede wszystkim udanych ferii, ażebyś na tym przeklętym lodzie nosa sobie nie rozbiła. Ja wolne zaczynam dopiero za dwa dni. Ah, jakaż ja nieszczęśliwa! (T.T)
Do następnego!
Super, czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńP.s słodka parka jest z Lysia i Jess
Stęskniłam się za tobą :'(
OdpowiedzUsuńA tak wogule to ja katarzyna kaniewska tylko zmieniłam konto :)
OdpowiedzUsuń