Dźwięk budzika obudził mnie swym pikaniem bardzo wcześnie. Półprzytomna zwlokłam się z łóżka i chcąc nie chcąc doczołgałam się do kuchni na śniadanie, które już czekało na mnie cieplutkie na stole. Ciocia jak zwykle krzątała się po kuchni podśpiewując radośnie, a aromatyczny zapach kawy stojącej obok naleśników na stole zawładnął moimi wszystkimi zmysłami.
Niedługo później już przechadzałam się szkolnym korytarzem w poszukiwaniu swojej szafki. Szybko wyciągnęłam z niej trampki na wf i nie zwlekając pobiegłam na salę gimnastyczną. Nie ma to jak spocić się porządnie na sam początek dnia. W połowie drogi poczułam lekkie szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam niebieskie, zmierzwione włosy które tak bardzo poprawiały mi humor.
- Cześć Alexy - uśmiechnęłam się.
- Siemasz Jess - wyszczerzył zęby w wielkim uśmiechu, który widziałam zawsze gdy chłopak coś niebezpiecznie kombinował - Jak się masz?
- W porządku - odparłam ostrożnie - Co kombinujesz?
- Jaaaa? - udał zdziwienie, lecz nie za bardzo mu wyszło - Posądzać mnie o niecne myśli, no wiesz co? - prychnął, lecz uśmiech nie schodził z jego ust.
- No już nie udawaj - klepnęłam go w ramię - Mów, o co chodzi?
Niebieskowłosy przewrócił oczami wzdychając ciężko.
- Nic się przed tobą nie ukryje, prawda? - uśmiechnął się.
- Nie - zaplotłam ręce na piersi - Więc słucham.
- No dobra - odparł zrezygnowany - Porywam cię dziś na zakupy, jak obiecywałem - powiedział niewinnie.
- W porządku. Ale wiesz, że jeszcze Kentin? - spytałam złowieszczo. Dobrze mu tak, sam mnie w to wpakował.
- Tak, wiem - w oczach chłopaka zaświeciły się iskierki - wiedziałem, że zgodzisz się bez oporu. Będziesz miała najlepszą kreację z nich wszystkich! Zabłyśniesz na tej scenie, będziesz moją małą gwizdką jaśniejącą na nieboskłonie, a Lysander gdy cię ujrzy nie będzie mógł oderwać wzroku i myśli od twojej osoby! Ach, to będzie piękne - rozmarzył się.
- No już, spokojnie - zaśmiałam się - Nie przesadzaj Alexy.
- Nie przesadzać? Ja nigdy nie przesadzam, mówię szczerą prawdę. Zobaczysz, będziesz prześliczna. Jesteś jak taki malutki, słodziuteńki kwiatuszek, którego gdy się odpowiednio pielęgnuje wyrasta na coś niesamowicie niesamowitego, najcudowniejszego. A przy twojej drobniutkiej figurze, gdy wszystkie światła ją oświetlą, cała męska publika oszaleje z wrażenia - wzdychał co chwilę.
Nigdy nie przywykłam do komplementów i czuję się niezręcznie w takich sytuacjach, ale gdy Alexy mówi takie rzeczy to jest naprawdę miło. Jest takim dobrym przyjacielem i umie bezbłędnie poprawić kiepski humor po niedawnej rozmowie. A swoją drogą, ciekawe, czy mama jeszcze jest w domu. Nie widziałam jej rano i nie zwracałam zbytniej uwagi czy jej rzeczy nadal walają się po mieszkaniu. Miałam szczerą nadzieję, że już wyjechała.
- W porządku Alexy, spokojnie - położyłam mu dłoń na ramieniu - Cieszę się, że jestem w rękach takiego fachowca w dziedzinie mody - mrugnęłam do niego, a jego oczy znów zaiskrzyły. Mój komentarz najwyraźniej sprawił mu wielką przyjemność.
- Tak, Alexy ma rację, z pewnością nie będę mógł oderwać od ciebie wzroku. A zresztą, już jest to trudne - usłyszałam ciepły głos za plecami. Odwróciłam się.
- Lysander - westchnęłam, uśmiechając się mimowolnie - Jak długo tutaj stoisz?
- Wystarczająco długo - powiedział, gładząc mnie po policzku - Więc wybieracie się na zakupy po szkole?
- Chyba nie mam innego wyjścia - zaśmiałam się.
- Oczywiście, że nie masz - oburzył się przyjaciel - Twoja odmowa zapewne złamałaby moje delikatne serduszko na tysiąc drobnych kawałeczków, które rozpadły by się na kolejne tysiąc - westchnął - Dlatego, Lys - spojrzał uważnie na białowłosego - Jeśli chcesz mi w tym przeszkodzić porywając Jessicę, to gorzko pożałujesz - powiedział, rzucając mu groźne spojrzenie.
- Absolutnie nie zamierzam - podniósł dłonie w geście kapitulacji - Wierzę, że będzie w dobrych rękach - odparł łagodnie, na co chłopak natychmiast się rozpromienił.
- Halo, ja chyba też powinnam mieć szansę wyrazić swoje zdanie - uśmiechnęłam się do obojga.
- Nie, ty już nie masz szansy - zaśmiał się Alexy - Dobra, idę to jeszcze zakomunikować Kentinowi, bo nie chcę żeby się spóźniał. Do zobaczenia później! - pomachał nam dłonią i zniknął między ludźmi.
- W jego towarzystwie na pewno będziesz bezpieczna - zaśmiał się Lysander - A ja chciałbym zająć ci dzisiejszy wieczór.
- Czy wy wszyscy będziecie ustalać co mam dzisiaj robić bez mojej zgody? - klepnęłam go w ramię zadziornie, a chłopak udał, że niesamowicie go to zabolało.
- Uważaj agresorze, jestem zbyt delikatny na twe mocne pięści - uśmiechnął się i zbliżył twarz do mojego ucha - Bo my wiemy, że i tak się na to zgodzisz - szepnął, przy okazji całując mnie w policzek. W tym samym momencie zabrzmiał dzwonek oznajmiający rozpoczęcie się lekcji.
- Przez wasze dyskusje nie zdążę się przebrać - westchnęłam i poprawiłam plecak na ramieniu - Do zobaczenia Lys! - pomachałam mu i szybko pobiegłam w stronę sali gimnastycznej, na której wszyscy już czekali na zbiórkę. Zanim pobiegłam do szatni, wleciałam na moment do niej.
- Hej, Iris - krzyknęłam do rudowłosej, która rozmawiała z Violettą - Iris!
Dziewczyna odwróciła się w stronę drzwi i ujrzawszy mnie, pomachała wesoło. Zawołałam ją gestem dłoni.
- Co jest? - spytała wesoło.
- Powiedz, że jestem tylko się przebieram, jakby pan Borys się pytał, okej?
Rudowłosa skinęła szybko i pobiegła z powrotem do Violetty, a ja skierowałam się do szatni. Zapowiadał się naprawdę ciężki dzień. W trakcie przebierania dostałam jeszcze smsa od Kastiela, że próba zespołu odbędzie się jutro po lekcjach. Uśmiechając się pod nosem na myśl nadchodzącego koncertu, pobiegłam na salę.
Lekcje mijały naprawdę szybko. W trakcie długiej przerwy jak zwykle ubrałam się i wyszłam ze szkoły by kupić sobie coś do picia. Rano tak spieszyłam się na busa, że nawet nie zdążyłam, a zaczęło mnie lekko suszyć już po WFie. Zarzucając szalik na szyję szłam powoli w stronę dobrze znanego mi małego kiosku parę metrów od szkoły. Po drodze mijałam ludzi z liceum skulonych w bramach i zaciągających się papierosami. Nie przeszkadzali mi, tylko nienawidziłam tego przechodzenia obok nich w tym dymie. Zawsze musiałam wstrzymywać oddech, by się nie zakrztusić. Z ulgą więc dotarłam do upragnionego celu.
- Jess? Co ty tutaj robisz? - usłyszałam za sobą znajomy głos, gdy wchodziłam do sklepu. Odwróciłam się.