Chciałabym Was wszystkich bardzo przeprosić, że nie dodałam rozdziału w tamtym tygodniu! Miałam tak dużo nauki, że nawet nie zaglądnęłam na bloga. To plus strasznie napięty plan tygodnia i kompletnie nie miałam do tego głowy. Nawet na fb nie mieliście o mnie żadnej informacji... Strasznie mi przez to głupio. Przepraszam Was wszystkich, postaram się to wynagrodzić ♥
-------------------------------------------------------------------------------------------
Mój szok był w tamtej chwili tak ogromny, jak jeszcze nigdy w życiu. Z początku myślałam że śnię.- Lysander, co ty tutaj robisz? - spytałam zszokowana, rzucając się mu na szyję.
- Myśl o tobie nie dawała mi spokoju i nie mogłem spać, dlatego dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś. W końcu postanowiłem przyjść. Pukałem kilkukrotnie, ale gdy nikt nie otworzył postanowiłem wejść - powiedział, ściskając mnie mocniej.
Z lekkim zdziwieniem wzięłam do ręki telefon - 15 nieodebranych połączeń. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Wybacz, miałam małą sprzeczkę z Ericiem, a telefon był wyciszony. Drzwi są otwarte dlatego, że ciocia wraca późno z nocnej zmiany, więc ich nie zamykamy - wyjaśniłam odsuwając się lekko od niego - Ale mimo wszystko cieszę się, że jesteś.
Chłopak uśmiechnął się, a po chwili spojrzał na mnie uważnie.
- Chciałbym, żebyś mi powiedziała co cię dręczy - jego ton głosu spoważniał - Bardzo się o ciebie martwię. W dodatku nie podoba mi się ten cały Wiktor. Czy coś cię z nim łączy? - do dwukolorowych tęczówek chłopaka, w których lekko mieniło się światło księżyca, wkradł się lęk.
- Tak jakby - westchnęłam smutno.
Zorientowałam się jednak co palnęłam, kiedy niedowierzanie na jego twarzy zmroziło mi krew w żyłach. Cóż za nieporozumienie.
- Znaczy, Lys, to nie tak! - złapałam go za rękaw kiedy już miał wychodzić.
- Dlaczego? - rzucił krótko i spojrzał na mnie smutno. Jego wzrok tak mnie sparaliżował, że nie mogłam się wysłowić. Wtedy chwycił za klamkę.
- Nie, stój! Łączy mnie z nim tylko to, że jest moim bratem! - słowa same się potoczyły, zanim zdążyłam pomyśleć. Znowu.
Kiedy zakryłam dłonią usta, było już za późno. Białowłosy zatrzymał się w pół kroku i odwrócił w moją stronę.
- Jak to bratem?
Nie wytrzymałam. Miałam tego nie mówić! Ale to wszystko... przerosło mnie. Wycofałam się z powrotem do pokoju i rzucając na łóżko, zakopałam się w pościeli. Nie chciałam, żeby na mnie patrzył. Nie chciałam widzieć co się teraz stanie. Chciałam przestać istnieć.
- Jessico, to wszystko prawda? - poczułam, jak chłopak siada na moim łóżku, wywnioskowałam to po lekkim spadku materaca.
Nie odpowiedziałam. Łzy ciekły po mojej twarzy, lecz z początku nawet tego nie zauważyłam.
- Och, Jessico - usłyszałam ciche westchnięcie a po chwili kołdra w magiczny sposób znalazła się na podłodze. Lys zbliżył się do mnie tak bardzo, że prawie dotykaliśmy się nosami. Widziałam ulgę w jego oczach.
- Proszę, wytłumacz mi to od początku - uśmiechnął się lekko.
Pociągając nosem opowiedziałam mu wszystko. Nie mogłam dłużej milczeć, ta cała sytuacja mnie przerosła. Chłopak słuchał bardzo uważnie i ani razu nie przerwał mojego monologu. Po skończonej opowieści poczułam, jak jakiś wielki kamień zlatuje z mojego serca, lecz jednocześnie ogromny strach zajął to puste miejsce. Bałam się o Lysandra.
Po skończonej przemowie, gdy już zamilkłam chłopak wstał i zaczął chodzić nerwowo w tę i z powrotem po pokoju.
- I to wszystko działo się po moim nosem a ja tego nie zauważyłem - zmełł w ustach jakieś przekleństwo - Nie można tak tego zostawić, Jessico - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Proszę cię, nie myśl teraz o nim, tylko o sobie! Trzeba coś wymyślić, bo nie będziesz bezpieczny! - poczułam łzy zbierające się pod powiekami.
- Mi nic nie grozi z jego strony - chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- A co jeśli? - nie dawałam się przekonać.
- Wierz mi, że nie - podszedł do mnie i delikatnie pogłaskał mnie w policzek - I ty też jesteś już bezpieczna.
Mimo jego słów, które wypowiadał do mnie tak ciepłym tonem, wątpliwości zostały. Nie mogę go teraz spuszczać z oka. Muszę mieć pewność, że będzie bezpieczny choćby za wszelką cenę.
- Lys.. Będę spokojniejsza, jeśli dziś na noc tutaj zostaniesz... - czułam, jak pieką mnie policzki - Bo niebezpiecznie jest wracać teraz jak jest tak ciemno, jeszcze o tej porze.
Myślałam, że serce mi wyskoczy wypowiadając te słowa.
Na szczęście chłopak zgodził się i z racji tego, że nie mogłam zasnąć, zaproponował wspólne oglądanie filmu. Podczas gdy ja odpalałam laptopa, białowłosy przyniósł sobie materac i pościel z pokoju gościnnego i ułożywszy je na podłodze tuż obok mojego łóżka, uśmiechnął się promiennie i usiadł obok.
Jak się pewnie domyślacie nie mogłam kompletnie skupić się na fabule, gdyż moje myśli krążyły wokół Lysandra. I wciąż na nowo, jakby ktoś wredny co chwila włączał replay, pojawiało się pytanie: Co teraz będzie?
Ostatnie co pamiętam z tamtego wieczoru to to, jak ramię chłopaka oplotło mnie przyjemnie w talii, a ja ułożyłam głowę na jego ramieniu. Co się stało później? Można to ująć tak: "urwał mi się film".