Witam, witam i przepraszam za taką przerwę! Po prostu wróciłam z wakacji i zanim ogarnęłam co się wokoło mnie dzieje, już minął kolejny tydzień... Plus jeszcze rodzina się do mnie zjechała, więc miałam pełne ręce roboty. Mam nadzieję, że wybaczacie :c
A teraz, zapraszam na kolejny rozdział ♥
--------------------------------------------------------------------------
Od samego rana biegałam po domu w tę i z powrotem. Powód? Zaspałam. Zresztą, jak zwykle...Nawet nie usłyszałam, kiedy Roza weszła do pokoju. Dźwięk suszarki skutecznie wszystko zagłuszył. Starałam się w miarę możliwości szybko ogarnąć, gdyż o trzeciej po południu miał zacząć się koncert.
- Hej Jess, co nic telefonu nie odbierasz? Dzwonię i dzwonię - spojrzała na mnie z wyrzutem, kiedy stałam tam przed lustrem, nadal w piżamie.
- Wybacz, staram się wyzbierać na ten koncert - westchnęłam ciężko - strój jest zawieszony na drzwiach od szafy - uśmiechnęłam się widząc jej wzrok. Przecież białowłosa przyszła tu z pewnością przede wszystkim po to.
Od razu tam popędziła, a gdy wyłączyłam suszarkę, wydała z siebie przeciągłe westchnienie zachwytu.
- I jak? - uśmiechnęłam się, wychodząc z łazienki i przeczesując niesforne kosmyki moich długich włosów. Powinnam je ściąć, albo co.
- Jest nieźle, ale ja i tak wybrałabym dla ciebie dużo lepszą kreację - uśmiechnęła się niewinnie, sunąc opuszkami palców po materiale spódnicy - To ze sklepu Leo, prawda?
Spytała z taką pewnością siebie, że i tak nie musiałam odpowiadać na jej pytanie. Kiwnęłam tylko lekko głową i odwzajemniłam uśmiech białowłosej.
- Dobrze, że chociaż wybraliście najlepszego projektanta - mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- A jak tam Iris i chłopaki? - spytałam, gasząc światło w łazience.
- Prawie gotowi - dziewczyna rozwaliła się na moim łóżku z westchnieniem - Tylko nie wiem co z Kastielem. Pewnie jak zwykle gdzieś się szalaja i nie odbiera telefonów. Muszę do niego na chwilę wpaść i sprawdzić, czy w ogóle wie, że ten koncert jest dzisiaj.
- Na pewno wie - zaśmiałam się - Chociaż.. Nie, przy nim niczego nie można być pewnym - przewróciłam oczami.
- Dlatego ja będę się już zwijać do niego - powiedziała i podniosła się z posłania do pozycji siedzącej, przeczesując przy tym palcami swoje długie, białe włosy - Chętnie pomogłabym ci przygotować się na ten koncert, ale sama widzisz.. Paul prosił, żebym wszystkiego dopilnowała. Oczywiście, chodziło o kostiumy, ale nie zaszkodzi sprawdzić, czy wszyscy są świadomi, że to już za parę godzin.
- Roza? - spytałam, podnosząc się również - Powiedz mi jeszcze jedną rzecz.. Czy wiesz, dlaczego Lysander wyjeżdża?
Dziewczyna na moment zamarła w bezruchu a zaraz potem spojrzała na mnie z obawą.
- Nie wiem - wlepiła wzrok w ziemię - Nie chciał mi powiedzieć. Pytałam go o to, nawet mu groziłam, znasz mnie - przerwała na moment uśmiechając się smutno - Ale stwierdził, że jak mi powie, to pewnie i ty się dowiesz. Więc siłą rzeczy, nic ci nie powiem w tej sprawie.
- Rozumiem - zrezygnowana, opadłam z powrotem na poduszki.
- Dobrze Jess, nie smuć się, masz go jeszcze na moment przy sobie to się nim naciesz. Ja lecę, trzymaj się, widzimy się za kulisami - rzuciła krótko i już jej nie było. Chciałam ją jeszcze chociaż do drzwi odprowadzić, ale nic z tego. Zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Westchnęłam i zabrałam się z powrotem za szykowanie do wielkiego wydarzenia. Chłopcy chcieli jeszcze zrobić próbę przed występem, dlatego nieco mi się spieszyło.
- Hej malutka, zrobiłam ci naleśniki. Gwiazda musi dużo jeść, żeby nie zemdleć na scenie - do pokoju weszła ciotka z wielkim talerzem obfitych pancakesów. Mrugnęła do mnie i postawiła je na biurku obok łóżka.
- Dziękuję, nie trzeba było - uśmiechnęłam się z wdzięcznością patrząc na opiekunkę - Będziesz dzisiaj?
- Chciałabym kochanie, ale mam dziś zmianę w szpitalu - spojrzała na mnie przepraszająco ze smutnym uśmiechem na ustach - Ale Eric powiedział, że będzie mi cię pilnował.
Kiedy byłam już gotowa, szybko zadzwoniłam po Lysa i jeszcze tylko zdążyłam spojrzeć na siebie w lustrze i zabierając torebkę zbiegłam po schodach. Ledwo ubrałam buty, a samochód podjechał pod dom a ze środka wyszedł... Najprzystojniejszy facet pod słońcem. No cóż, mój facet. Gust to ja jednak mam.
- Witaj, moja ty księżniczko - uśmiechnął się, patrząc na mnie z podziwem.