Mój fanpage ♫

https://www.facebook.com/amoursucrette - jeśli ktoś chce być na bieżąco w sprawie nowych rozdziałów. Zapraszam ♥

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział CXXVII

 Witam wszystkich!
Życzę Wam zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! Dużo zdrówka, dobrych ocen w szkole i pociechy z rodziców! ♥
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale miałam strasznie zawalone wszystko, w ogóle zero czasu dla siebie. Tu oceny, bo klasyfikacja, tu święta, trzeba w domu posprzątać, upiec ciasta, sprawdziany, lektura... Nazbierało się.
Ale już jest! Mam nadzieję, że się spodoba :**
Miłego czytania! 
------------------------------------------------------------------
     Zanim zdążyłam się odwrócić, coś bardzo ciężkiego wylądowało na moich plecach i zaczęło lizać mnie po dłoniach.
- Demon, złaź z niej! - usłyszałam wystraszony krzyk buntownika. Pies posłusznie zszedł ze mnie z podkulonym ogonem, a jego właściciel pochylając się nade mną pomógł mi wstać. Czarna, skórzana kurtka odpięła mu się lekko ukazując moim oczom wełniany, zielony szalik.
- Wszystko w porządku? - spytał, podając mi dłoń.
- Tak, w porządku - zaśmiałam się z komizmu sytuacji, bo dla kogoś obserwującego musiało to wyglądać naprawdę śmiesznie.
Kastiel przyglądnął mi się wystraszony, oglądając dokładnie czy nic sobie nie zrobiłam, a po chwili również się śmiał. Pies, korzystając z momentu w którym jego pan ma dobry humor, ruszył w jego stronę i teraz z kolei zaczął skakać po nim i skomleć, co pewnie oznaczało przeprosiny.
- No już, psino. Siad, spokojnie - próbował odsunąć zwierzaka od siebie.
- Hej! Co ty idioto robisz? - usłyszeliśmy krzyk za sobą. Zdziwiona, odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego szatyna w zielonej kurtce i czarnym szaliku biegnącego w moją stronę. W jego szmaragdowych oczach dostrzegłam troskę. Dobiegł do nas i chwytając mnie w swoje ramiona, delikatnie odsunął od Kastiela i psa, zanim zdążyłam dokładnie przeanalizować co się dzieje. W nozdrza uderzył mnie zapach tak dobrze znanych, męskich perfum.
- Pogrzało cię? - ryknął Kastiel - Zostaw ją!
- Nie widziałeś debilu, co ten pies jej przed chwilą zrobił? Przecież to mogło się źle skończyć - mówił podniesionym głosem.
- Kentin, w porządku, nic mi nie jest - próbowałam oswobodzić się z jego ramion, a on zrozumiawszy co próbuję zrobić, puścił mnie lekko speszony.
- Na pewno? - spytał dotykając mojego czoła - To wyglądało groźnie.
Widząc czerwone od mrozu i biegu policzki Kena, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- Na pewno - zaśmiałam się - Tak w ogóle, co tu robisz? - spytałam, wkładając zmarznięte dłonie jak najgłębiej do kieszeni.
- Śledzi cię, jak zwykle - prychnął Kastiel, starając się założyć smycz Demona, który nadal wesoło merdał ogonem patrząc w moją stronę.
- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie, ognistowłosa - odgryzł się szatyn.
- Coś ty powiedział? - warknął buntownik.
- No już, przestańcie - przytrzymałam szatyna, który już był gotowy zadać cios Kastielowi - Dajcie spokój.
Usłyszałam, jak czerwonowłosy ze zniecierpliwieniem nabiera powietrza do płuc.
- To ja was już zostawię, gołąbeczki - prychnął, wstając z klęczek, kiedy smycz psiaka była już dobrze zapięta - Jess, spodziewaj się mnie później - mrugnął do mnie porozumiewawczo, co z pewnością miało na celu wzbudzić zazdrość Kentina, którego trzymałam mocno, żeby nie wyrwał się w stronę chłopaka.
- Zamknę przed tobą drzwi na klucz - mruknęłam bardziej do siebie, niż do Kastiela ale ten i tak to usłyszał.
- To wejdę oknem. Mam w tym wprawę - powiedział, oddalając się.
Dopiero kiedy ten zniknął nam z oczu w jednej z uliczek, odetchnęłam z ulgą.
- Co za dupek - mruknął Ken, poprawiając szalik. Chciał zapewne ukryć te rumieńce, które prawdopodobnie spowodowane były wściekłością. Dobry Boże, tych dwoje to jak mieszanka wybuchowa. 
- Czy wy zawsze musicie tak bardzo skakać sobie do gardeł? - spytałam zmęczona całym zamieszaniem. Szczerze powiedziawszy, lekko kręciło mi się w głowie, ale to na pewno nie było spowodowane upadkiem pod ciężarem psa.
- To on zaczyna - mruknął Ken - Chodź. Odprowadzę cię - powiedział i złapał mnie pod rękę, bym nie wywróciła się na lodzie. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
Bardzo miło nam się rozmawiało, jak zawykle zresztą. Przy okazji opowiedziałam szatynowi o przyjeździe do miasta mojej rodzicielki.
- Ciocia przyjechała? To super! - ucieszył się - Mogę przy okazji wpaść do was i się przywitać? - spytał z miną zbitego psiaka.
- No dobrze - uśmiechnęłam się pod nosem. Też bym chciała tak reagować na jej przyjazd. I do niedawna z pewnością tak było. Tylko szkoda, że zapomniała mi powiedzieć o tak ważnej sprawie, jak na przykład mój biologiczny ojciec. No cóż, gdyby zachowała się fair i wspomniała mi o tym wcześniej, to może nie czułabym się teraz taka zraniona? Chowała to w tajemnicy przede mną, Ericiem i zapewne moim tatą, tym, z którym się wychowałam. To właśnie to zatajanie prawdy bolało mnie tak bardzo. W końcu jesteśmy rodziną, prawda?
- Halo, ziemia do Jess! - z zamyślenia wyrwał mnie Kentin, który machał mi dłonią przed oczami - Wszystko gra? Nie wyglądasz za wesoło - zmartwił się.
- Nie, to naprawdę nic - uśmiechnęłam się, by dodać więcej wiarygodności moim słowom. Na próżno. Przecież Kentin zna mnie na wylot.
- Coś mi się nie wydaje - mruknął - Chodź, położysz się na moment, dotrzymam ci towarzystwa i zrobię gorące kakao - uśmiechnął się promiennie i powoli pomógł mi wyjść po oblodzonych schodach. Pech chciał, że sam się poślizgnął. W ostatniej chwili zdołałam złapać go za rękaw kurtki, by nie upadł.
- Dzięki Jess - wysapał, kiedy udało mu się znów stanąć na równych nogach - Jak zwykle, moja wybawicielka.
W wesołych humorach weszliśmy do domu, gdzie uderzył mnie zapach słodkiej szarlotki pieczonej przez ciotkę. 
- Jestem! - krzyknęłam, jak to miałam w zwyczaju i zaczęłam powoli zdejmować buty.
- Hej Jess, nie uwierzysz! - usłyszałam krzyk Erica z kuchni.
- Pewnie sam upiekłeś szarlotkę, co? - zaśmiałam się, odwieszając płaszczyk na wieszak.
- Skąd wiedziałaś? Psujesz całą zabawę - z kuchni wyłonił się mój brat w różowym fartuchu ciotki Agaty i z większą częścią mąki na sobie. Miałam wrażenie, że na nim jest jej więcej, niż w cieście. Nie mogłam się powstrzymać od wybuchu śmiechem.
- No i z czego się śmiejesz - prychnął brat, oblizując łyżkę, a po chwili jego wzrok zatrzymał się na szatynie, który stał obok mnie.
- Cześć Kentin! - rozpromienił się - Ale dawno cię nie widziałem.
- To samo mogę powiedzieć o tobie - chłopak odwzajemnił uśmiech i wszedł za mną do kuchni - Ej, młody. Postaw mleko, żeby się zagrzało.
- Po co? 
- Żeby rozgrzać twoją siostrę - mrugnął do mnie.
Brat spojrzał na mnie, a po chwili dostrzegł moje czerwone, z lekka purpurowe dłonie.
- Już stawiam! - zapewnił, wyciągając mleko z lodówki.
- Dziękuję braciszku - pocałowałam go w policzek i przyłożyłam lodowate dłonie do jego karku, co spowodowało u niego śmieszną reakcję.
- Weź te lody ode mnie - zadrżał i wymierzył we mnie łyżką - Mam broń i nie zawaham się jej użyć!
W tym momencie wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem.
Za oknem znowu zaczął sypać lekki śnieg.

14 komentarzy:

  1. Brakowało mi takich rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też ;') Rozdział świetny ♥

      Usuń
  2. Naprawdę świetny rozdział! <3 Brak słów, by opisać Twój talent. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak można kończyć w tym momencie ehh chcę jeszcze także czekam na nowy rozdział z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry. Witam serdecznie. Cieszę się, że jesteś już z nami i mam przeogromną nadzieję, że więcej nie odejdziesz na równie długo.
    Widzę, że fabuła wolno posuwa się do przodu. Jessica wróciła do domu, złudnie przygotowana na przeprowadzenie poważnej rozmowy. Aczkolwiek przyprowadziła ze sobą Kentina, chcąc zapewne przełożyć omówienie pewnych kwestii z mamą w jak najbardziej odległą przyszłość. Skoro ten rozdział nie wniósł wiele do fabuły, to z niecierpliwością będę oczekiwać na następny, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tacie Wiktorka. Ta persona intryguje mnie nad wyraz mocno.
    Eric jest takim zacnym młodszym bratem. (*o*) Też chcę, aby ktoś piekł dla mnie szarlotki. Nawet prosiłam obie babcie, aby przyrządziły owe ciasto na Święta, i co? Dupa blada; nie zrobiła żadna. Jeszcze użyły tej samej wymówki - "oj, kochana wnusiu, na całe szczęście skleroza nie boli". (>.<)
    Jak już wspominałam wcześniej, niecierpliwie oczekuję nowego rozdziału. Ślę dużo weny i czasu wolnego oraz wszystkiego najlepsiejszego. I żeby Ci się marzenia pospełniały i w ogóle... Do zobaczenia! \(^.^)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja się ogromnie cieszę na kolejny rozdział!
    Jednak muszę przyznać, że jestem troszeczkę, ale tylko troszeczkę rozczarowana. Spodziewałam się bardziej tej rozmowy z matką, a tutaj muszę jeszcze cierpliwie poczekać. nie zmienia to jednak faktu, że ten post sprawił mi dużo radości :D Pojawił się Kastiel <3 Ahh! Czy tylko ja mam taką obsesję na jego punkcie? (może lepiej nie odpowiadajcie...)
    Cieszę się, że jak na razie Jess ma chwilę oddechu. Przyda jej się to. I miejmy nadzieję, że przez najbliższy czas nie będzie miała dodatkowych zmartwień na głowie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, w którym może w końcu dojdzie do konfrontacji między Jessicą i jej matką.
    Serdecznie pozdrawiam i ślę mnóstwo weny, która ostatnio u mnie zrobiła sobie wolne ;/
    Czekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pociesze Cię ze nie tylko ty masz obsesję na punkcie kastiela :D Polecam się na przyszłość ! ;) ;D

      Usuń
  6. O matko wrócić do domu, a uto taki prezent. Dziękuje <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rodział! Eric jak zwykle mnie rozwalił :D Choć znając jego umiejętności kulinarne... chyba lepiej będzie, jeśli Jessica nie będzie próbowała tej szarlotki xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, naprawdę wspaniale piszesz!

    Mój blog (też opowiadania), dopiero raczkuje co prawa, ale i tak zapraszam::
    uczuleniowiecaki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. W dwa dni i dwie noce przeczytałam wszystko co do tej pory napisałaś. Jestem bardzo zaciekawiona jaką fabułę chciałaś zrobić dodając Wiktora, jest to postać którą uwielbiam i nienawidzę jednocześnie... Chociaż bliżej mi do tego pierwszego, bo mimo wszystko tajemnicze postacie <3
    Liczę na więcej true romantic scen z Lysanderem <3

    Weszłam na tego bloga szukając interesującego odpowiadania, które trzyma się logiki. Nie zawiodłam się ^^ życzę dużo weny i czasu

    Ps.: Zazdro talentu do pisania i rysowania q.q też taki chcę...

    OdpowiedzUsuń
  10. Omfg, nienawidzę tego Kena ;-; Czy tylko mnie on wnerwia swoim zachowaniem?
    Co do rozdziału - cudowny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesołego nowego roku misiaczki ^^

      Usuń
    2. Uwielbiam twojego bloga. Przeczytałam go jednym tchem. Cieszę się że mogę byćz tobą na bierząco i tak za tobą tęsknię!!! Mmam nadzieję ,że dodasz jeszcze dziś jaki kolwiek wpis. Oczywiście nie miałabym ci nic za złe gdybyś nic nie dodała :D. z niecierpliwością czekam na nexta. PAPATKI :*

      Usuń